poniedziałek, 30 lipca 2012

Czytaj i wygrywaj u Jenah


Zapraszam wszystkich chętnych do wspólnej, mam nadzieję ciekawej, zabawy, w której można wygrać nagrodę książkową. W związku z nowymi zasadami obowiązującymi w blogowych konkursach, postanowiłam wyłonić zwycięzców w dość nietypowy sposób. Otóż zwycięzcą, czyli "Mistrzem czytania" będzie ta osoba, która w ciągu miesiąca przeczyta największą liczbę stron książek :)

Reguły gry:
  1. Zwyczajowo, osoba chętna wziąć udział w zabawie, powinna wkleić baner informujący o konkursie na swoim blogu lub po prostu poinformować w poście. Osoby nie posiadające bloga też mogą wziąć udział w konkursie. W jaki sposób? O tym będzie mowa niżej.
  2. Konkurs trwa od 1 do 31 sierpnia (włącznie), innymi słowy podliczamy ilość stron książek przeczytanych w sierpniu :)
  3. Aby przyłączyć się do zabawy, należy w komentarzu pod tym postem wpisać "zgłaszam się". Każdy kolejny komentarz (również pod tym postem) powinien zawierać tytuł oraz autora książki - i najważniejsze - ilość stron. Ważnym elementem jest też podanie linku odsyłającego do własnej recenzji owej książki na swoim blogu. Uczestnicy nie posiadający bloga muszą zamieścić link do recenzji, którą zamieścili na jakimkolwiek portalu o książkach. Komentarze bez zamieszczonego linku do recenzji nie będą brane pod uwagę.
  4. Żeby było w miarę sprawiedliwie, i liczę tu bardzo na Waszą uczciwość, podajemy liczbę strony, na której kończy się powieść, a więc podziękowania autorów, strony reklamujące inne książki serii itp. i wszelkiego rodzaju notki odautorskie nie mogą być podliczane.
  5. Osoba włączająca się do gry np. 15 sierpnia może uzupełnić brakujące strony przez podanie linków do wcześniejszych recenzji napisanych od 1 sierpnia. Ostrzegam, że wszystko będzie skrupulatnie sprawdzane przez moją skromną osobę :)
  6. A teraz najfajniejsza sprawa - nagrody! Do wygrania są trzy książki:
 "Zanim zasnę" S.J.Watson (recenzja)

"Dziewczyna ze śniegiem we włosach" Ninni Schulman (recenzja)

"Dziennik dla Jordana" Dana Canedy (recenzja)










Zdobywca pierwszego miejsca będzie miał prawo pierwszeństwa do wyboru książki. Zdobywca drugiego miejsca wybierze z dwóch pozostałych. Ta książka, która zostanie, trafi do osoby zajmującej trzecie miejsce.

Lista będzie aktualizowana na tej stronie w miarę możliwości codziennie.
Uff... mam nadzieję, że wszystko jest jasne :) Zatem jeszcze raz zapraszam do udziału w grze i... powodzenia!


Lista uczestników:

Dizzy - 6204
ejotek - 1483
Kasia - 2427
Libroy
Zosiek - 5521

niedziela, 29 lipca 2012

"Dziennik dla Jordana" Dana Canedy




Autor: Dana Canedy
Tytuł: Dziennik dla Jordana
Wydawnictwo: Świat Książki, 2010
Ilość stron: 271


Tak, jest to kolejna powieść o miłości. Jednak całkiem różni się ona od tych gwałtownych porywów serca znanych nam z romansów czy melodramatów. Tym razem scenariusz napisało samo życie. W tym przypadku uczucie między dwojgiem ludzi rodzi się powoli, potrzeba tu czasu i zrozumienia, a przede wszystkim cierpliwości. Mamy nakreślony obraz miłości, który możemy spotkać w zwyczajnym życiu, wśród naszych znajomych czy w rodzinie. Dana i Charles zachowują się jak wiele zakochanych par, borykających się z problemami szarej rzeczywistości. Dlatego powieść wydaję się być bardziej autentyczna i łatwiej jest nam się z nią identyfikować. Moim zdaniem jest to największa zaleta tej książki.

Kiedy Dana Canedy po raz pierwszy spotkała się z Charlesem Monroem Kingiem, nie przypuszczała, że powiąże ją z tym człowiekiem tak silna więź. Na pierwszy rzut oka tych dwoje ludzi różniło zbyt wiele. On - introwertyk, oddany rodzinie lecz często zamykający się w sobie, ona - ekstrawertyczna dziennikarka, bardzo ceniąca swoją niezależność. Największą jednak "wadą", którą posiadał Charles było to, że swoje życie zawodowe związał z wojskiem. Wiązało się to licznymi i długimi wyjazdami. Dana - jako córka wojskowego - dorastała w bazach wojskowych albo w ich pobliżu. Wiedziała doskonale, jak wygląda życie w takiej rodzinie, dlatego nie chciała wiązać się z Charlesem, choć ten od początku bardzo jej się podobał. Jak wiadomo nie od dziś, życie lubi jednak pisać swoje scenariusze. Siła przyciągania tych dwojga ludzi była tak wielka, że nie dało się jej na dłuższą metę ignorować.  Postanowili dać sobie szansę. Ale niech nam się nie wydaje, że odtąd wszystko będzie wyglądało jak w bajce. Dana musi dostosować się do trybu życia Charlesa, co nie zawsze jest łatwe. Kiedy rodzi im się synek, Jordan, jego przy niej nie ma. Prawdziwym sprawdzianem dla ich związku jest jednak wojna w Iraku. Charles, jako sierżant sztabowy armii USA, zostaje wysłany na wojnę. Jest to bardzo niebezpieczna misja, więc zarówno Dana, jak i Charles są świadomi tego, że może on zginąć. Zrodził się wtedy pomysł napisania dziennika dla Jordana, w razie gdyby już nigdy nie miał zobaczyć swojego ojca.

Niestety, Charles Monroe King ginie 14 października 2006 roku, kiedy pod jego transporterem opancerzonym eksploduje domowej roboty mina. Jordan ma wtedy siedem miesięcy.

"Dziennik dla Jordana" to tak naprawdę zbiór listów Dany skierowany do jej syna. Opisuje w nich początki znajomości z Charlesem, ich miłość, ciążę, narodziny Jordana, a w końcu śmierć i żałobę po swym narzeczonym. Mamy tu więc sporą mieszankę ludzkich emocji. W treść listów wplecione zostają fragmenty dziennika pisanego przez Charlesa. Zawierają one wskazówki, którymi Jordan powinien kierować się w swoim życiu. Nie są to jednak jakieś filozoficzne mądrości. Prostota przekazu stanowi ich siłę.

"Co sprawia, że chłopak staje się mężczyzną? Musi osiągnąć dojrzałość i w pełni zrozumieć swoje dorosłe obowiązki. Chodzi mi o pracę, płacenie rachunków i odpowiadanie za własne czyny. O to, by stać się w pełni produktywnym obywatelem i opoką swojej rodziny, właśnie takie są moje wymagania względem Ciebie, synu" (str. 80).

"Jak traktujesz kobiety? (...) Zawsze musisz darzyć je szacunkiem. Jeśli zapraszasz którąś na randkę, zachowuj się tak, jakby była królową. (...) Nigdy nie bij kobiet. Mężczyzna, który bije kobiety, nie zasługuje na to miano. Zawsze wyznawaj te same co one zasady, co znaczy, że szacunek powinien być wzajemny... Kobiety są naprawdę niezwykłe. Ucz się od nich wszystkiego, czego możesz" (str. 129).

Czy tak właśnie wyglądałaby normalna rozmowa między ojcem a dorastającym synem? Możemy się tylko domyślać, lecz nie ulega wątpliwości, że dziennik jest czymś w rodzaju drogowskazu, a także rekompensatą za te wszystkie nie przeprowadzone męskie rozmowy. Można zarzucić autorce, że prezentuje nam troszkę wyidealizowany portret swojego narzeczonego, ale nie ulega wątpliwości, że był to człowiek honoru, nierzadko przedkładający dobro narodu i swoich podwładnych nad dobrem rodziny. Mądry, kochający, z wysokim poczuciem odpowiedzialności za swoje czyny.

Dana Canedy wplata w swoją opowieść problem segregacji rasowej w USA. Jako redaktorka "New York Timesa" wraz z zespołem publikuje serię reportaży o życiu kolorowych mniejszości w Stanach Zjednoczonych, za co zdobywa w 2001 roku Nagrodę Pulitzera.

Jest to wzruszająca powieść o miłości, która musi pokonać wiele przeszkód, miłości ojca do syna, o odwadze, akceptacji wyborów drugiego człowieka, a także próbie pogodzenia się z niewyobrażalną stratą.

 


Moja ocena: 5/6

piątek, 27 lipca 2012

Stosik nr 3




Jeszcze nie zdążyłam przeczytać wszystkich książek z poprzednich stosików, a już uzbierał mi się nowy :) Ale w żadnym wypadku nie będę narzekać, bo kto by nie był zadowolony? :) 

W większym stopniu jest to zasługa moich kochanych sióstr (Edyta, Justyna - DZIĘKUJĘ :* :* :*). Nie mogę też pominąć tu mojego męża - Kochanie - dla Ciebie też należy się porcja buziaków :* :* :*
Skorzystałam jeszcze z kończącej się promocji Weldbildu i dokupiłam 6 sztuk. No po prostu nie mogłam się oprzeć pokusie. Żałuję, że już się kończy promocja, ale... jeszcze będą takie okazje, mam nadzieję.

Od góry:
  •  Ronlyn Domingue "W zbawiennej próżni"
  • Justine Levy "Zła córka" 
  • Dana Canedy "Dziennik dla Jordana"
  • Pam Lewis "Idealna rodzina"
  • Lauren Oliver "7 razy dziś"
  • Yrsa Sigurđardóttir "Spójrz na mnie" 
  • Dianne Dixon "Język sekretów"
  • Camilla Läckberg "Kaznodzieja"
  • Camilla Läckberg "Ofiara losu"
  • Camilla Läckberg "Księżniczka z lodu".
Na koniec jeszcze chciałam się Wam pochwalić :)  Właśnie się dowiedziałam, że w serwisie nakanapie.pl wygrałam książkę do recenzji! Jestem zszokowana, ale zarazem szczęśliwa. Cieszę się tym bardziej, że to właściwie moja pierwsza wygrana w życiu. Do tej pory nie miałam tyle szczęścia. "Srebrny dzwoneczek" Tima Osborne`a - to moja wygrana :)

poniedziałek, 23 lipca 2012

"Krzyk pod wodą" Jeanette Øbro Gerlow, Ole Tornbjerg




Autor: Jeanette Øbro Gerlow, Ole Tornbjerg
Tytuł: Krzyk pod wodą
Wydawnictwo: Insignis, 2012
Ilość stron: 403


Tym razem w tematyce kryminalnej dałam dojść do głosu parze stanowiącej zgrany tandem zarówno w życiu, jak i w pracy zawodowej. Jeanette Øbro Gerlow i Ole Tornbjerg, bo o nich mowa, to małżeństwo, które postanowiło się zająć pisarstwem. "Krzyk pod wodą" to ich pierwsza wspólnie napisana książka, inicjująca serię kryminałów, której bohaterką jest Katrine Wraa.

Katrine jest świetnie wykształconym policyjnym psychologiem, zajmującym się profilowaniem seryjnych zabójców oraz ich ofiar. Specjalizuje się również w kognitywnej technice przesłuchań, a także jest gorącym zwolennikiem profilowania geograficznego. Kiedy dostaje propozycję pracy w kopenhaskiej policji, postanawia przeprowadzić się z Anglii do Danii. Decyzja jest o tyle łatwiejsza, gdyż Katrine jest pół Angielką, pół Dunką, więc przeprowadzka to tak naprawdę powrót do kraju, w którym się urodziła i dorastała. Sprowadzona przez szefa Wydziału Zabójstw kopenhaskiej policji, miała w pierwotnym założeniu zasilić szeregi jednostki Task Force, walczącej z przestępczością zorganizowaną. Jednak wcześniej dochodzi do brutalnego morderstwa. Szanowany i cieszący się dobrą opinią lekarz położnik, Mads Winter, zostaje ugodzony nożem w ogrodzie przed własnym domem. Ilość zadanych ran wskazuje na zbrodnię w afekcie. Katrine i jej policyjny partner, Jens Høgh, próbują rozwiązać zagadkę śmierci lekarza. A mają niełatwy orzech do zgryzienia, gdyż ofiara miała nieskazitelną reputację przykładnego męża i dobrego ojca trzyletnich bliźniaków, i wydaje się, że nikt nie jest w stanie wymienić choćby jednej jego wady. Jedynym motywem mogła być zemsta, gdyż śledztwo naprowadza policjantów na pewien ślad, a podejrzanym natychmiast staje się emigrant z Czeczenii. Czy to on jest mordercą? 

"Krzyk pod wodą" idealnie realizuje schemat dobrego kryminału. Dobrego, ale nie rewelacyjnego. Jest morderstwo i ofiara, śledztwo, punkty zwrotne i wreszcie punkt kulminacyjny. Pomysł, by profilerka kryminalna stała się głównym bohaterem serii, uważam za bardzo udany. Autorzy książki nie szczędzą nam szczegółów dotyczących pracy w tym zawodzie. Ale... poza tym ten duński kryminał nie wyróżnia się niczym szczególnym wśród innych książek tego gatunku. Mało tego, niestety, dla niektórych może być zbyt przewidywalna. Myślę, że dla wielbicieli kryminałów, wykrycie sprawcy morderstwa nie będzie stanowić trudnego wyzwania. Ale przyznaję też, że nie przez cały czas wszystko było tak oczywiste, czasem dość mocno gubiłam się w domysłach.

Narracja poprowadzona jest dwutorowo. Z jednej strony mamy opis skrupulatnego przebiegu śledztwa i wplecionymi w to wstawkami obyczajowymi, z drugiej narratorem jest nieznana kobieta, która opowiada o trudnym dzieciństwie, dorastaniu i... zbrodniach przez nią dokonywanych. Jest to na tyle intrygujące, że nie można oderwać się od lektury, chcąc jak najszybciej poznać tożsamość owej osoby. Akcja "Krzyku pod wodą" jest doskonale wkomponowana w tło mroźnej, surowej, skandynawskiej zimy. Sama lektura wywołuje niemal przeszywający dreszcz zimna.   

Może dziwić trochę fakt, że książkę, która ma dwóch autorów, cechuje niezwykła spójność. Nie dopatrzyłam się żadnego fragmentu choćby sugerującego dwa różne style pisania. I tu duet Gerlow-Tornbjerg spisał się po mistrzowsku. Nie można jednoznacznie stwierdzić, że fabuła poprowadzona jest tylko z kobiecego lub męskiego punktu widzenia. 

Jest jeszcze coś, co od razu zwróciło moją uwagę, i nie tyle było to czymś przeszkadzającym w czytaniu, co z każdym kolejnym razem wywoływało uśmiech na twarzy. Otóż większość przewijających się w książce postaci, to urodziwe kobiety i przystojni mężczyźni :) Czyżby Kopenhaga miała być miejscem tylko dla pięknych ludzi? Może zbyt ironicznie do tego podchodzę, bo właściwie to tylko nic nieznaczący szczegół.

Podsumowując, "Krzyk pod wodą" to kryminał nie najwyższych lotów, ale też nie najniższych. Czy zajrzę do kolejnych części serii? Bardzo możliwe, choćby z ciekawości, jak rozwinie się dalsza kariera Katrine Wraa. A tymczasem polecę tę pozycję wszystkim fanom gatunku i nie tylko.

Moja ocena: 4,5/6


P.S. Tak korzystając z okazji, chciałam Was serdecznie zaprosić do mojej zabawy, o której piszę w zakładce "kwiatki językowe" :) 

piątek, 20 lipca 2012

"Fabrykantka aniołków" Camilla Läckberg





Autor: Camilla Läckberg
Tytuł: Fabrykantka aniołków
Wydawnictwo: Czarna Owca, 2012
Ilość stron: 491


Oj, długo nie miałam w rękach jakiegokolwiek kryminału, czy to dobrego, czy troszkę gorszego. Sama nawet nie wiem, dlaczego tak się stało. Swego czasu, jeszcze jak byłam nastolatką, pochłaniałam kryminały Aghaty Christie za jednym posiedzeniem. Przeczytałam wszystko, co było dostępne w bibliotece. O Camilli Läckberg dużo słyszałam i czytałam sporo pozytywnych recenzji na temat jej książek. No i zapragnęłam zapoznać się z jej twórczością, ale też pomyślałam sobie, że to wręcz mój obowiązek! Skoro tak dużo się o niej mówi, to chcę wiedzieć dlaczego.

Podjęłam dość ryzykowną decyzję, by zacząć od "Fabrykantki aniołków". Ryzykowną głównie z tego powodu, że jest to kolejna część serii. Nieznajomość wcześniejszych pozycji może zaważyć w pewnym stopniu na jakości lektury, choćby z tego powodu, że losy głównych postaci są wyrwane z kontekstu. Pewnych rzeczy mogłam się tylko domyślać. Ale... jakoś poradziłam sobie z tym. Mało tego, bardzo chcę teraz dotrzeć do poprzednich części, a najlepiej do tej pierwszej na początek.

Centrum tajemniczych i niepokojących wydarzeń w powieści stanowi niewielka wyspa Valö leżąca niedaleko Fjällbacki. Tam właśnie w Wielką Sobotę 1974 roku w niewyjaśnionych okolicznościach znika cała rodzina Elvanderów, z wyjątkiem rocznej dziewczynki Ebby. Trafia ona do rodziny zastępczej, która następnie ją adoptuje. Po wielu latach Ebba, wraz z mężem Mårtenem, wraca na wyspę. Tu oboje przeżywają żałobę po śmierci swojego dziecka. Postanawiają wyremontować stary ośrodek kolonijny, który przed laty należał do ojca Ebby. Wkrótce okazuje się, że ktoś próbuje się ich pozbyć, podkładając ogień w ośrodku. Oprócz tego Ebba dostaje kartkę z pogróżkami. Natomiast prace remontowe ujawniają pewne tajemnicze ślady. Otóż pod zerwaną podłogą w jadalni znajdują się stare ślady zaschniętej krwi. Czyżby krew należała do zaginionej rodziny? Co tak naprawdę się z nimi stało? I przede wszystkim, kto czyha na życie Ebby i Mårtena?

Na te pytania i wiele innych stara się odpowiedzieć policjant Patrick Hedström i pragnąca rozwiązać zagadkę z przeszłości jego żona - Erica Falck, która nierzadko podejmuje działania wbrew ostrzeżeniom męża lub zupełnie bez jego wiedzy. Przeprowadzone śledztwo ma również ustalić, jakie znaczenie w sprawie ma piątka przyjaciół - uczniów szkoły z internatem prowadzonej przez Rune Elvandera - a zarazem jedynych potencjalnych świadków wydarzeń z 1974 roku. 

Z początku ilość postaci przewijających się przez karty książki, była dla mnie dość przytłaczająca. Zgubiłam wątek, bo już nie wiedziałam, kto z kim i dlaczego. W uporządkowaniu faktów pomogły mi notatki, które zaczęłam robić, lecz w miarę zagłębiania się w fabułę, nie były mi już tak potrzebne. Akcja "Fabrykantki aniołków" przebiega dwutorowo, czyli czas współczesny przeplata się z czasem przeszłym. Z przedstawionych wydarzeń z przeszłości dowiadujemy się kim jest owa fabrykantka aniołków i co łączy ją z Ebbą. Ciekawe, być może szczególnie dla tej żeńskiej części czytelników, jest to, że książka stanowi połączenie wątku kryminalnego z obyczajowym. Bardzo dużo dowiadujemy się o życiu poszczególnych postaci, i choć niektórym może troszkę trącić telenowelą, to jednak nie uważam tego za wadę.

Przez dłuższy czas, aż do punktu kulminacyjnego, zniknięcie Elvanderów kojarzyło mi się mocno z tajemniczymi zaginięciami, które wydarzyły się naprawdę. Mam na myśli chociażby legendy krążące wokół Trójkąta Bermudzkiego, czy słynny piknik pod Wiszącą Skałą zorganizowany w Walentynki 1900 r. dla uczennic elitarnej szkoły prywatnej. Wisząca Skała była wtedy popularnym celem wycieczek, więc nic dziwnego, że kilka dziewcząt wraz z nauczycielką postanowiły wspiąć się na skałę. Tam jednak znikają w niewyjaśnionych dotąd okolicznościach. Przypomina mi się również statek-widmo Mary Celeste, opuszczony przez załogę, której nigdy nie udało się odnaleźć. Tak się składa, że już od dawna fascynuje mnie ten temat, dlatego skojarzenie nasunęło się samo. Więc jak dla mnie to tylko dodatkowy plus dla kryminału Läckberg.

Powieść tej skandynawskiej autorki jest napisana tak, że trudno oderwać się od lektury. Przeczytałam ją jednym tchem, jak niegdyś dobry kryminał Aghaty Christie.                

Moja ocena: 6/6


Recenzja ta bierze udział w konkursie zorganizowanym przez Syndykat Zbrodni w Bibliotece - "Zrecenzuj Czarną Owcę". Szczegóły tutaj klik.



środa, 18 lipca 2012

"Pamiętnik z przyszłości" Cecelia Ahern




Autor: Cecelia Ahern
Tytuł: Pamiętnik z przyszłości
Wydawnictwo: Świat Książki, 2011
Ilość stron: 350 


Po raz pierwszy usłyszałam o Cecelii Ahern od mojej siostry, która polecała mi książkę - "P. S. Kocham Cię!". Jednak tak się złożyło, że do tej pory nie miałam okazji jej przeczytać. Tak więc "Pamiętnik z przyszłości" stał się moim kluczem otwierającym drzwi do świata prozy tej irlandzkiej pisarki.

Z początku miałam nieodparte wrażenie, że będę miała do czynienia z kolejną powieścią skierowaną raczej do młodzieży. Przyznaję się uczciwie, ten mój pierwszy osąd był mylący i na szczęście dość szybko to zrozumiałam, zanim odłożyłam książkę na półkę.

Bohaterką powieści jest szesnastoletnia (i właśnie to w pierwszej chwili mnie nieco zmyliło) Tamara Goodwin, która również pełni rolę narratorki. Opowiada nam o niezwykłych wydarzeniach, które mają miejsce pewnego lata tuż przed jej siedemnastymi urodzinami. Historia zaczyna się od przeprowadzki Tamary i jej matki do wujostwa mieszkającego w stróżówce znajdującej się w miejscu, gdzie "diabeł mówi dobranoc", czyli na zapadłej wsi z dala od większych miast. Jest to dla nastolatki niezwykle trudna sytuacja, gdyż była przyzwyczajona do innych standardów życia. Do tej pory mieszkała w ekskluzywnym domu, miała prywatną plażę, wakacje spędzała w luksusowych kurortach, nosiła ciuchy tylko najlepszych marek, jednym słowem dostawała co chciała. Nagle wszystko się zmienia. Ojciec dziewczyny popełnia samobójstwo po tym, jak zaciągnął kredyt, którego nie był w stanie spłacić. Tamara i jej matka muszą wyprowadzić się z zajętego przez bank domu. Jak już wspomniałam trafiają wtedy do stróżówki zamieszkanej przez Arthura i Rosaleen. Milczący, wydający z siebie mruknięcia i chrząknięcia Arthur, i pedantyczna, tajemnicza, budząca swego rodzaju niepokój Rosaleen, to dość specyficzne postacie. Czy nastolatka będzie w stanie nawiązać z nimi jakąś nić porozumienia? Czy znajdzie dla siebie zajęcie w tym odludnym, z dala od wszelkich rozrywek miejscu?

Pewnego dnia Tamara staje się posiadaczką niezwykłego pamiętnika. Niezwykłego dlatego, że pokazuje wpisy nastolatki z dnia... jutrzejszego. Od tej chwili dziewczyna może robić wszystko zgodnie z tym, co jest napisane w pamiętniku lub próbować zmienić przyszłość.

Postać Tamary może być dla niektórych, przynajmniej na początku, irytująca i nieznośna. Jednak ta krnąbrna, snobistyczna i niezwykle rozpieszczona nastolatka dość szybko zdobyła moją sympatię. Najbardziej chyba polubiłam jej cięty język. Nie jest płytką, głupiutką gąską. Stratę swojego ojca przeżywa długo i boleśnie. Ale chyba najbardziej gnębi ją poczucie winy z powodu swojego zachowania wobec niego. Kolejną bardzo ciekawą postacią w powieści jest siostra Ignacjusz (pomylona zresztą przez Tamarę z transwestytą ze względu na męsko brzmiące imię), która pełni raczej drugoplanową rolę, lecz mimo wszystko wybija się przed szereg.

Fabuła, oprócz tego, że ciekawa, to jest jednolita, nie rwie się i właściwie przez cały czas nie tracimy z oczu wątku. Akcja nie jest może zbyt wartka, ale w punkcie kulminacyjnym nabiera sporych rumieńców. Tytuł z kolei mógłby sugerować powieść fantastyczną. Co prawda pojawia się element fantastyczny (pamiętnik), lecz całość stanowi raczej powieść obyczajową. Jest to książka o dojrzewaniu, odkrywaniu siebie na nowo, podczas gdy na światło dzienne wypełzają różne tajemnice rodzinne. Wszystko to jest tylko przyprawione odrobiną magii.

Któż z nas nie chciałby takiego pamiętnika, którego los sprezentował Tamarze. Ileż to zaoszczędziłoby kłopotów, ile problemów moglibyśmy uniknąć. Tylko czy wtedy życie nie byłoby zbyt nudne i przewidywalne? Jak oczekiwać i cieszyć się z niespodzianek, które z założenia już niespodziankami nie są? Ja podziękuję. "Sami musimy tworzyć nasze jutro".

Polecam serdecznie wszystkim "Pamiętnik z przyszłości". Powieść jest pisana z perspektywy nastolatki, ale książka nie jest skierowana tylko do młodzieży. Tym, co dopiero skończyli 20 rok życia, i tym, co już nawet nie pamiętają tych urodzin :), też powinna się spodobać.  

Moja ocena: 5,5/6

niedziela, 15 lipca 2012

Rocznica i dziecko naszych czasów

Aż trudno w to uwierzyć, że dziś świętujemy już szóstą rocznicę naszego ślubu...
Ten czas pędzi w zastraszającym tempie... Pamiętam jakby to było wczoraj. No dobra, może tydzień temu :) Te emocje, stres ale i podniecenie. I dzika przyjemność z nazywania siebie "mężem" i "żoną" :) I tylko trudno uwierzyć, że nie było jeszcze wtedy Damiana. Że była nas tylko dwójka. A ja tymczasem czuję się tak, jakbyśmy tworzyli trójkę od zawsze :)

Dziś właśnie uświadomiłam sobie jak to ten nasz owoc miłości, nasz kochany wkrótce pięciolatek, jest również nieodrodnym synem naszych czasów. Widać to szczególnie podczas zabawy "znajdź słowo na literę...". Wśród odpowiedzi typowych dla dziecka, słyszę:
na literkę "p" - Praktiker
na literkę "h" - HD
na literkę "j" - Youtube :)


P.S. Skończyłam czytać "Pamiętnik z przyszłości". Teraz zabieram się za "Jak kamień w wodę". Obie są nowe, świeżutkie, prosto z księgarni. Słyszałam wiele razy jak ludzie mówią, że lubią zapach starych książek. Ja z kolei uwielbiam zapach nowych. Otwieram sobie taką książkę, wdycham ten cudowny aromat i czuję się jak narkoman :) Raczej nie pomaga mi to w czytaniu, ale nie umiem się oprzeć. A Wy jaki zapach preferujecie? A może to jest Wam całkowicie obojętne?

piątek, 13 lipca 2012

Kolejne stosiki

Mam, mam, nareszcie mam! :) Wreszcie się doczekałam i już na moich półkach rozgościły się dwa świeżutkie stosiki.

Nie mogłam się oprzeć urokowi promocji z Weltbildu (klik) i zamówiłam parę książek. Dziś dotarły do mnie (muszę tu pochwalić Weltbild, bo przesyłka została zrealizowana w błyskawicznym tempie :)). Oto one:

  1. "Rowerzysta" Adam Zalewski
  2. "Dziewczynki ze Świata Maskotek" Anja Snellman
  3. "Jak kamień w wodę" Chevy Stevens
  4. "Pamiętnik z przyszłości" Cecelia Ahern
  5. "Strefa szaleństwa" Joy Fielding
  6. "Zanim spłonę" Gaute Heivoll
Odwiedziłam dziś też moją bibliotekę osiedlową i zafundowałam sobie kolejną porcję lektur :)

  1. "O krok" Henning Mankell
  2. "Opowieść żony" Lori Lansens
  3. "Zamek z piasku, który runął" Stieg Larsson 
  4. "Dziewczyna, która igrała z ogniem" Stieg Larsson
  5. "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" Stieg Larsson
Niesamowicie się cieszę i już przebieram nogami w oczekiwaniu na dogodną chwilę, by móc zacząć czytać moje skarby :)

Nie wiem, jak dla Was, ale dla mnie ten piątek trzynastego przyniósł mi wyjątkowo dużo radości i nowej energii. I to nie tylko z powodu książek :)

czwartek, 12 lipca 2012

"Introwertyzm to zaleta" Marti Olsen Laney




Autor: Marti Olsen Laney
Tytuł: Introwertyzm to zaleta, czyli jak prosperować w  ekstrawertycznym świecie
Wydawnictwo: REBIS, 2008
Ilość stron: 308 



"Największe szczęście to pragnąć być tym, kim się jest".

Po lekturze tego fantastycznego poradnika chce się obwieścić dosłownie całemu światu: ze mną wszystko w porządku, po prostu jestem introwertykiem! Nigdy do tej pory tak bardzo dobrze nie rozumiałam siebie i tego, kim jestem. Czy zaakceptowałam? Hmm... nad tym muszę jeszcze troszkę popracować :) Wciąż zadaję sobie pytanie, dlaczego to właśnie ja muszę być tym żółwiem wśród zajęcy? Myślę, że niejeden introwertyk ma z tym problem. Cóż pozostaje nam pogodzić się z sytuacją i popracować nad pewnością siebie, bo w żadnym wypadku nie jesteśmy gorsi od ekstrawertyków!

Jak pisze autorka: "introwertyzm jest zasadniczo typem temperamentu. Nie jest równoznaczny z nieśmiałością lub separowaniem się od ludzi i nie stanowi patologii". Z takim temperamentem się rodzimy, więc to nie jest kwestia wyboru. Niestety, nasz ekstrawertyczny świat niewiele o nas wie, nie rozumie, nierzadko wyśmiewa  lub zupełnie ignoruje. Bo jesteśmy powolni i mamy mało energii, bo wolimy siedzieć w domu niż iść na imprezę, bo z duszą towarzystwa mamy niewiele wspólnego i na ogół więcej milczymy niż mówimy, itd. itp. Ale przy tym mamy mnóstwo zalet, z których nawet my sami zainteresowani czasem nie zdajemy sobie sprawy i mamy naprawdę wiele do zaoferowania światu. Dlatego poradnik ten powinien być lekturą obowiązkową zarówno dla introwertyków, jak i dla ekstrawertyków. Zresztą ekstrawertycy mogą również wiele dowiedzieć się o sobie, gdyż o nich też dość dużo się pisze.

Jeśli nie wiesz do końca, czy jesteś introwertykiem, to spójrz na listę (znajduje się ona w książce na str. 34), którą teraz napiszę i odpowiedz sobie "tak" lub "nie" na każde z tych twierdzeń:
  • wolę wypoczywać w samotności lub z kilkoma bliskimi przyjaciółmi.
  • tylko naprawdę bliskie stosunki z drugą osobą uważam za przyjaźń.
  • muszę odpoczywać po zajęciach poza domem, nawet takich, które lubię.
  • częściej słucham, ale potrafię dużo mówić o ważnych dla mnie tematach.
  • wydaję się spokojny i opanowany, lubię obserwować.
  • najpierw myślę, a potem mówię lub działam.
  • w grupie lub w napiętych sytuacjach często czuję, że mam w głowie pustkę.
  • nie lubię, jak mnie ktoś popędza.  
Brzmi znajomo? A może właśnie wręcz przeciwnie? Jeśli odpowiedziałeś na większość pytań twierdząco, jesteś introwertykiem :)

Podoba mi się bardzo forma poradnika. Nie ma tu żadnych porad, które nakazują powtarzanie sobie: "jestem piękna, mądra, bogata" i tym podobne afirmacje. Autorka przedstawia introwersję z czysto fizjologicznego punktu widzenia, a więc przedstawia m.in. działanie mózgu ekstrawertyka i introwertyka. Żaden nie działa lepiej lub gorzej, każdy z nich działa po prostu inaczej. Poradnik pokazuje również jak radzić sobie w związkach, gdzie stykają się te dwa odmienne temperamenty.

Drogi ekstrawertyku, mimo najszczerszych chęci, nie jesteśmy zawsze w stanie dotrzymać Ci kroku i musimy zwolnić. Postaraj się to zrozumieć i zaakceptować nas takich, jakimi jesteśmy, bo jesteśmy wartościowymi ludźmi i możesz wśród nas znaleźć szczerze oddanego przyjaciela :)

Drogi introwertyku, z książki tej dowiesz się jak magazynować energię, jak pielęgnować swoje naturalne zasoby, jak wygospodarować sobie przestrzeń ochronną, jak pozbyć się własnych lęków, by móc jak najlepiej funkcjonować w naszym świecie. Nie staraj się już grać kogoś innego, bo "to wielka ulga móc zrezygnować ze starań, żeby stać się kimś, kim się nie jest".

DOBRZE JEST BYĆ SOBĄ!

Moja ocena: 6/6

środa, 11 lipca 2012

"Trudne decyzje" Anita Shreve




Autor: Anita Shreve
Tytuł: Trudne decyzje
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka, 2010
Ilość stron: 269


Miałam wobec tej książki spore oczekiwania. Nastawiłam się na trudny psychologiczny problem (lubuję się ostatnio w takiej tematyce) - coś pokroju powieści Jodi Picoult. Nie do końca mi tu wszystko zagrało...

Margaret i jej mąż Patrick, zajmujący się badaniami nad tropikalnymi chorobami, wyjeżdżają do Afryki. Bohaterowie muszą tu stawić czoła różnym sytuacjom, które stają się coraz bardziej uciążliwe, np. powtarzające się kradzieże samochodów. Mimo wszystko próbują jak najlepiej zaaklimatyzować się w nowym środowisku. Podejmują się również bardzo trudnego wyzwania - wejścia na Kenię (5199 m.n.p.m). Jest to dla Margaret zbyt karkołomne zadanie, ponieważ nie jest na to przygotowana fizycznie. Ale postanowiła się nie poddawać. Organizatorami wycieczki są znajomi pary - Diana i Artur. Niestety w trakcie wspinania się po lodowcu dochodzi do tragedii. Za wypadek obwinia się Margaret. Czy słusznie? Niestety, również Patrick obarcza winą swoją żonę. Czy są w stanie uratować to małżeństwo? Czy miłość będzie silniejsza od przeciwności losu? 

Pomysł na fabułę jest ciekawy, lecz mam wrażenie, że autorka jednak nie udźwignęła tematu. Zasypuje nas mało znaczącymi drobiazgami, a główny temat jej jakby trochę ucieka. Postacie są dla mnie trochę... dziwne. Wszyscy, jak jeden mąż, zwracają się przeciwko Margaret, która właściwie nie zrobiła nic złego, a pomijają prawdziwą przyczynę tragedii - niesamowitą głupotę i bezmyślność. Ale i sama Margaret nie stała mi się szczególnie bliska. Szkoda, bo narracja jest prowadzona właśnie z jej perspektywy, a to daje spore możliwości do tego, by polubić tę postać. Inne osoby jeszcze bardziej mnie odstręczały. Chociażby Diana - nie mam żadnego usprawiedliwienia dla jej zachowania, a miałam cały czas wrażenie, że powinnam.

Kiedy skończyłam czytać powieść, myślałam tylko o niewykorzystanym do końca potencjale. Cóż, książka nie trafiła w mój gust czytelniczy, ale o gustach się nie dyskutuje, więc sądzę, że znajdą się tacy, którym utwór Shreve się spodoba. Nie chcę jednak zniechęcać się do innych powieści autorki, więc myślę, że chętnie sięgnę po kolejny tytuł, który trafi mi się w ręce.       
      
Moja ocena: 3/6

wtorek, 10 lipca 2012

"4 pory mroku" Paweł Paliński



Autor: Paweł Paliński
Tytuł: 4 pory mroku
Wydawnictwo: Fabryka Słów, 2009
Ilość stron: 416


"Dzień w dzień pokornie zakładasz ciasny kołnierz istnienia. Przeżuwasz, trawisz, wydalasz. Pomału, niezauważalnie ślepniesz na ohydę codzienności. Ludzie wokół zżerają się nawzajem. Tym, którzy żrą najszybciej stawia się pomniki. Rzeczywistość coraz mocniej zaciska się na szyi".

Przyszedł czas na zmianę klimatu. Chciałam chociaż na chwilę powrócić do tego, co lubiłam, lubię i już chyba zawsze będę lubić - horrory. Oczywiście bezkonkurencyjni w tym gatunku są dla mnie S. King i G. Masterton, więc sięgałam po książkę Palińskiego z pewną obawą. Nie wiedziałam, czy pisarz z naszego rodzimego gruntu jest w stanie udźwignąć temat bez narażenia się na śmieszność. Otóż ogłaszam wszem i wobec - jak najbardziej jest w stanie! Paliński mnie nie zawiódł. Udowodnił też, że naszym pisarzom niczego nie brakuje, a już na pewno wyobraźni i pomysłu.

"4 pory mroku" to zbiór dziesięciu opowiadań:
  1. Fair play
  2. Zapłacz, a ja cię ukoję, rzekła Śmierć
  3. Gniazdo os
  4. Wiele, wiele przyszłości temu
  5. Trikkety-traketty-trak, albo ze szczęściem nie ma żartów
  6. Krótka ballada o przemienieniu
  7. Judasz z krwi i kości
  8. Pięć minut przed końcem lata
  9. To dla Lucy Lee, choć Lucy Lee już tu z nami nie ma
  10. Cztery pory mroku
Każde z nich prezentuje dość wyrównany poziom, co raczej w takich zbiorach często się nie zdarza. Język, jakim posługuje się Paliński, jest plastyczny, ciekawy i bardzo przemyślany. Nie ma tu zbędnych dygresji, nie wyczuwa się "wymęczonych" słów pisanych na siłę. Za to mamy mnóstwo ciekawych metafor i porównań.

Jeśli jednak oczekujemy, że spotkamy tu potwory czyhające w ciemnościach i atakujące znienacka bezbronnych, wystraszonych ludzi, to się możemy pomylić. Co prawda znajdziemy tu wampiry czy też wilkołaki, ale nie ich trzeba się bać. Tak naprawdę najmroczniejsza jest tu ludzka dusza i kiełkujące w niej przerażające myśli. Chyba najciekawszym i przy okazji wprowadzającym w cały zbiór opowiadaniem jest "Fair play". W życiu Floyda Remingtona zachodzi nieoczekiwana zmiana - dostaje wymówienie z pracy. Jadąc samochodem, bohater czuje coraz bardziej wzrastający w nim gniew. Zaczyna naciskać coraz mocniej na pedał gazu. Wkrótce osiąga dużą prędkość i na zakręcie jego auto wypada z drogi. Zderza się z autem Anny Croswell. Oba samochody lądują na dzikim wysypisku śmieci. Sytuacja jest nieciekawa, bo nikt nie widział wypadku, oboje nie mogą się ruszyć z miejsca, a w ich telefonach nie ma zasięgu, więc nie mogą wezwać pomocy. Na dodatek Floyd i Anna nie zapałali do siebie sympatią, więc atmosfera robi się coraz gęściejsza. I co dalej? Tego nie zdradzę :)
 
W "Wiele lat, wiele przeszłości temu" doświadczamy niezwykłego paradoksu - Raybourn, wampir uzależniony od leków, im częściej staje w obliczu śmierci, tym większą odczuwa radość życia. Kojarzy mi się to nieco z barokowym konceptem :) Takich ciekawych pomysłów i zaskakujących zwrotów akcji jest oczywiście w całym zbiorze więcej.

Przyznaję, że z początku troszkę miałam problem z tym, że Paliński akcję swoich opowiadań osadził w amerykańskiej rzeczywistości. Ale problem szybko znikł, bo i w tym przypadku autor sobie doskonale poradził. Mogłam tylko oddać się przyjemności czytania.
  
Polecam, polecam, polecam! Szczególnie fanom gatunku, bo w zasadzie opowiadania Palińskiego nie odbiegają daleko od konwencji i również w nich trup ściele się gęsto :)
      
Moja ocena: 5/6

czwartek, 5 lipca 2012

"Mroczne sekrety" Adele Geras



Autor: Adele Geras
Tytuł: Mroczne sekrety
Wydawnictwo: Świat Książki, 2006
Ilość stron: 454

Kiedy zobaczyłam tytuł tej książki, jej okładkę, a na końcu przeczytałam opis, od razu przyszła mi na myśl Kate Morton i jej "Milczący zamek". Pomyślałam, że to będzie coś podobnego.

Akcja "Mrocznych sekretów" rozgrywa się w angielskiej posiadłości Willow Court, niegdyś należącej do sławnego edwardiańskiego malarza - Ethana Walsha. Obecnie majątkiem tym zajmuje się jego córka, Leonora. Pod koniec sierpnia 2002 roku kończy ona siedemdziesiąt pięć lat i z tej okazji zostaje zorganizowane przyjęcie. Wśród gości znajdują się jej dwie córki, Rilla i Gwen, zięć James, wnuki - Efe ze swoją rodziną, Chloe, Aleks i Beth (pasierbica Rilli). Zaproszony jest również Sean Everard, który chce nakręcić film dokumentalny o życiu i twórczości Ethana Walsha. Pojawia się zatem cała plejada postaci i różnych charakterów.

W ciągu tygodnia poprzedzającego uroczystość wychodzą na jaw wszystkie skrywane latami sekrety rodzinne, pojawiają się nowe związki, inne się rozwiązują itp. Muszę przyznać, że jednak pomyliłam się w pierwszej ocenie książki. Z "Milczącym zamkiem" ma jednak niewiele wspólnego, ale to mnie nie zniechęciło na tyle, by porzucić czytanie.

Choć można zarzucić, że autorka swoimi zbyt wyraźnymi wskazówkami doprowadza do przedwczesnego rozwiązania przez czytelnika największej tajemnicy rodzinnej, że momentami książka trąci trochę telenowelą, i chociaż tak naprawdę spodziewałam się czegoś innego, to powieść jednak mi się podobała.

Polecam, ale od razu uprzedzam, żeby nie nastawiać się na coś naprawdę mrocznego :)     

Moja ocena: 4,5/6