czwartek, 24 lipca 2014

Głosowanie na sierpniową literkę




Kochani, jestem już od jakiegoś czasu na wakacjach u rodziców. Mam dość słaby dostęp do internetu, dlatego z góry przepraszam za wszelkie opóźnienia związane z uzupełnianiem "wyzwaniowej" listy. Mam nadzieję, że podsumowanie zrobię w odpowiednim terminie, ale gdyby mi się nie udało, to mam nadzieję, że mi wybaczycie :) 


Jeśli chodzi o głosowanie na sierpniową literkę, przedstawiam Wam moje propozycje:
  1. A
  2. C/Ć
  3. N
  4. R
  5. Z/ Ź/ Ż

W ramach przypomnienia - literki, które nie zostaną wybrane, mogą, ale nie muszą się pojawić w następnym głosowaniu.

Swoje typy pozostawcie w komentarzach, a ja je podliczę.

Zapraszam do głosowania!  

poniedziałek, 7 lipca 2014

"Prowincja pełna marzeń" Katarzyna Enerlich


Nie do końca jestem pewna, co takiego tak bardzo wpłynęło na moje potrzeby czytelnicze, że sięgam po książki, które do tej pory raczej starałam się omijać dość szerokim łukiem. Może to przez wakacje, które przecież nie powinny mieć dla mnie aż takiego znaczenia, bo lata szkolne już dawno mam za sobą. Może jednak wakacyjny czas ma w sobie jakiś rozleniwiający czar, który znacząco wpływa na zapotrzebowanie na powieści z gatunku tych lżejszych, a przy tym przyjemniejszych? A może mi się po prostu zatęskniło za literaturą polską, po którą niestety bardzo rzadko sięgam? A może mam ochotę wybrać się na jakąś bliżej mi nieznaną prowincję, ot choćby mazurską niczym z powieści Katarzyny Enerlich...  




Autor: Katarzyna Enerlich
Tytuł: Prowincja pełna marzeń
Wydawnictwo: MG, 2009
Ilość stron: 352


Miłość niejedno ma imię. Miłość do partnera, dzieci, rodziców czy nawet przyjaciół to dość powszechna odmiana tego pięknego uczucia, choć oczywiście każda jest inna, indywidualna. Dużo rzadziej słyszy się o prawdziwym uwielbieniu dla miejsca, w którym się przyszło na świat, wychowało, a może nawet dotrwało do końca swoich dni. 

"Prowincja pełna marzeń" to prowincja pełna miłości, prowincja, która każdego dnia urzeka nie tylko główną bohaterkę Ludmiłę. Zachwytowi ulegają także czytelnicy. Sądzę, że byli nawet tacy, którzy zapragnęli tego, żeby spakować bagaż, kupić bilet, by wsiąść do pociągu (może nawet byle jakiego) i udać się nad te nasze piękne mazurskie jeziora, zobaczyć na własne oczy cudowne krajobrazy, by z książką pod pachą, niczym przewodnikiem, wędrować po mrągowskich uliczkach, w których kamienice szepczą swoje niezwykłe historie... 

Gdyby Katarzyna Enerlich skupiła się w "Prowincji..." tylko na bohaterach i ich nieco poplątanych losach, prawdopodobnie powieść ta nie pozostawiłaby w mojej pamięci i emocjach żadnego śladu. Jako wakacyjna, lekka, przyjemna lektura odegrałaby doskonale swoją rolę i tyle. Jednak stało się inaczej. Na szczęście, bo oprócz odprężenia, czułam również coś więcej, coś na kształt satysfakcji, ponieważ odłożenie książki na półkę nie było równoznaczne z zapomnieniem. I tu perypetie miłosne bohaterów nie miały nic do rzeczy, bo cóż może być zaskakującego w miłosnych podbojach?  

Powieść ta jest hołdem złożonym mazurskiej prowincji, jej tradycji, a także skomplikowanej historii. Nie mamy nawet cienia wątpliwości, że Ludmiła kocha całym sercem swoje Mazury, jest przywiązana do swojego życia tak bardzo, że nawet dystansuje się do uczuć, które wzbudza w niej pewien przystojny Niemiec, Martin. Nie zatraca się w miłości, bo doskonale wie, że nie będzie w stanie poświęcić się na tyle, by opuścić swoje rodzinne strony, a tego Martin mógłby przecież od niej wymagać. Zapuściła korzenie zbyt głęboko, nic nie jest w stanie ich podważyć, nawet doskwierająca samotność. 

Prowincja jest nie tylko pięknym tłem wydarzeń, można nawet pokusić się o stwierdzenie, że jest jednym z głównych bohaterów. Niemniej ważna jest jej trudna, dla wielu bolesna historia sięgająca czasów przedwojennych. Hans Ritkowsky był jednym z wielu mieszkańców Mrągowa, niegdyś Sensburga, który został zmuszony do emigracji, ale wspomnienie tego miejsca nigdy się w nim nie zatarło. Im więcej lat mijało od tego wydarzenia, tym bardziej  pragnienie powrotu do swoich rodzinnych stron było coraz większe. Historia tego człowieka jest niezwykle ciekawa, a świadomość, że wydarzyła się ona naprawdę tylko potęguje odczucia. 

"Prowincja pełna marzeń", jak wskazuje tytuł, podkreśla wagę ludzkich marzeń. Podpowiada, żeby o nich nie zapominać w naszym codziennym zabieganiu. I choć czasem wymagają one poważnych zmian, należy pamiętać, że "nie da się realizować marzeń i tkwić w miejscu". Wystarczy poruszyć kamyczek, by uruchomić lawinę, za którą może tkwić życie, o którym do tej pory mogliśmy tylko śnić.        
      

Ocena 5,5/6

czwartek, 3 lipca 2014

Magdalena Kordel - "Malownicze. Wymarzony dom"








Autor: Magdalena Kordel
Tytuł: Malownicze. Wymarzony dom
Wydawnictwo: Znak, 2014
Ilość stron: 400


Malownicze... Jaka inna nazwa mogłaby lepiej oddać miejsce, w którym chce się przebywać nie tylko podczas urlopu, oddając się z pasją odpoczywaniu od codziennych obowiązków, ale także wtedy, gdy ową codzienność chcemy z nim związać na zawsze. 

Malownicze - to brzmi niezwykle sielsko i anielsko, kojarzyć się może ze spokojem i przyjemnością, którą niesie każdy kolejny dzień. To miejsce, do którego można uciec przed tym, co trudne, nudne, nijakie. Tu można zebrać myśli, gdy dochodzimy w swoim życiu do punktu, w którym już nie wiemy, co ze sobą zrobić. Ale... co z ludźmi mieszkającymi w owej bajkowej scenerii? Czy oni także wpasowują się w ten idealny obrazek? Przyjezdni oczywiście mogą tutaj odnaleźć ciszę, spokój i ukojenie dla zmęczonej, zestresowanej duszy. Dla miejscowych właśnie tu rozgrywa się codzienność wraz z jej cieniami i blaskami. Jedni radzą sobie lepiej, inni gorzej, o czym wkrótce miała się przekonać główna bohaterka powieści Madeleine vel Magda.        

Zupełnie niecodziennym zrządzeniem losu Magda staje się właścicielką domu w Malowniczem, którego nigdy nie widziała na oczy. Można by powiedzieć - zupełne wariactwo, ale jeśli weźmie się pod uwagę okoliczności, w których nastąpiło kupno owego budynku (zamroczenie alkoholowe plus wielka chęć wprowadzenia zmian w swoim życiu, a na dodatek posiadanie odpowiednich funduszy na taki cel), nie powinno nic nas dziwić. Konsekwencje podjętej przez nią decyzji okazały się dużo poważniejsze niż myślała. Przeprowadzka miała wpłynąć na zmiany nie tylko w życiu bohaterki, ale także pewnej małej dziewczynki oraz jej starszej siostry.

Tym razem autorka posunęła się nieco dalej w konstrukcji fabuły, bo o ile w "Uroczysku" mieliśmy do czynienia z utartym schematem, ale za to z dużą dawką rozrywki, to "Wymarzony dom" może pochwalić się ciekawymi wątkami z tajemnicą w tle, sięgając przy tym po głębsze emocje. Owszem, czytelnik ma wiele okazji do uśmiechu (śmiechu w głos również), jednak poruszony problem alkoholizmu i jego ofiar sprawia, że rozbawienie ustępuje miejsca refleksji, smutkowi, a może nawet złości. Autorka porusza również temat młodzieży, która szukając swojej tożsamości, nie zawsze zmierza w dobrym kierunku. I niekoniecznie może chodzić tylko o zaniedbania ze strony rodziców.

Przez tę powieść przewija się wiele osób, które znamy z poprzednich utworów Magdaleny Kordel, są też nowi bohaterowie, ale moją gwiazdą nad gwiazdami jest pan Miecio, osobliwa postać, gotowy do wszelkich poświęceń romantyk, który to sprawił, że słowo "menel" może od teraz nabrać nieco innego znaczenia. Noszę w sobie ogromną nadzieję, że w kolejnej części serii będę miała przyjemność poczytać troszkę więcej o Mieciowych zalotach niż w pierwszej.

"Uroczysko" przeczytałam jednym tchem, drugim natomiast "Wymarzony dom", choć przyznaję, że tę drugą powieść czytało mi się znacznie lepiej. Widać znaczny postęp w warsztacie pisarskim autorki, poza tym jako czytelnik czułam, że jest po prostu bardziej przemyślana. Jest to idealna lektura dla tych, którzy szukają czegoś lżejszego, ale nie pozbawionego głębszej refleksji. Ci, którzy oczekują sporej dawki humoru, również nie powinni się zawieść. 

Nigdy nie byłam miłośniczką literatury kobiecej. Poza kilkoma wyjątkami spotkania z tego typu powieściami kończyły się moim wielkim rozczarowaniem, dlatego tym bardziej zaskoczył mnie fakt, że znalazłam przyjemność w czytaniu książek Magdaleny Kordel. Przypadek? Nie sądzę. 

Ocena 5/6



Wyzwanie: Pod hasłem


wtorek, 1 lipca 2014

"Z literą w tle" - podsumowanie czerwca i nowa litera na lipiec

http://pl.dawanda.com/product/52413459-personalized-pillow-nursery-letter

I jak, wyrobiliście się z czytaniem książek, które zaplanowaliście w związku z wyzwaniem na czerwiec? Mnie się udało jedną, a pięć dalej sobie leży na półce. Prawdziwe szaleństwo :) Ale i tak jestem zadowolona, że chociaż tę jedną mi się udało.


Podsumowanie czerwcowej edycji wyzwania "Z literą w tle" (litera M) 

Ostateczna lista uczestników i ich osiągnięcia wyglądają tak:

Nutinka - 21 
Lina - 4 
madziusia - 4
Franca - 3
Gosia B - 3 
Asia Hadzik - 2 
ejotek - 2
Aga CM - 1 
Doomisia - 1 
la_pinguin - 1 
miqaisonfire - 1

Listę lektur naszych uczestników możemy obejrzeć TUTAJ

Liczba osób, która ukończyła wyzwanie z przeczytaną co najmniej jedną książką - 24
Łączna liczba książek przeczytanych przez uczestników - 78
Autor, po którego najchętniej sięgaliście to: Michael Chrichton 

Pierwsze miejsce znów należy do Nutinki :)
Drugie miejsce należy do TheBooombel.
Trzecie miejsce natomiast zajęły: Agnieszka Perzka i Wiki.
Serdecznie Wam gratuluję, jak również pozostałym uczestnikom! 


Jeśli chodzi o literki, które będą obowiązywać w lipcu, są to:

"S/Ś"

Macie już jakieś plany czytelnicze w związku z nowymi literkami? :)



P.S. Jeśli ktoś ma jeszcze jakieś linki do recenzji, proszę przesyłać, ponieważ listę mogę bez problemu uzupełnić. Przypominam też, że do końca dnia można zgłosić przeczytane książki w ramach czerwcowego wyzwania mimo tego, że nie wyrobiliście się z napisaniem recenzji. Kiedy recenzja zostanie napisana, proszę o przesłanie linku, a wtedy lista zostanie uzupełniona. 

Jak co miesiąc proszę o podmianę linku pod banerkiem, bo jak zwykle założona została nowa zakładka do wyzwania.
Link:  http://prywatnyteren.blogspot.com/p/blog-page_6160.html

http://prywatnyteren.blogspot.com/p/blog-page_28.html