wtorek, 28 sierpnia 2012

"Chemia śmierci" Simon Beckett




Autor: Simon Beckett
Tytuł: Chemia śmierci
Wydawnictwo: Amber, 2011
Ilość stron: 384


"Już martwe ciało staje się stołem biesiadnym dla innych organizmów. Najpierw dla bakterii, potem dla owadów. Dla much". Muchy i larwy... Kto mógł przypuszczać, że te małe, niepozorne zwierzątka mogą odgrywać tak istotną rolę w ludzkim dramacie. Zazwyczaj, w przypadku much, ignorujemy je lub polujemy z żądzą zemsty za to, że przeszkadzają, a najczęściej przedmiotem zbrodni jest zwykła gazeta. Kiedy widzimy larwy, przeważnie odwracamy z obrzydzeniem wzrok. A tymczasem to właśnie one są kluczem do rozwiązania zagadki śmierci...

Manham to spokojna mieścina niczym nie różniąca się od innych mniejszych miejscowości. Jest idealną przystanią dla ludzi szukających równowagi po traumatycznych przeżyciach. Dla osób mieszkających w większych aglomeracjach może kojarzyć się z bezpieczną kryjówką przed brutalnością współczesnego świata. Chciałoby się powiedzieć - sama sielskość i anielskość. Nic bardziej mylnego...

David Hunter przeprowadził się do Manham w nadziei, że tu znajdzie schronienie przed bolesną przeszłością. W nieszczęśliwym wypadku stracił ukochaną żonę i córeczkę. Przyjął posadę miejscowego lekarza, choć tak naprawdę był świetnym specjalistą w innym zawodzie - antropologa sądowego. Kiedy na mokradłach zostają znalezione zmasakrowane zwłoki kobiety, zrozumiał, że nie uda mu się tak całkowicie odciąć od tego, co kiedyś robił. O pomoc w identyfikacji zwłok zgłasza się do Huntera inspektor Mackenzie. Początkowo lekarz stawia opór, lecz powoli zaczyna być coraz bardziej wciągany w mechanizmy prowadzonego śledztwa. Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że trupów przybywa coraz więcej...

Miasteczko opanowuje strach. Mieszkańcy zwracają się przeciwko sobie, gdyż mają świadomość, że morderca jest jednym z nich. W pewnym momencie poczułam się, jakby akcja przeniosła się w mroczne średniowiecze. Gdy tylko padnie na kogoś choćby cień podejrzenia, przypomina to polowanie na czarownice. Winny czy nie, ludzie chcą śmierci nieszczęśnika w myśl zasady ząb za ząb, krew za krew, choćby miało nawet dojść do samosądu. Na czele tego "pochodu" niczym sędzia stoi pastor Scarsdale, który zamiast uspokajać ludzi, jeszcze ich podburza. W rzeczywistości chodzi mu tylko o to, by zrobić wokół swojej osoby jak najwięcej szumu. Chce zwrócić na siebie uwagę, przyciągając w ten sposób wiernych do coraz bardziej opustoszałego kościoła.

To przede wszystkim duszna, przesycona strachem i wrogością atmosfera Manham przeraża bardziej niż czyny samego mordercy. Wystarczy uruchomić wyobraźnię i samemu postawić siebie w takiej sytuacji. Jesteś otoczony ludźmi, którzy na co dzień uśmiechają się do ciebie, witają się, czasem zapytają, co słychać. Wydaje się, że przebywając długie lata w ich otoczeniu, znasz każdego mieszkańca od podszewki, a oni znają ciebie. W jednej chwili mogą zmienić się w podejrzliwy, a nawet groźny i niebezpieczny tłum. Przyjaciele traktują cię jak wroga, bo nie ma dla nikogo taryfy ulgowej, każdy jest podejrzany. Wyłapią każdy twój fałszywy ruch...

 "Chemia śmierci" stanowi ciekawe połączenie kryminału z thrillerem. Narratorem jest sam bohater, David Hunter. Niestety, mniej więcej w połowie treści udało mi się rozgryźć, kto był mordercą, jednak nie na podstawie wskazówek, tylko dzięki intuicji. Fabuła książki z pewnością trzyma w napięciu, praktycznie do samego końca nie otrzymujemy żadnych jasnych przesłanek, kto może być winny śmierci tylu osób. Właściwie przez większość czasu jesteśmy świadkami długotrwałych prób identyfikacji ofiar (szczególnie tej pierwszej) i wyznaczania godziny ich śmierci. Największym atutem powieści jest bardzo szczegółowy opis procesów zachodzących podczas rozkładu ciała ludzkiego, owego "procesu alchemii na wspak".

Polecam książkę nie tylko dlatego, że jest ona dobrym kryminałem. Stanowi również ciekawą lekcję poglądową na to, co dzieje się z organizmem po tym, jak już wyda z siebie ostatnie tchnienie...


Moja ocena: 5,5/6

poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Stosik i przypomnienie

Przez ostatnie dni uzbierał mi się całkiem ładny stosik :) 
















Od lewej:

1. "Srebrny dzwoneczek" Tim Osborne - egzemplarz recenzencki o serwisu "Na kanapie";
2. "Otchłań zła" Maxime Chattam;
3. "Smutna historia braci Grossbart" Jesse Bullington -od wydawnictwa MAG;
4. "36 tydzień" Sofie Sarenbrant - wygrana w konkursie Syndykatu Zbrodni w Bibliotece :)
5. "Kamienny żagiel" Åke Edwardson - j.w.
6. "Ofiara losu", "Niemiecki bękart", ""Syrenka", "Latarnik" Camilla Läckberg - obiecałam sobie, że przeczytam całą serię, a teraz powoli lecz konsekwentnie realizuję swoje postanowienie. Dwa pierwsze tomy czekają już na recenzję.



Przy okazji chciałabym Wam przypomnieć o wciąż trwającym u mnie konkursie:


Jest jeszcze szansa na wygraną, ale to już naprawdę ostatni dzwonek :) Z racji tego, że w tej chwili w konkursie biorą udział dwie osoby, trzecia nagroda zostanie niewykorzystana. Dlatego też tym bardziej zachęcam do udziału :)

piątek, 24 sierpnia 2012

Biblioteka w książkach

Nie mogłam się powstrzymać :)

Długo myślałam czy zrobić to czy nie, ale w końcu się poddałam :) Zacznę od pytania. Lubicie może brać udział w grach i zabawach takich jak np. "masz czy nie masz", "ostatnie litery" itp.? Spotykam się z nimi na różnych portalach o książkach. Trafiłam całkiem niedawno na jedną z takich zabaw - "Kanapa w książkach" (link). W skrócie chodzi o to, by wyszukiwać w czytanych książkach zdań z wyrazem "kanapa". No i spodobała mi się na tyle ta gra, by wziąć w niej udział.

Zaczęłam odpowiednie poszukiwania, a teraz mam ochotę na więcej :) Założyłam więc nowy wątek i wyznaczyłam sobie na teraz słowo "biblioteka". Jak ktoś ma ochotę się przyłączyć, to zapraszam. 

UWAGA!
Ze względów organizacyjnych zabawa została przeniesiona pod ten post. Aby nic nie umknęło, pozwoliłam sobie przytoczyć Wasze przykłady. W dalszym ciągu można pisać cytaty w komentarzach, tylko że już pod tym postem :)

Cinnamon
Rozumiem, że słowa związane z biblioteką (tj. bibliotekarz) raczej nie są brane pod uwagę, toteż wpisuję tylko jeden fragment:
"- Od razu stąd jadę do biblioteki - powiedziałam, sprawdzając zawartość lodówki, by uzyskać pewność, że jest dosyć mleczka i śmietanki do kawy na następny dzień."

"Tajemnica Noelle" Diane Chamberlain



"- Macie tu państwo własną bibliotekę?
- Wszyscy wiemy, jak ważne są czytanie i biblioteki, zresztą, nie chwaląc się, Bridges to najlepsze przedszkole w południowej części Florydy, jeśli nie w całym stanie."

"Spójrz mi w oczy" Lisa Scottoline 




edika
"Postanowiłam dowiedzieć się,co dokładnie znaczy "autystyczny". Zaczęłam od miejscowej biblioteki. Byłam w szoku, odkrywając, że każda kolejna książka na temat choroby tak dokładnie opowiada o Dale'u.(...) Parę dni później, gdy w naszej bibliotece nie zostało już nic więcej do przeczytania o autyzmie, spokojnie opowiedziałam Jamiemu o swoich odkryciach".

"Mój przyjaciel Henry" Nuala Gardner



"Kiedy pójdę do wioski, zatrzymam się w bibliotheque communale i przerzucę encyklopedie medyczne. Jak często już to robiłam?"

" Oprócz drugiego i trzeciego piętra pułkownik zażyczył sobie pełnego dostępu do reprezentacyjnych pomieszczeń na pierwszym: głównego salonu, jadalni i biblioteki."

"Amandine" Marlena de Blasi



natanna
"Jesienią ostatniego mojego roku w collegge'u zwykłem uczyć się w bibliotece Radcliffe.Nie tylko po to, żeby oglądać babki, chociaż muszę przyznać, że lubiłem sobie popatrzeć. Cicho tam było , nikt mnie nie znał i mniej się pchało chętnych do książek zarezerwowanych do czytania na miejscu."

"Czy macie "Jesień średniowiecza"?
Obrzuciła mnie spojrzeniem.
- A czy nie macie własnej biblioteki?Przepraszam,Harvard ma prawo korzystać z biblioteki Radcliffe'u.
- Nie chodzi mi o prawo, Snobku.Chodzi mi o moralność. Macie u siebie pięć milionów książek.My mamy zakichane kilka tysięcy."


Było to pierwsze spotkanie Jennifer Cavilleri i Oliwera Barretta w słynnej książce Ericha Segala "Love story".



ejotek
"W wolnych chwilach, nie mówiąc nikomu, dokąd idę, wymykałem się do biblioteki Ateneo przy ulicy Canuda i myszkowałem po katalogach albo przesiadywałem w tamtejszej czytelni czasopism, by odtworzyć koleje losu Mauricio Vallsa."

"Więzień Nieba" Carlos Ruiz Zafon



"Następnego dnia, słonecznym i przyjemnym popołudniem skierowałem swe kroki ku bibliotece przy ulicy Carmen, gdzie umówiłem się z profesorem Alburquerque, święcie przekonany, że jeśli on czegoś nie wie, to już nikt tego nie wie."

"Więzień Nieba" Carlos Ruiz Zafon



"Agnieszka wyjęła z biblioteki tom encyklopedii i przeszła do swojego pokoju."

"Wielki jarmark" Krystyna Siesicka



"Panna Winter zaprasza panią na spotkanie w bibliotece o ósmej."

"Nie potrafię powiedzieć, czy to za sprawą szczęścia, czy przypadku trafiłam do biblioteki o całe dwadzieścia minut wcześniej, niż przykazano mi się stawić."

"W innych pokojach zalegały trupy zdławionych słów, tu w bibliotece dało się oddychać."

"Trzynasta opowieść" Diane Setterfield

(pół książki chyba przepiszę.... hihi bo słowo biblioteka jest często pojawiającym się słowem)



"Była to porządna, dobrze utrzymana biblioteka, podzielona na działy, schludna, z książkami ustawionymi w porządku alfabetycznym, właśnie tak, jak sama bym ją urządziła."

"Zanosiła je da salonu, do biblioteki, do ogrodu."

"Zeszłam za nią na dół do biblioteki i zajrzałam przez drzwi, które zostawiła uchylone."

"Trzynasta opowieść" Diane Setterfield

wtorek, 21 sierpnia 2012

"Dajcie mi jednego z was" Jacek Getner




Autor: Jacek Getner
Tytuł: Dajcie mi jednego z was
Wydawnictwo: Najlepszy Seler, 2005
Ilość stron: 164


Kiedy pierwszy raz zobaczyłam tę jakże mroczną okładkę książki "Dajcie mi jednego z was", pomyślałam, że będzie to coś mocnego, coś co idealnie wpasuje się w mój czytelniczy gust. Rysunek nie pozostawia żadnych wątpliwości co do tematyki utworu. Nastawiłam się zatem na coś bardzo konkretnego - na dobry thriller. Czy to właśnie otrzymałam? O tym za chwilę...

Jest chłodny i deszczowy październikowy dzień. Wszystko idzie utartym rytmem dnia. Nic nie wskazuje na to, że może coś się zmienić, coś co może wywrócić życie do góry nogami. A jednak... Czwórka mężczyzn znika bez śladu. Co się z nimi stało?

Kapral, Przystojniak, Prorok i Szczęściarz budzą się w ciemnej, ciasnej celi. Nie potrafią zrozumieć, dlaczego tu są. Czyżby jakiś żart? Są zdezorientowani i zaniepokojeni. Nie muszą się zbyt długo zastanawiać nad swoim położeniem. Wszystko im wyjaśnia Głos: "Witam panów w podziemnym królestwie sprawiedliwości, gdzie, jako jedni z nielicznych, będziecie mogli uczestniczyć za życia w czymś w rodzaju Sądu Ostatecznego. Zwycięzca wygra wycieczkę na lepszy ze światów, przegrani wrócą do ziemskiego piekła" (str. 34). Po tym dość enigmatycznym powitaniu następuje przedstawienie wszystkich osób dramatu. Kapral - to były komandos, który w pewnym momencie został zdegradowany do wychowawcy poborowych, w chwili obecnej emeryt. Przystojniak z kolei to typowy łamacz niewieścich serc, łasy na ich wdzięki i pieniądze. Prorok to dawny przywódca sekty Ostatecznego Szczęścia, uciekający przed swoimi dawnymi wyznawcami. Ten, którego obdarzono przydomkiem "Szczęściarz", to nieprzyzwoicie bogaty przedsiębiorca. Co łączy tych mężczyzn? Okazuje się, że każdy z nich ma coś poważnego na sumieniu. Coś, co według Głosu zasługuje na karę. Karę śmierci.

Ta dość niepozorna objętościowo książka, posiada wszystko to, co trzeba. Świetnie zrealizowany pomysł na fabułę, pogłębiony psychologizm postaci (to mający spore znaczenie czynnik, zważając na sytuację, w której znaleźli się bohaterowie) i zupełnie zaskakujące zakończenie. Więc mogę stwierdzić, że dostałam to, co chciałam. Oprócz jednego. Zauważyłam, że większość recenzentów książki zwróciła uwagę na jakość redakcji tekstu. Żaden szanujący się korektor językowy nie przepuściłby tak nieprzyzwoitej ilości błędów! Niestety, jestem jedną z tych osób (może dlatego, że jestem wzrokowcem), która bardzo na to zwraca uwagę. Powiem szczerze - przeszkadzało mi to w odbiorze treści i co rusz wybijało z rytmu. Starałam się jednak, by nie wpłynęło to na ostateczną ocenę książki.

Wiem, że "Dajcie mi jednego z was" wielu czytelników porównuje z filmami typu "Piła". Ilu z Was skojarzyło jednak fabułę z Big Brotherem? Zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku mamy uczestników odciętych od świata, którzy stają do walki o wielką stawkę.  Albo chodzi o górę pieniędzy, albo o zachowanie życia. Z kolei Głos jest w mojej wyobraźni głosem Wielkiego Brata...

Nie sposób przeoczyć pewnego przesłania płynącego z tej historii. Autor wyraźnie podkreśla znaczenie "czterech najgroźniejszych żywiołów współczesnego świata". Bogactwo, brak moralności, fałszywa wiara, bezrozumna siła - to one są źródłem zła. Wyrządzają krzywdę niejednemu człowiekowi, a tym, który właśnie tego doświadczył, jest Głos. Ale czy przypadkiem nie jest tak, że poczucie krzywdy nie wyzwala kolejnego "żywiołu" - pragnienia zemsty?

Pomijając wspomniane wcześniej niedogodności językowe, książkę czyta się bardzo szybko. Ten, kto sięgnie po tę lekturę, niech się nastawi na sporą dawkę emocji.

Moja ocena: 5/6




Za możliwość przeczytania książki serdecznie dziękuję autorowi, Jackowi Getnerowi.

niedziela, 19 sierpnia 2012

Top 10 - Książki, które chcielibyśmy znów przeczytać



Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu na blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj nowego tematu na dany tydzień.






Ten akurat temat, czyli "Książki, które chcielibyśmy znów po raz pierwszy przeczytać" podpatrzyłam u Trinity (link). Nigdy wcześniej nie brałam udziału w takiej akcji, więc pomyślałam, że może i ja spróbuję :) 



"Wichrowe wzgórza" Emily Brontë

To zdecydowanie pozycja nr 1 w całym moim zestawieniu. Ja po prostu kocham tę powieść! Żałuję bardzo, że nie mogę tak po prostu zapomnieć tego, co w niej było, by móc przeczytać ją jeszcze raz z tymi samymi emocjami. "Wichrowe wzgórza" zawsze będą mi się kojarzyć z cudowną piosenką Kate Bush "Wuthering Heights" (do posłuchania)Jeśli chodzi o ekranizację powieści, któż lepiej mógłby zagrać mroczną postać Heathcliffa jak nie genialny Ralph Finnes?

"Heathcliff, it's me, your Cathy, I've come home, I'm so cold, let me in your window..."



"Milczący zamek" Kate Morton

Stara posiadłość, mroczne tajemnice, i jako wisienka na torcie opowiadanie "Prawdziwa historia Człowieka z Błota". To jest to, co tygryski lubią najbardziej :)









"Fabrykantka aniołków" Camilla Läckberg

To było moje pierwsze i niezwykle udane spotkanie z tą autorką i w ogóle literaturą skandynawską. 








"Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" Stieg Larsson

Genialna książka! Sądzę, że do tego zestawienia mogłabym jeszcze dorzucić drugi i trzeci tom "Millennium", ale jestem właśnie w trakcie czytania "Dziewczyny, która igrała z ogniem", więc nie do końca mogę to zrobić :) Ale już na tym etapie mogę stwierdzić, że... podoba mi się :)






"Niewytłumaczalne zjawiska" Victor Farkas

Myślę, że niewiele osób kojarzy tę książkę. Niewytłumaczalne zjawiska, jak np. tajemnicze zniknięcia, zagadka Trójkąta Bermudzkiego, statki widmo, spontaniczne samozapłony itp. niekoniecznie muszą interesować każdego. Ja akurat od najmłodszych lat jestem zafascynowana tym tematem. Do dziś pamiętam, jak piorunujące wrażenie zrobiły na mnie opowiadania zawarte w tej książce. A czytałam je dosyć dawno. 




cały cykl "Mroczna wieża" Stephena Kinga

Stephen King tworząc ten cykl, inspirował się poematem Roberta Browninga "Child Roland to the Dark Tower Came" oraz "Ziemią jałową" Thomasa Stearnsa Eliota. Okazało się też, że spory wpływ na powstanie "Mrocznej Wieży" miała trylogia "Władca Pierścieni". I to by się zgadzało, bo sporo widać podobieństw. 

Ach... Dużo bym dała za możliwość śledzenia losów Rolanda z Gilead, (który wciąż mi się kojarzy z Clintem Eastwoodem :)) po raz pierwszy. 


"Pamiętam cię" Yrsa Sigurđardóttir

Całkiem niedawno pisałam o tej książce (o tu). Jeszcze długo będę ją pamiętać...









"Cukiernia pod Amorem" Małgorzata Gutowska-Adamczyk

Cała saga bardzo mi się podobała, ale to pierwsza część pt. "Zajezierscy" zdobyła moje serce. 








"Otuleni deszczem" Charles Martin

Trudno mi jest powiedzieć, co takiego szczególnego jest w tej książce, że tak bardzo zapadła mi w pamięć. Myślę, że to po prostu jedna z najbardziej wzruszających powieści jakie czytałam. Podobne, choć troszkę mniejsze emocje, wywołało jeszcze "Bez mojej zgody" Jodi Picoult.





"Zanim zasnę" S.J.Watson

Jest to jeden z najlepszych debiutów, z jakimi miałam do tej pory do czynienia! Rewelacyjna książka!

sobota, 18 sierpnia 2012

"Bystrzaki. Jak rozwinąć niezwykły umysł twojego dziecka" C.J. Simister



Autor: C.J. Simister
Tytuł: Bystrzaki. Jak rozwinąć niezwykły umysł twojego dziecka.
Wydawnictwo: Esprit, 2012
Ilość stron: 341


Wybór tej książki był nieprzypadkowy. Decydując się na rodzicielstwo, ja i mój mąż podjęliśmy się również bardzo ważnego zadania - wychowania swojego dziecka!  Zdajemy sobie sprawę z tego, że mamy niebagatelny wpływ na kształtowanie się jego charakteru, poczucia własnej wartości i umiejętności radzenia sobie z różnymi problemami.

Istnieje mnóstwo zupełnie niewykorzystanych sytuacji, które mogłyby pomóc dziecku w rozwoju np. kreatywności czy samodzielnego myślenia. Ile razy słyszymy "mamo, nudzi mi się" czy to podczas długiej jazdy samochodem, czy na zwykłym spacerze. Wymyślamy więc jakąś zabawę, ale po pewnym czasie pomysły nam się po prostu kończą. Warto wtedy zajrzeć do takiego poradnika, jak "Bystrzaki", który niewątpliwie pomoże nam uporać się z tym problemem.

Możemy w pełni obdarzyć zaufaniem C.J. Simister. Autorka ma czternastoletnie doświadczenie w pracy nauczycielskiej z dziećmi w różnym wieku, ponadto kieruje innowacyjnym programem kształcącym umiejętność myślenia. Przygotowuje dzieci do życia w szybko zmieniającym się i pełnym wyzwań świecie. Pomysły zawarte w książce nie są więc wyssane z palca.

Już we wstępie autorka wyjaśnia nam, jakie podstawowe cechy powinniśmy pomagać kształtować dziecku, by mogło jak najlepiej radzić sobie we współczesnym świecie. Chodzi tu o wytrwałość w obliczu napotkanych trudności, wiara w siebie, cierpliwość, zdolność myślenia, chęć podejścia do nowych tematów z otwartym i bystrym umysłem, odwaga w podejmowaniu ryzyka w odpowiednim momencie i upór konieczny do podźwignięcia się po porażce. Budowa książki jest przemyślana i przejrzysta. Każdy z rozdziałów zawiera krótkie wprowadzenie, kilka bardzo przydatnych wskazówek oraz to, co stanowi najważniejszą treść poradnika - propozycje gier i zabaw. Przyznam szczerze, że podczas czytania wiele razy cisnęły mi się na usta słowa - "to takie proste, dlaczego wcześniej o tym nie pomyślałam" albo "nigdy bym na to nie wpadła". Świadczy to tylko o tym, że mimo najszczerszych chęci, czasem zawodzi nas własna kreatywność. Dlatego warto poradzić się bardziej doświadczonych osób.

Autorka często podpowiada nam, w których sytuacjach możemy wypróbować proponowane przez nią gry. Podczas jazdy samochodem, możemy ćwiczyć cierpliwość dzieci, korzystając np. z zabawy pt. "Skoncentruj się!" (str. 170), która polega na tym, że jedna osoba przez minutę śpiewa lub deklamuje wierszyk, druga w tym czasie stara się na wszelkie sposoby ją zdekoncentrować. Repertuar jest dowolny - strojenie głupich min, wydawanie irytującego głosu itp. Brzmi ciekawie, prawda? A to jest tylko jeden z wielu pomysłów! Po lekturze tego poradnika, będziemy wiedzieli, jak konstruktywnie wykorzystać czas podczas robienia zakupów w supermarkecie, w trakcie gotowania lub długiego spaceru. Pewną niedogodnością dla czytelnika może być fakt, że nie ma konkretnego podziału wiekowego dla poszczególnych gier, choć autorka informuje nas o tym, że "opisane ćwiczenia są przeznaczone dla dzieci pomiędzy czwartym a szesnastym rokiem życia" (str.16). To dosyć spory przedział. W tym przypadku rodzice powinni liczyć na własne wyczucie i znajomość możliwości dziecka. Myślę, że to akurat nie powinno stanowić większej trudności.

Dodatkową wartością "Bystrzaków" jest możliwość rozwoju pewnych cech nie tylko u dziecka, ale i u nas samych. Angażując się w zabawę z naszą pociechą, sami jesteśmy niejako zmuszeni do uruchomienia własnych pokładów wyobraźni. Wiele gier może rozluźnić po ciężkim dniu w pracy, a ponadto autorka często zachęca do działania całą rodzinę. Cóż może lepiej integrować członków rodziny, niż wspólnie spędzony czas? Zyskujemy więc więcej, niż myślimy!

Polecam "Bystrzaków" nie tylko rodzicom, ale także nauczycielom, pedagogom i wszystkim osobom zajmującym się dziećmi. Książka ta stanowi bardzo wartościową kopalnię pomysłów i wskazówek, dlatego też jest świetnym wsparciem dla naszej własnej kreatywności.

Moja ocena: 5,5/6




Za możliwość przeczytania książki bardzo dziękuję Wydawnictwu Esprit


poniedziałek, 13 sierpnia 2012

"Pamiętam cię" Yrsa Sigurđardóttir




Autor: Yrsa Sigurđardóttir
Tytuł: Pamiętam cię
Wydawnictwo: MUZA SA, 2012
Ilość stron: 318


Co zrobić, by jak najlepiej oddać w powieści atmosferę grozy? Najprościej będzie wysłać bohaterów do opuszczonego, bardzo starego domu, następnie odciąć ich od świata i pozwolić im na to, by powoli doprowadzał ich do zawału serca jakiś niespokojny duch zabłąkany między światem żywych i umarłych... Oczywiście śmierć tej nieszczęśliwej duszy powinna wiązać się z niewyobrażalną tragedią.

Brzmi to jak scenariusz z podrzędnego hollywoodzkiego filmu grozy? Być może. Z reguły horrory o duchach skonstruowane są na bardzo podobnych zasadach. Nie inaczej jest z fabułą "Pamiętam cię", ale... niech Was nie zmyli ten wstęp, bo Yrsa dała nam do rąk pierwszorzędny horror, najlepszy jaki do tej pory (moim zdaniem oczywiście) wyszedł spod pióra kobiety. Miłościwie nam panujący od lat król gatunku Stephen King doczekał się wreszcie swojej królowej.

Kanwę powieści stanowią dwa równolegle prowadzone wątki. Jeden z nich dotyczy trójki przyjaciół - Katrin, Gardara i Lif. Kiedy ich poznajemy, są właśnie w drodze do opuszczonej islandzkiej wioski Hesteyri. Tam znajduje się dom o "uroczej" i jakże znaczącej nazwie "Ostatni Widok", który chcą wyremontować, by zrobić z niego pensjonat. Zakładają, że uda im się wykonać plan w tydzień. Przekonanie, że znajdują się na pustkowiu zupełnie sami, zostaje bardzo szybko zweryfikowane. Już od samego początku bohaterowie czują czyjąś obecność, a pewne wydarzenia wymykają się poza granice racjonalnego wytłumaczenia. Zaczyna się walka o przetrwanie...

Drugi wątek można w większym stopniu potraktować jako kryminalny. W miejscowości Isafjördur ktoś zdemolował przedszkole, natomiast na ścianie napisał kredkami świecowymi słowo "nieczysty". Sprawą zajmuje się policjantka Dagny, a pomaga jej w tym lekarz - psychiatra Freyr. Okazuje się, że to nie pierwsza tego typu sprawa. Ponad 50 lat wcześniej podobna sytuacja wywołała konsternację wśród miejscowej policji. Pochodzenia zagadkowych napisów nigdy nie udało się wyjaśnić. Ponadto z osobą lekarza wiążę się jeszcze jedna historia. W niewyjaśnionych okolicznościach znika kilkuletni synek Freyra - Benni, a szeroko zakrojone poszukiwania nie przynoszą żadnego efektu. Okazuje się, że obie te sprawy, czyli zaginięcie chłopca i akty wandalizmu, mają ze sobą coś wspólnego... 

Nie chcę tu zbytnio wdawać się w szczegóły, by nie uszczknąć Wam zbyt wiele z przyjemności  wgłębiania się w tę niesamowitą fabułę. Jako jedyną odpowiednią porę do czytania "Pamiętam cię" uznaję głęboką, spokojną noc. Wtedy to można prawdziwie wczuć się w klimat i tematykę utworu. Ostrzegam, przy okazji można nabawić się nyktofobii, czyli lęku przed ciemnością, ponieważ większość scen rozgrywa się o zmierzchu lub właśnie w całkowitych ciemnościach.

Podczas czytania książki towarzyszą nam coraz większe emocje, ponieważ budująca napięcie świetnie skonstruowana intryga okraszona jest mistrzowskim suspensem. Nie sposób jest oderwać się od lektury. 

O "Pamiętam cię" wyrażam się w samych superlatywach, ale nie potrafię inaczej. Książka idealnie trafia w mój gust. Mam świadomość tego, że autorka posłużyła się dość wyświechtanym pomysłem, ale liczę, że to nie zniechęci Was do lektury i pozwolicie sobie na spory dreszczyk emocji. 

I miejcie się na baczności! Kto wie, co czai się w ciemnościach. Być może pewnego dnia zbudzi Was skrzypienie podłogi lub zaniepokoi pies wpatrujący się w coś, czego nie widzimy...

Moja ocena: 6/6

wtorek, 7 sierpnia 2012

Chwalę się :)

Ledwie dołączyłam do grona syndykalistów, a już udało mi się wygrać nagrodę (za recenzję "Fabrykantki aniołków" C. Läckberg) w konkursie "Zrecenzuj Czarną Owcę". Szczegóły tutaj - klik (Kinga Stempor to ja :))

Bardzo się cieszę i czuję się niesamowicie zmobilizowana do dalszej wytężonej pracy. 

No i cały dzień wyglądam mniej więcej tak:

 

poniedziałek, 6 sierpnia 2012

"Zanim zasnę" S.J. Watson



Autor: S. J. Watson
Tytuł: Zanim zasnę
Wydawnictwo: Sonia Draga, 2012
Ilość stron: 407


Zanim zasnę...

Zanim zasnę robię rachunek dnia i sumienia. Co zrobiłam, a czego nie zdążyłam zrobić. Najczęściej jednak planuję przyszły dzień. Jak każdy z nas. Zastanawiam się, co zrobić na obiad, gdzie pójść z dzieckiem na spacer, czy jutro spotkam się z przyjaciółką, jaka będzie pogoda... Banał. Często wałkuje mi się w głowie myśl, że nie mogę zapomnieć o kupieniu czegoś, zamówieniu wizyty u lekarza, o ważnej rozmowie z mężem itp. Nigdy nie przyszłoby mi do głowy, by pamiętać o tym, kim jestem... Nie myślę o tym, że sen może zabrać mi tożsamość i moją przeszłość.

Amnezja...

Budzę się i nie pamiętam... Gdzie ja jestem? Kim jest ten stary facet, który śpi koło mnie w łóżku? Boże, co się dzieje? Dlaczego w lustrze widzę twarz usianą zmarszczkami, skoro nie mam jeszcze nawet dwudziestu lat??? To jakiś obłęd! Mężczyzna też budzi się i mówi, że jest moim mężem. Jak to? Tłumaczy mi, że miałam poważny wypadek. Od tego dnia sen zabiera mi każde, nawet najmniejsze wspomnienie...

Zanim zasnę...

Chcę pamiętać!!! Chcę pamiętać!! Chcę pamiętać...





To brzmi jak jakiś koszmar. Próbując wczuć się w sytuację głównej bohaterki powieści Christine Lucas, czuję tylko wewnętrzny niepokój. Czterdziestosiedmioletnia Christine cierpi na pourazową amnezję. Każdy dzień z jej życia jest walką o odzyskanie przeszłości i siebie samej. Pomaga jej w tym doktor Nash, który wpada na pomysł, by poprowadziła pamiętnik. Miała w nim zapisywać wszystko, co uważała za istotne. Christine codziennie czyta go od nowa, zanim robi nowe wpisy. Tylko dlaczego na pierwszej stronie widnieje napis "nie ufać Benowi"? Ben to jej mąż, który z wielkim oddaniem opiekuje się nią. Co takiego zrobił, że nie można mu ufać? I dlaczego kłamie?

"Zanim zasnę" to thriller psychologiczny, który trzyma w napięciu praktycznie od początku do samego końca. Co rusz jesteśmy wciągani w gwałtowne i niespodziewane przebłyski pamięci Christine. Klimat powieści jest niesamowity, choćby z tego względu, że patrzymy na wszystko oczami osoby chorej na amnezję. Mamy tu jakąś tajemnicę, ale ona krąży tylko gdzieś koło nas, jest nieuchwytna. Zakończenie jest... no właśnie jakie? Pozostawię Was w niepewności. Sami się przekonajcie...

...zanim zaśniecie...




Moja ocena: 6/6

niedziela, 5 sierpnia 2012

"Dziewczyna ze śniegiem we włosach" Ninni Schulman



Autor: Ninni Schulman
Tytuł: Dziewczyna ze śniegiem we włosach
Wydawnictwo: Amber, 2012
Ilość stron: 397

"Dziewczyna ze śniegiem we włosach" to debiut szwedzkiej pisarki i dziennikarki Ninni Schulman. Powieść została uznana przez krytykę za przykład najlepszej tradycji skandynawskiego kryminału, i ja osobiście się z tym zgadzam. Jednak twierdzenie znajdujące się na okładce, że "taką powieść chciałaby napisać Camilla Läckberg" uważam za, delikatnie mówiąc, troszkę przesadzone. Z całym szacunkiem dla niewątpliwego talentu pani Schulman, stwierdzam jednak, że "Dziewczyna ze śniegiem we włosach" nie wyróżnia się niczym szczególnym, a już na pewno nie zachwyciła tak bardzo, jak "Fabrykantka aniołków" Läckberg. Ale nie zamierzam tu porównywać jednej i drugiej autorki, ani tym bardziej wieszać na kimś psów, bo też nie ma ku temu większych powodów. Jako wielbicielka (choć początkująca dopiero) skandynawskich kryminałów gorąco kibicuję naszej szwedzkiej debiutantce i z niecierpliwością czekam na jej kolejną książkę z cyklu, w którym główną bohaterką jest Magdalena Hansson.

Centrum wydarzeń mających miejsce w powieści, stanowi trochę senne i wydawałoby się bardzo spokojne miasteczko Hagfors. Tłem natomiast jest przenikliwie mroźny na wskroś skandynawski klimat, gdzie temperatura sięgająca -15°C wydaje się być niemal upałem.  Wspomniana już Magdalena, załamana po trudnym i wyczerpującym rozwodzie, po wielu latach pobytu w Sztokholmie przeprowadza się do Hagfors wraz ze swoim adoptowanym synkiem - sześcioletnim Nilsem. Ma nadzieję, że tu odzyska równowagę psychiczną. Jako dziennikarka pisze dla lokalnej gazety artykuły o codziennych, błahych sprawach. Nie spodziewa się jednak, że pewnego dnia wplącze się w niebezpieczną, zagrażającą życiu jej i dziecka międzynarodową aferę.


Magdalena mocno angażuje się w sprawę zaginięcia szesnastoletniej Heddy Losjö, która wychodząc z domu na sylwestrową zabawę, już do niego nie powróciła. Jednym z podejrzanych w sprawie jest mężczyzna, z którym nastolatka miała romans. Kilka dni później miasteczkiem wstrząsa wiadomość, że odnaleziono zwłoki młodej dziewczyny. Czy należą one do Heddy? Sprawą zajmują się Petra Wilander i Christer Berglund, którzy to zagłębiając się coraz bardziej w śledztwo, poznają mroczne sekrety skrywane przez mieszkańców miasteczka. Wówczas jedno z nich będzie musiało wybrać między lojalnością wobec swojej rodziny a pracą, która z założenia ma ścigać przestępców... 

Ninni Schulman jako debiutantka spisała się całkiem nieźle. Wątek kryminalny jest ciekawie poprowadzony, a w połączeniu z wątkami fabularnymi, nieustannie pojawiającymi się nowymi postaciami i misternie ułożoną intrygą, rzadko kto jest w stanie odkryć, kto i dlaczego był sprawcą morderstwa. Myślę, że właśnie to najbardziej świadczy o jakości kryminału. Zaskoczenie powinno być wpisane w lekturę tego gatunku, a "Dziewczyna ze śniegiem we włosach" mnie w tym nie zawiodła. Dodatkowy plus dostaje ode mnie ta książka za okładkę. Ciekawa i jak najbardziej oddająca klimat tego, co znajdziemy na kartach powieści.

Problemem może być trochę ilość przewijających się przez powieść osób i wątków z nimi związanych. I tu w grę wkroczył mój nieoceniony notatnik :) Zapisywanie imion i nazwisk opatrzonych lakoniczną notką stało się moją stałą receptą na powstający w głowie chaos przy zbyt dużej ilości danych. 

Polecam każdemu, a jeśli chodzi o fanów kryminałów skandynawskich to powinna to być lektura obowiązkowa. Jeśli jeszcze tego nie zrobiliście, to przeczytajcie koniecznie! 

Moja ocena: 5/6

piątek, 3 sierpnia 2012

"Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" Stieg Larsson




Autor: Stieg Larsson
Tytuł: Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet
Wydawnictwo: Czarna Owca, 2009
Ilość stron: 634



O kultowej już trylogii "Millenium" Stiega Larssona na dzień dzisiejszy słyszeli już chyba wszyscy. Nie inaczej było w moim przypadku, lecz przyszło mi poczekać trochę na możliwość zaznajomienia się z jej treścią. "Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet" to pierwsza część tej serii. To opasłe tomisko z początku nie zdobyło mojej sympatii i nawet odłożyłam czytanie na jakiś czas, lecz potem... no cóż... wsiąkłam w lekturę całkowicie. Jeszcze nie wiem, czy dołączę do fanklubu Larssona. Podejmę decyzję jak przebrnę przez drugi i trzeci tom (oba prezentują się równie okazale).

Lisbeth Salander to dziewczyna obdarzona niezwykłym charakterem. Ta genialna researcherka intryguje już od momentu, gdy po raz pierwszy pojawia się na kartach powieści. Jest dziwna, a jej zachowanie sugeruje, całkowitą niezdolność do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie. Sprawia wrażenie kruchej, słabej, zamkniętej w sobie dwudziestopięcioletniej dziewczyny z wyglądem nastolatki. Ale nich nas pozory nie mylą, bo to piekielnie inteligentna i silna osoba. Jej niepozorna postura kryje w sobie niezwykłą siłę charakteru. Ta dziewczyna jest zdolna do wszystkiego! Postać Mikaela Blomkvista natomiast w porównaniu z Salander wypada trochę słabiej. Dziennikarz i wydawca magazynu "Millenium" nie ma tak barwnej osobowości, ale jednocześnie może to stanowić przeciwwagę dla tajemniczej Lisbeth.

Pewnego dnia do Blomkvista zgłasza się potentat przemysłowy Henrik Vanger z prośbą o pomoc w wyjaśnieniu zagadki sprzed lat. I tu pojawia się mój ulubiony wątek - zaginięcia bez śladu. W 1966 roku znika szesnastoletnia Harriet Vanger, która jakby rozpłynęła się w powietrzu. Prowadzone wówczas śledztwo nigdy nie wyjaśniło, co się z nią stało. Sytuacja jest o tyle zagadkowa, że stało się to na wyspie, która tamtego dnia na skutek wypadku drogowego na jedynej dojazdowej drodze, była zupełnie odcięta od świata. Ciała nigdy nie odnaleziono. Wszystko wskazuje na to, że ewentualnego morderstwa mógł się dopuścić tylko ktoś z klanu Vangerów, przebywających wówczas na wyspie. Kto to był? I dlaczego chciał zabić Harriet?

Blomkvist postanowił, choć bez większego przekonania, spróbować rozwiązać zagadkę. Nagrodą za rok szperania w tajemnicach rodzinnych miały być dostarczone przez Henrika dowody obciążające Wennerströma, oszusta, który wygrał sprawę w sądzie o zniesławienie, doprowadzając Blomkvista do aresztowania (ten wątek stanowił dla mnie najsłabszą część kryminału). Gdy natrafia na pewien ślad, prosi o pomoc Lisbeth. Razem tworzą niezwykły duet, który coraz bardziej zagłębia się w mroczne i przerażające losy rodziny Vangerów.

Swoją drogą zapamiętanie wszystkich imion i koligacji w klanie Vangerów, kto był czyim synem, kto matką, ojcem, bratem itp. to niezły trening dla pamięci :) A kiedy już się przebrnie przez te malutkie przeszkody, można już spokojnie zagłębić się w tę niesamowitą i wciągającą lekturę. Myślę, że zakończenie zaskoczy niejednego czytelnika.       

Czego spodziewałam się po tej książce? W końcu to bestseller, więc chyba moje oczekiwania były troszkę wygórowane, ale absolutnie nie czuję się zawiedziona. Po tym pierwszym tomie szalka mojego odbioru zdecydowanie przechyliła się w stronę zachwytu. Choć drobne rozczarowanie gdzieś tam się z początku pojawiło, ale było tak nieznaczne, że szybko o nim zapomniałam. 

Polecam serdecznie tym, którzy jeszcze nie czytali tego świetnie skonstruowanego kryminału z genialnie poprowadzoną intrygą! Naprawdę warto!!!

Moja ocena: 6/6

czwartek, 2 sierpnia 2012

"Język sekretów" Dianne Dixon



Autor: Dianne Dixon
Tytuł: Język sekretów
Wydawnictwo: Videograf II, 2011
Ilość stron: 301


Jak daleko można posunąć się w swojej zawiści i poczuciu krzywdy? Czy kara za popełniony błąd, może być jeszcze większym błędem? Przekonamy się o tym, czytając debiutancką powieść Dianne Dixon - "Język sekretów".

Początek powieści zapowiada się dość ciekawie. 33-letni Justin Fisher niewiele pamięta ze swego dzieciństwa, nie wie też jaki był powód tego, że żył z dala od swojej rodziny. Dlaczego tak wiele lat z jego życia, prawie całkowicie przesłonięte są lukami w pamięci? Wraz z żoną Amy i synkiem Zackiem przeprowadza się z Londynu do południowej Kalifornii. Tam próbuje dowiedzieć się prawdy o tym, co się z nim działo. Odwiedza swój rodzinny dom, lecz tam dowiaduje się o śmierci swoich rodziców. Mało tego, odwiedzając ich groby na cmentarzu, dokonuje przerażającego odkrycia. Jego oczom ukazuje się jeszcze jeden pomnik... jego własny. Data na nagrobku wskazuje, że został pochowany w wieku czterech lat. Co się stało 30 lat temu? Ile jeszcze tajemnic rodzinnych odkryje Justin? Dlaczego mimowolnie reaguje na imię TJ i kim jest kobieta o płomiennie rudych włosach, której wspomnienie nagle wydobywa się z zakamarków podświadomości Justina?

Książka ma w sobie coś z thrillera psychologicznego i mistery fiction. Jednak dla mnie to w większej mierze powieść w stylu "z życia wzięte", głównie traktujące o ludzkiej krzywdzie, samotności, zniewoleniu i lękach. To, co w moim odczuciu udało się autorce najbardziej, to nakreślenie poruszającego psychologicznego portretu dziecka porzuconego.

Całość dzieli się na dwie części. Jedna z nich przedstawia losy dorosłego już Justina, druga stanowi retrospekcję, w której głównymi bohaterami są Robert Fisher i jego żona Caroline, czyli rodzice Justina. Ostatnimi czasy coraz częściej można spotkać się w książkach właśnie z taką metodą, gdzie równolegle prowadzone są wątki z przeszłości i teraźniejszości, które zazwyczaj na końcu stykają się ze sobą, by dać pełny obraz wszystkich wydarzeń. Podoba mi się to, ponieważ mamy wgląd w całą sytuację z kilku perspektyw, czy to np. chodzi o morderstwo, czy rodzinne tajemnice. Często się więc zdarza, że występuje w takiej powieści kilku narratorów. Czasem jest tylko jeden - trzecioosobowy, lecz tak jak w przypadku "Języka sekretów" każdy rozdział jest opatrzony tytułem, który nosi imię jednego z bohaterów (lub dwóch). Najciekawsze moim zdaniem były rozdziały opisujące losy i uczucia Caroline Fisher.   

Przyznaję, że "Język sekretów" nie wciągnął mnie w swoją fabułę tak, jak tego oczekiwałam. Mimo wszystko dotrwałam do końca. Myślę, że warto tę powieść przeczytać, ale nie sądzę, by na długo zapadła w pamięć. Przynajmniej moją.

Moja ocena: 4/6