wtorek, 24 grudnia 2013

Świateczne życzenia i zaproszenie do głosowania na styczniową literkę :)




Dzisiaj, nadszedł pewien rodzaj ciszy,
Taki w której się dużo usłyszy,
I saneczki w chmurach mknące,
I gwiazdki na ziemie spadające
A gdzie to czujne czekanie?
Poczekajmy, a dzisiejszej nocy cud się stanie.


Kochani, przyjmijcie ode mnie najszczersze życzenia - zdrowych, radosnych Świąt spędzonych w gronie najbliższych, niech te wyjątkowe dni odpędzą złe myśli i troski. Życzę Wam również wielu fantastycznych prezentów, a w szczególności pięknych i wymarzonych stosików z książkami! :)


W tym miejscu chciałabym zaprosić uczestników oraz chętnych do wzięcia udziału w wyzwaniu "Z literą w tle" do głosowania na styczniową literkę! Głosowanie odbywa się TUTAJ.

Wybieramy literkę na styczeń!

Nadszedł czas, by wybrać styczniową literkę :)

Do wyboru zostały:
F, I, J, Ł, O, Q, T, U, X, Y

Tak jak było poprzednim razem, możecie wybrać jedną, możecie połączyć dwie. Pozostawiam Wam całkowicie wolny wybór :)

Swoje typy pozostawcie w komentarzach, a ja je podliczę.

Zapraszam do głosowania!  

sobota, 30 listopada 2013

"Z literą w tle" - podsumowanie listopada i nowa litera na grudzień


To już ostatni miesiąc w historii wyzwania, kiedy decyzja wyboru nowej litery leżała po mojej stronie :) Zamykam losowanie, otwieram głosowanie już na dobre - znaczy się na tyle, na ile wyzwanie przetrwa, a mam nadzieję, że nie tak szybko skończy swój żywot :)
A jeśli chodzi o listopadowe wyniki to...

Ostateczna lista uczestników i ich osiągnięcia przedstawiają się tak:

Nutinka - 4 
Anna.Sakowicz - 2 
miqaisonfire - 2
Aneczka - 1 
anek7 - 1
Anytsuj - 1 
ejotek - 1 
Franca - 1
Gosia B - 1 
la_pinguin - 1 
Lina - 1 
Magda - 1 
magdalenardo - 1 
Sophie di Angelo - 1 
Wiki - 1

Listę lektur naszych uczestników możemy obejrzeć TUTAJ 

Liczba osób, która ukończyła wyzwanie z przeczytaną co najmniej jedną książką - 15
Łączna liczba książek przeczytanych przez uczestników - 19
Autorzy, po których najchętniej sięgaliście to: no cóż, w tym miesiącu lidera nie ma :)

Gratuluję bardzo wszystkim uczestnikom, którym udało się przeczytać chociaż jedną książkę pasującą do wyzwania. Szczególnie gratuluję oczywiście Nutince! :) Drugie miejsce zajęły Anna.Sakowicz i miqaisonfire - brawo! :) Trzecie - należy do wszystkich pozostałych uczestników (hmm... ciekawe jak się pomieścicie na podium?) :)

A teraz nowa literka! Zdecydowaliście, że w grudniu będziemy czytać książki autorów, których nazwisko zaczyna się na literę:

"D"
 
Życzę Wam owocnych poszukiwań :)


P.S. Jeśli ktoś ma jeszcze jakieś linki do recenzji, proszę przesyłać, ponieważ listę mogę bez problemu uzupełnić. Przypominam też, że do końca dnia można zgłosić przeczytane książki w ramach listopadowego wyzwania mimo tego, że nie wyrobiliście się z napisaniem recenzji. Kiedy recenzja zostanie napisana, proszę o przesłanie linku, a wtedy lista zostanie uzupełniona. 

Jak co miesiąc proszę o podmianę linku pod banerkiem, bo jak zwykle założona została nowa zakładka do wyzwania.
Link: http://prywatnyteren.blogspot.com/p/z-litera-w-tle_1498.html


poniedziałek, 25 listopada 2013

Pojedynek nr 8

Pamiętacie jeszcze okładkowe pojedynki? :)

Minęło już sporo czasu od ostatniego głosowania. Miałam tzw. gorszy czas, mało zapału do wszystkiego, a więc i takie sprawy, jak pojedynki zeszły na bardzo daleki plan. Wielu z Was się zorientowało, że przez kilka miesięcy mało mnie było i na moim, i na Waszych blogach, ale mam nadzieję, że już pokonałam kryzys (nie tylko twórczy) i wrócę do życia :) Tak więc dla rozrywki postanowiłam poszperać trochę wśród książkowych okładek i zaproponować Wam coś nowego. Zatem witam Was serdecznie w pojedynku nr 8!

Zanim jednak to nastąpi, przypomnę jeszcze o tym, co działo się w poprzednim pojedynku. Jako że pojawił on się w lipcu, motyw przewodni kojarzył się ze... słońcem i wakacjami. Możemy więc troszkę wrócić myślami do czasu, kiedy kurtki zimowe mogły ewentualnie zajmować miejsce w szafie i nic poza tym. Motywem przewodnim była plaża. Kto nie widział, a jest ciekawy, odsyłam go tutaj.   

Do wyboru mieliście 9 okładek. Plaża na okładce nr 4 była tą, którą najchętniej wybieraliście :) Oto ona:


 
Tym razem przedmiotem naszego zainteresowania będzie po prostu książka :) Nic więcej już dodawać nie muszę :)

Gorąco zachęcam do głosowania na najciekawszą okładkę!

motyw: książka

okładka nr 1

okładka nr 2

okładka nr 3

okładka nr 4

okładka nr 5

okładka nr 6

okładka nr 7

okładka nr 8

Okładka nr 9

Kilka słów o treści książek:

1. Iny Lorentz - "Kasztelanka"
Kontynuacja tragicznych losów pięknej Marii, znanej czytelnikom z bestsellerowej powieści „Nierządnica”. Maria żyje spokojnie i dostatnio u boku ukochanego męża, kasztelana Michaela. Jej szczęście nie ma granic, kiedy wreszcie po latach zachodzi w ciążę. Jednak sielanka nie trwa długo. Wybucha powstanie husytów, Michael udaje się na wojnę i nie wraca z pola bitwy. Maria znów zostaje sama. Na dodatek traci cały majątek i musi uciekać z rodzinnego zamku. W dobie wojen i niepokojów nie pozostaje jej nic innego, jak dołączyć do ciągnących za wojskiem markietanek i rozpocząć pełne przygód oraz niebezpieczeństw życie. Czy Marii uda się ocalić dziecko i odnaleźć męża, w którego śmierć nie chce uwierzyć?

2. Virginia Woolf - "Pokój Jakuba"
To historia Jakuba Flandersa, młodego mężczyzny, który zginął podczas I wojny światowej (pierwowzorem bohatera był zmarły na tyfus brat autorki), opowiedziana przez kobiety jego życia. Podana we fragmentach jako kolaż sytuacji, gestów, rozmów i wrażeń, a przy tym bardzo liryczna i nastrojowa, dla Woolf staje się pretekstem do namysłu nad ludzką percepcją i niemożnością pełnego zrozumienia drugiego człowieka.
  
3. Gloria Goldreich - "Kolacja z Anną Kareniną"
Powieść obyczajowa. Historia sześciu kobiet z Nowego Jorku, które połączyła pasja czytania. Wszystkie mają po trzydzieści parę lat, jest wśród nich samotna matka i szczęśliwa żona, niezamężna flirciara i kobieta, wychowująca autystyczne dziecko. Spotykają się, by dyskutować o ulubionych lekturach, ale książki szybko stają się pretekstem do rozmów o własnych sukcesach i porażkach, o miłości, zazdrości, zdradzie, rodzinie.

4. Izabela Sowa - "Części intymne"
Janusz jest bestsellerowym autorem, jednak nie ma złudzeń co do swojej twórczości. Opowiada o ciekawych wyprawach... nie ruszając się z fotela. Pierwszą książkę stworzył, aby wygrać zakład. I nagle – furora, więc napisał kolejne. Właśnie mozoli się nad czwartą, kiedy dostaje intratną propozycję: udział w serii spotkań z czytelnikami. Choć przez ostatnie lata nigdzie nie wyjeżdżał, przyjmuje wyzwanie.
"Części intymne" to ironiczna powieść o wyprawie w głąb – nie tylko siebie. Historia o polskiej prowincji (nie mylić z Prowansją!), o rynku wydawniczym, krytykach i pisarzach, a przede wszystkim o czytelnikach – tych z miast i miasteczek Polski X, Y, Z.
 

5. Ashton Lee - "Wiśniowy Klub Książki"
Maura Beth organizuje klub książki, aby uchronić lokalną bibliotekę przed zamknięciem. Jej inicjatywa spotyka się z entuzjastycznym przyjęciem. Na wiernych czytelników oprócz interesujących rozmów czekają bowiem pyszne smakołyki.
Klubowicze od dyskusji nad "Przeminęło z wiatrem" przechodzą do plotek, wymiany przepisów, zwierzania się z sekretów i snucia marzeń. Zawiązują się przyjaźnie, a gdy na horyzoncie pojawia się przystojny Jeremy, serce bibliotekarki zaczyna bić szybciej.
Czy popularność klubu pozwoli ocalić bibliotekę?

6. Barbara Rybałtowska - "Kuszenie losu"
"Kuszenie losu" to współczesna powieść obyczajowa, w której tytułowe kuszenie karierą, sławą, uznaniem towarzyszy wątkowi dwuznacznych emocji i miłości do książek. Akcja powieści rozgrywa się w świecie wydawców i pisarzy. Świetne pióro autorki kreśli galerię barwnych postaci. Jak każdą książkę Barbary Rybałtowskiej, "Kuszenie losu" również czyta się jednym tchem to wspaniała lektura ze świetnymi dialogami i żywą akcją.

7. Mike Dooley - "Świat nieograniczonych możliwości"
Mike Dooley to gwiazda z filmu "Sekret" i bestsellerowej książki o tym samym tytule. Swoje nauki przekazuje ludziom z całego świata, mówiąc o szczęściu, życiu i marzeniach. "Świat nieograniczonych możliwości" to nowe, inspirujące spojrzenie na znalezienie swojego prawdziwego celu w życiu, wykorzystanie wyobraźni i zaspokojenie wszystkich pragnień. Mike Dooley wyjaśnia, że marzenia nie są czymś przypadkowym. To przecież właśnie dzięki nim zaczynamy rozumieć prawdę o sobie. Twoje marzenia mają większy sens, niż ci się wydaje. Przypatrz się tak zwanym ludziom sukcesu. Czy są mądrzejsi od ciebie? Czy zasługują na więcej niż ty? Nie! Oni po prostu żyją tak, że świat zaczyna wyciągać do nich pomocną dłoń.
Tajemnica tkwi w tym, że "ludzie sukcesu" potrafią kreować własną rzeczywistość, własną wiarę i swoje szczęście. Każdy nosi w sobie pole nieograniczonych możliwości i sam decyduje, w jaki sposób będzie z niego korzystać. Spełnianie marzeń nie jest kwestią tylko ciężkiej pracy i wysiłku, to bardziej kwestia wiary, oczekiwań i pewności, że robisz to, co zawsze chciałeś robić, że spotykasz ludzi, których chciałeś spotykać i że jesteś dokładnie w tym miejscu, o którym marzyłeś. Otwórz swoje serce i umysł na duchowość, jakiej do tej pory nie znałeś. Największą przygodą jest życie samo w sobie, które daje nam mnóstwo nieograniczonych możliwości. Dzięki nim każdego dnia odkrywamy swoje miejsce na ziemi.

8. Anna jorgensdotter - "Córki gór"
Sandviken, niewielkie miasto w Szwecji, lata 1938-1958. Splecione losy kilkunastu osób, na które wpływa pamięć o nieżyjącej Karin. Sofia, świetnie zapowiadająca się narciarka, odrzuca zaloty nieśmiałego Miltona, by wyjść za mąż za Arvida, co okazuje się największą pomyłką jej życia. Emilia, od dzieciństwa chodząca swoimi drogami, utrzymuje się z pracy własnych rąk, nie rodzi obowiązkowych dzieci i jest w wolnym związku. W niekonwencjonalny sposób żyje również Edwin, płaci jednak za to najwyższą cenę. Irma jest działaczką związkową, komunistką, prawdopodobnie lesbijką. Barbara przyznaje się do bezpłodności spowodowanej nielegalnym usunięciem przedmałżeńskiej ciąży. Jörgensdotter kreśli pojedyncze ludzkie historie na tle wielkich wydarzeń, pisze o uwarunkowaniach społecznych, które podcinają skrzydła, pokazuje różne oblicza miłości. W jednym z wywiadów nazwała "Córki gór" „brutalną mieszanką faktów i fikcji". W trakcie pracy nad książką przeprowadziła kwerendę w archiwum miasta, wykorzystała też opowieści swojej babci. 
 
9. Diane Setterfield - "Trzynasta opowieść"  
Powieść o tych, którzy kochają książki, dla tych, którzy kochają książki.
Obie są samotne.
Obie skrywają bolesną tajemnicę swoich narodzin.
Obie zamknęły się w świecie książek.
Margaret Lea - zwyczajna dziewczyna, córka antykwariusza z Cambridge, która bardziej kocha książki niż ludzi, i Vida Winter - największa pisarka naszych czasów, żyjąca z dala od świata, tajemnicza legenda łącząca siłę starożytnej bogini i czarownicy. Vida Winter nie ma prawdziwego nazwiska, za to ma setki biografii. Żadna nie jest prawdą. Wszystkie są zmyśleniem. Teraz ponaglana śmiertelną chorobą chce wreszcie wyjawić prawdę. Prawdę, która prześladowała ją przez całe życie. Wybiera Margaret a dlaczego? Skąd wie, że tylko ta dziewczyna ją zrozumie? Rozpoczyna się walka z prawdą i o prawdę. Ożywają wielkie uczucia, grzeszne namiętności, przeklęte i tragiczne postaci, duchy przeszłości. Porywa nas magia urzekającej opowieści.

 
Opisy pochodzą ze strony lubimyczytać.pl 

czwartek, 21 listopada 2013

Ważna informacja w sprawie wyzwania!

Mam dla Was - uczestników wyzwania "Z literą w tle"- pewną niespodziankę :)
Dotyczy ona małej (albo wielkiej, zależnie od punktu widzenia :)) zmiany w zasadach typowania literki na kolejny miesiąc. Nie wiem czy wyzwanie doczeka się drugiej edycji (to będzie zależało w zasadzie od Was), ale gdyby miała ona nastąpić, z pewnością wezmę pod uwagę Wasze podpowiedzi (dziękuję Wam za nie!) dotyczące właśnie wyboru literki. Otóż miałoby to wyglądać tak, że wytypuję pięć liter, a Wy wybierzecie taką, która Wam będzie najbardziej odpowiadała :)    




I tak miało być za jakiś czas, ale... będzie już teraz, a co! :) I nie pięć liter, a wszystkie, które nam pozostały :) 

Oto one:
D, F, I, J, Ł, O, Q, T, U, X, Y

Możecie wybrać jedną, możecie połączyć dwie. Pozostawiam Wam całkowicie wolny wybór :) I żeby było jasne - to, co wybierzecie, będzie obowiązywało w grudniu!

Swoje typy pozostawcie w komentarzach, a ja je podliczę. Zamieszczenie sondy na blogu chwilowo pozostaje poza zasięgiem moich umiejętności, więc mam nadzieję, że mi to wybaczycie :)

Zapraszam do głosowania!  

poniedziałek, 18 listopada 2013

Głos Czytelnika


Kochani, chciałam się z Wami podzielić pewnym pomysłem, który krążył mi po głowie już od dawna. Kiedyś chodząc po księgarni, pomyślałam, że byłoby fajnie gdyby ktoś zabrał się za wydawanie gazetki z recenzjami napisanymi przez blogerów (może coś takiego już istnieje, ale ja o tym nie wiem). Materiału nie brakuje i jest go coraz więcej, a to by była dodatkowa świetna promocja dla książek :) Druga rzecz, która przyszła mi do głowy, to właśnie spora ilość pojawiających się codziennie na blogach ciekawych recenzji. W moim przypadku to jest wręcz fizycznie niemożliwe, by przeczytać wszystko! A szkoda, bo wiele tekstów jest naprawdę bardzo dobrych i inspirujących, lecz do nich po prostu nie docieram.

Przyznaję się - mam w sobie coś z badacza, naukowca i recenzja nie interesuje mnie tylko pod kątem przekazu, ale także formy. Brakuje mi takiego miejsca, do którego mogłabym w każdej chwili wejść i przeczytać teksty, które w jakiś sposób się wyróżniają. I takie miejsce właśnie chciałabym stworzyć. W ten sposób narodził się projekt "Głos Czytelnika", w którym będę zamieszczać linki do upolowanych przeze mnie najciekawszych recenzji. Tylko że... jak już wspomniałam, nie jestem w stanie dotrzeć do wszystkich interesujących tekstów. Może mi pomożecie? A może stworzycie razem ze mną taki spis? Wiadomo, są różne gusta, ale tu chodzi o wyłapywanie takich tekstów, że po ich przeczytaniu cisną Wam się na usta słowa "genialna recenzja". Właśnie czegoś takiego szukam! :) "Głos Czytelnika" może być nie tylko moim głosem, ale również Waszym. Co o tym myślicie? :)


wtorek, 12 listopada 2013

"Lewa strona życia" Lisa Genova








Autor: Lisa Genova
Tytuł: Lewa strona życia
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc, 2013
Ilość stron: 408



 Jesteś królikiem czy żółwiem?

Zastanawiacie się pewnie, dlaczego zadałam na początek takie dziwne pytanie. Ale zastanówcie się chwilę, czy pędzicie przez życie niczym królik, który nastawiony jest przede wszystkim na szybkość, osiągnięcie wszystkich obranych wcześniej celów, na precyzyjne wyliczenie każdej minuty z dostępnych 24 godzin na dobę? Czy dążycie za wszelką cenę do sukcesu, a przy tym także do osiągnięcia wysokich standardów życia i zabezpieczenia materialnego dla siebie i całej rodziny? Niektórzy może pomyślą, że przecież nie ma w tym nic złego, że nie można pogardzać człowiekiem, który osiągnął tak wiele, jest na szczycie dzięki swojej ciężkiej pracy. Może być on wręcz wzorem do naśladowania dla wielu ludzi. Jednak nie wszystkim udaje się odnaleźć w tym szaleńczym tempie czasu na chwilę wytchnienia, nie próbują nawet zasmakować się w zupełnie dla nich odmiennym - żółwim tempie. Nabierając rozpędu, nie potrafią (lub nie chcą) zwolnić. Bywa czasem tak, że prędkość jest tak duża, że człowiek "wypada z zakrętu" i nic innego już nie może się wydarzyć, oprócz... katastrofy. O tym właśnie jest "Lewa strona życia".

Sarah Nickerson to postać, której tempo życia ciężko nazwać nawet króliczym. Bardziej odpowiednie wydaje się w tym miejscu określenie - superkrólicze. To silna, bystra, odnosząca spore sukcesy w pracy kobieta, żona równie ambitnego męża oraz matka trójki dzieci. Świetnie zorganizowana perfekcjonistka, wydaje się nad wszystkim panować. Choć na wiele rzeczy brakuje jej czasu (szczególnie dla swoich dzieci), mimo wszystko jest zadowolona z życia. Jednak...
"Wydaje mi się, że jakaś mała cząstka mnie wiedziała, że w moim życiu brakuje rozwagi. Od czasu do czasu szeptała - 'Sarah, zwolnij proszę. Tak się nie da. Nie możesz tego wszystkiego ciągnąć'. Ale reszta mnie, ta silna, bystra i nastawiona na sukces, sukces, sukces - zupełnie tego nie słuchała".
Jej pozornie idealny i poukładany świat zmienia się pewnego dnia o 180 stopni. Chwila nieuwagi za kierownicą samochodu sprawia, że życie bohaterki podzieli się na dwie części - sprzed i po wypadku. Sarah trafia do szpitala z poważnym urazem głowy, który pozostawi po sobie pewien niecodzienny ślad. Otóż konsekwencją tego urazu jest zespół nieuwagi stronnej, a to oznacza, że Sarah przestaje być świadoma istnienia lewej strony - zarówno wszystkiego, co widzi, ale także swojego ciała. Nie ma pojęcia, co się dzieje z jej lewą ręką czy nogą. Uniemożliwia jej to wykonywanie zupełnie podstawowych czynności np. chodzenia. Możecie wyobrazić sobie, co czuje kobieta, która, do tej pory zupełnie niezależna, nie może sama się ubrać, umyć czy skorzystać z toalety. Nie mówiąc już o powrocie do pracy, którą kocha. Nikt nie wie, kiedy objawy ustąpią, i czy w ogóle to nastąpi. Sarah zaczyna żmudny proces rehabilitacji, wierząc, że również w tym przypadku osiągnie sukces, i po powrocie do pełnej sprawności, wróci do poprzedniego życia. Czy to pragnienie powrotu do zdrowia stanie się jednak rzeczywistością?

"Lewa strona życia" to powieść wypełniona po brzegi emocjami. Żal, smutek, rozgoryczenie i łzy mieszają się z determinacją, siłą, radością z drobnych sukcesów. Walka o stracone zdrowie staje się dla bohaterki priorytetem. Jest jeszcze pewien aspekt całej tej sytuacji, który niesie ze sobą pozytywne przesłanie. Sarah dostrzega w samej sobie pewną zmianę, która pewnie nigdy by nie nastąpiła, gdyby nie wypadek. Dla osoby, która prowadziła życie w ciągłym biegu, wymuszony bezruch stał się strasznym i bolesnym doświadczeniem, ale właśnie to sprawiło, że miała czas, by się wreszcie uważniej przyjrzeć otoczeniu, a szczególnie swojej rodzinie. 

Autorka nakreśliła przejmujący, wnikliwy, a przede wszystkim bardzo wiarygodny portret psychologiczny kobiety dotkniętej ułomnością, burzącą jej dotychczasowe życie. Przemiana jaka się w niej dokonała (w jakim stopniu? - odsyłam do lektury) jest bardzo naturalna. Jest to niewątpliwie jeden z elementów wpływających na wysoką jakość powieści.

"Lewa strona życia" z pewnością skłania do refleksji. W trakcie czytania książki często może nasuwać się pytanie: co by było gdyby? Nawet jeśli nie prowadzi się superszybkiego życia. Zaletą powieści jest również to, że choć porusza trudny temat, nie jest ona pozbawiona elementów humorystycznych. Dla mnie osobiście spotkanie z "Lewą stroną życia" było wspaniałym i fascynującym doświadczeniem. Polecam ją każdemu, bez wyjątku.

Moja ocena: 6/6

poniedziałek, 4 listopada 2013

Jestem uzależniona...

Jestem uzależniona! I to bardzo poważnie!
Nie potrafię wyjść z domu, jechać na zakupy i przyjechać z pustymi rękami. Wszystko przeżyję, ale brak nowego książkowego zakupu - nie! Zaczynam już przeginać, ale co zrobić, skoro to jest silniejsze ode mnie?
Na poważnie - zaczynam już się nad sobą zastanawiać...

A tymczasem :D pokażę Wam, jakie mam najbliższe plany czytelnicze :)



"Czarownica z Funtinel" Albert Wass
Ta książka to mój skarb. Czytam ją, a raczej dawkuję ją sobie już od wakacji. Zbliżam się jednak do końca, więc niedługo powinnam coś o niej napisać. Dodam tylko, że to długie czytanie nie ma nic wspólnego ze sporą ilością stron czy brakiem czasu. Chodzi o coś innego, ale o tym napiszę wkrótce :)






Kate Morton - "Strażnik tajemnic"
"Pożyczka" od siostry - dziękuję! :* Na szczęście moja siostra do czytania książek także podchodzi z ogromną pasją. I na szczęście dla mnie dużo też ich kupuje :) Często coś sobie od niej pożyczam, więc niejako chroni mnie od całkowitego bankructwa (i załamania nerwowego mojego męża ;)).
 






Kate Morton - "Zapomniany ogród"
j.w.
 








Anna M. Nowakowska - "Dziunia"
Trudno przejść obojętnie koło takiego tytułu. Jeszcze trudniej odłożyć książkę na miejsce po tym, jak się przeczyta opis. Najtrudniej zaś przeoczyć naklejkę z napisem "-25%" i uciszyć w głowie ten natrętny głos: "okazja, okazja, okazja, skorzystaj z niej póki możesz!" :)







Lisa Genova - "Lewa strona życia"
Nic dodać, nic ująć. Tę książkę bardzo chciałam poznać i nie było takiej siły, która nie pozwoliłaby mi jej kupić :)









Cormac McCarthy - "Sunset Limited"
To jedna z najcenniejszych perełek w mojej osobistej biblioteczce. Przeczytałam ją natychmiast po zakupie. Po prostu nie mogłam dłużej czekać. No i nie zawiodłam się. To niesamowita lektura! Aktualnie dojrzewam do napisania recenzji.







Nicholas Evans - "Odważni"
W tym momencie nie mam jeszcze wyrobionego zdania na temat tej książki. Myślę jednak (przeczucie?), że czeka mnie z nią ciekawa czytelnicza przygoda.






 

Eowyn Ivey - "Dziecko śniegu"   
Świeżuteńki zakup :) Co mnie do niego skłoniło? No cóż, to była miłość od pierwszego wejrzenia :) Nie mogło być inaczej - ta książka przyciągnęła mnie do siebie niczym magnes. Co prawda nie kupiłam jej od razu, ale wróciłam po nią już po kilku dniach. Nie wytrzymałam, musiałam ją mieć. A do tego ten opis: "Opowieść o pragnieniu miłości i szczęścia inspirowana starą rosyjską baśnią". Uwielbiam stare rosyjskie baśnie (nawet już wiem, o którą tu chodzi :)).   



Podoba Wam się coś z tych moich podszytych nałogiem nabytków? :)

czwartek, 31 października 2013

"Z literą w tle" - podsumowanie października i nowa litera na listopad


"Słońce listopada mrozy zapowiada"

Październik zaliczony! :) Choć w tym miesiącu były aż trzy literki, to jednak okazało się, że sprawiły one trochę trudności. Mam nadzieję, że listopadowa litera okaże się dla Was dużo łaskawsza :) Tymczasem gratuluję wszystkim uczestnikom, którym udało się przebrnąć przez litery Z, Ź, Ż. 



Ostateczna lista uczestników i ich osiągnięcia przedstawiają się tak:

Nutinka - 10
anek7 - 3

Lina - 3
Asia Hadzik - 2
Aneczka - 1
 

ejotek - 1
Franca - 1
Gosia B - 1
Kasia Roszczenko - 1
koczowniczka - 1

la_pinguin - 1
madziusia - 1
Magda - 1
Mariola S. - 1
miqaisonfire - 1
Wiki - 1


Listę lektur naszych uczestników możemy obejrzeć TUTAJ 

Liczba osób, która ukończyła wyzwanie z przeczytaną co najmniej jedną książką - 16
Łączna liczba książek przeczytanych przez uczestników - 30
Autorzy, po których najchętniej sięgaliście to: Carlos Ruiz Zafon, Bogna Ziembicka, Krzysztof Ziemiec i Roger Zelazny.

W tym miesiącu wyniki osiągnięte przez Nutinkę zdecydowanie wybijają się przed szereg i to właśnie do niej należy najwyższe miejsce na podium :) Drugie miejsce należy do anek7, na trzecim zaś muszą się zmieścić dwie osoby - Asia Hadzik i Lina :) Brawa dla wszystkich!  
Pozostałym uczestnikom również gratuluję wyników!







A teraz nowa literka! W listopadzie będziemy czytać książki autorów, których nazwisko zaczyna się na literę:

"E"

Od początku istnienia wyzwania trafiła nam się tylko jedna samogłoska. Nadarzyła się więc idealna okazja, by zmienić te statystyki :)
Tradycyjnie zapytam - macie już jakieś swoje typy?

Życzę Wam owocnych poszukiwań i czekam na zgłoszenia :)

P.S. Jeśli ktoś ma jeszcze jakieś linki do recenzji, proszę przesyłać, ponieważ listę mogę bez problemu uzupełnić. Przypominam też, że do końca dnia można zgłosić przeczytane książki w ramach październikowego wyzwania mimo tego, że nie wyrobiliście się z napisaniem recenzji. Kiedy recenzja zostanie napisana, proszę o przesłanie linku, a wtedy lista zostanie uzupełniona. 

Jak co miesiąc proszę o podmianę linku pod banerkiem, bo jak zwykle założona została nowa zakładka do wyzwania.
Link: http://prywatnyteren.blogspot.com/p/blog-page_8521.html


środa, 23 października 2013

"Ślepowidzenie" Peter Watts









Autor: Peter Watts
Tytuł: Ślepowidzenie
Wydawnictwo: MAG, 2013
Ilość stron: 416



Na science fiction znam się tyle co nic. Jedna przeczytana (i to dawno temu) książka z tego gatunku nie czyni ze mnie choćby marnego znawcy tematu. Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie spróbowała się zapuścić w te niezbadane jeszcze przeze mnie tereny. "Ślepowidzenie" stało się moim eksperymentem, dzięki któremu mogłam swobodnie poruszać się po nieznanych obszarach, mogłam go zbadać, poznawać, doświadczać, doznawać, odczuwać, poddawać się biegowi wydarzeń, przebywać w kompletnie mi obcym świecie, a właściwie wszechświecie. Przyznaję, że Watts stworzył dla mnie trudne zadanie, ponieważ jego powieść nie należy do łatwych. To ambitna, wymagająca literatura z solidną dozą nauki, która początkowo była dość... kłopotliwa w odbiorze. Myślę, że dla każdego laika taka by była. Ale... to był tylko chwilowy zgrzyt, bo z czasem umysł niejako przestraja się do tego typu (czyli naukowych) danych, ułatwiając tym samym lekturę. 

Mamy rok 2082. Postęp cywilizacyjny jaki dokonał się na Ziemi, tworzy dość ponury obraz. Kontakty międzyludzkie ograniczają się właściwie do niezbędnego minimum. Coraz więcej ludzi przedkłada samotność nad bliskimi relacjami z drugim człowiekiem. Rozwój techniki to nie tylko więcej możliwości i poszerzanie horyzontów. To także degradacja emocji, dystans, wyobcowanie, zamykanie się w swoim własnym świecie - bycie obcym wśród swoich. I tu należy zadać sobie pytanie - a co się stanie, kiedy ludzkość stanie w obliczu spotkania z prawdziwymi Obcymi? 

Zaczęło się od Świetlików, czyli wielu tysięcy sond rozsianych wokół całej naszej planety. Szybko stało się jasne, że zanim samoistnie spłonęły, najpierw zrobiły zdjęcie. Cały świat przyłapany in flagranti na panoramicznej, kombinowanej stop-klatce. Kto je wysłał i dlaczego? Należało to sprawdzić, dlatego w przestrzeń kosmiczną został wysłany statek "Tezeusz" z dość hmm... osobliwą załogą, wśród której znalazł się wampir. Jednak niech nie zwodzi Was pierwsze skojarzenie z postaciami znanymi nam z młodzieżowych powieści. Istnienie tego wampira ma swoje naukowe podłoże. Watts tak to opisuje: "Bo wampiry wróciły - ożywione voodoo paleogenetyki, poskładane do kupy ze śmieciowych genów, skamieniałego szpiku kostnego, zanurzonego w krwi socjopatów i wysoko funkcjonujących autystyków". Przyjemniaczek, prawda? A tak się jeszcze ciekawie składa, że to on właśnie dowodzi misją. Na pokładzie "Tezeusza" znajduje się m.in. także Siri Keeton, pozbawiony połowy mózgu obserwator i jednocześnie nasz narrator, dzięki któremu możemy poznać cały przebieg wyprawy.  

"Ślepowidzenie" daje nam pewne wyobrażenie o pierwszym kontakcie z Obcym. Nie jest to oczywiście nowatorski pomysł, gdyż takich "pierwszych kontaktów" mieliśmy już sporo czy to w literaturze, czy w filmie. Jednak Obcy wg Wattsa w niczym nie przypomina znanych nam form inteligentnych (lub wręcz przeciwnie) potworów lubujących się w ludzkim mięsie bądź humanoidalnych postaci z dużymi głowami czy tym podobnych tworów. Tu spotkała mnie niespodzianka, bo wizja autora jest trochę inna i przy tym niezwykle interesująca. Przyznaję się, kupiłam tę wersję w całości, bez zbędnych pytań. W tym wszystkim nie należy jednak stracić z oczu istoty powieści. Nie jest nią tak naprawdę kontakt z Obcymi. Jest on tylko pretekstem do zajrzenia w głąb psychiki człowieka, zastanowienia się nad działaniem ludzkiej świadomości, bo czyż to nie właśnie ona lubi płatać nam różne figle? I czymże jest owe tytułowe ślepowidzenie? 

Powieść Wattsa to intelektualne wyzwanie, któremu należy poświęcić wiele uwagi. Zmusza do przemyśleń nad wieloma ważnymi kwestiami, przy tym jest w jakiś sposób niepokojąca, gdyż wydaje się, że przebieg wydarzeń wcale nie jest taki niemożliwy. Wiarygodne naukowe podstawy teorii wysuwanych przez autora nie wzięły się znikąd. Mają one solidne podstawy w istniejących rzeczywiście publikacjach naukowych.  

Dla kogo jest ta powieść? Przede wszystkim dla wielbicieli science fiction - to jasne. Ale polecam też ją tym wszystkim, którzy nie boją się czytelniczych wyzwań.             

Moja ocena: 5,5/6


Za egzemplarz bardzo dziękuję Wydawnictwu MAG


poniedziałek, 21 października 2013

"Wyspa z mgły i kamienia" Magdalena Kawka







Autor: Magdalena Kawka
Tytuł: Wyspa z mgły i kamienia
Wydawnictwo: MG, 2013
Ilość stron: 228



Julia to na pierwszy rzut oka stereotypowa kobieta po pięćdziesiątce. Typowa Matka Polka, która wychowała swoje dwie córki w myśl zasady "one są ważne, ja... trochę mniej". Przez większość swojego życia odgrywała rolę zapracowanej matki, która jednocześnie zastępuje swemu potomstwu ojca, i nie ma czasu na nic. Ani na czytanie książek, ani na podróżowanie, ani na ułożenie sobie życia, ani nawet na marzenia... Codzienne obowiązki wypełniały po brzegi każdy dzień.
Matka Boska Gotująca
Matka Boska Podwożąca
Matka Boska Niespełnionych Marzeń
A kiedy na horyzoncie pojawił się wreszcie mężczyzna, z którym wydawało się, że mogłaby stworzyć stały związek, okazuje się, że słowa "żyli długo i szczęśliwie" tej akurat dwójki nie dotyczą. Julia zostaje sama.
Matka Boska Porzucona
Przychodzi w końcu taki moment, że trzeba spojrzeć na swoje życie z zupełnie innej perspektywy, podsumować je nieco i wyciągnąć odpowiednie wnioski.  I Julia, jako matka już dorosłych córek, właśnie to zrobiła. Zrozumiała, że poświęcając się rodzinie i pracy, gdzieś po drodze zgubiła samą siebie. Podjęła decyzję - niektórzy pomyślą, że ryzykowną, wręcz szaloną, inni zaś, że odważną, ale potrzebną. Będąc tuż przed emeryturą, postanowiła zwolnić się z pracy, sprzedać kamienice do niej należące, a za otrzymane pieniądze kupić sobie domek... na Krecie. Szukając ciszy i spokoju, w ten oto sposób trafia w miejsce, które da jej wszystko oprócz... upragnionego spokoju. Jej życie nabierze niespodziewanego rozpędu, a gdzieś po pięknych, choć surowych kreteńskich terenach porusza się ktoś, kto spowoduje, że bicie serca Julii nabierze szybszego tempa.

Przyznaję, że to dość schematyczne poprowadzenie fabuły. Trudno się tu doszukiwać czegoś, czego jeszcze nie było. Ale... to w sumie nie ma większego znaczenia w kontekście oczekiwań, jeśli chodzi o literaturę kobiecą. Z założenia lektura powinna być przyjemna i ciekawa, a "Wyspa z mgły i kamienia" świetnie to założenie realizuje. Ciut (a może nawet więcej) interesującej historii i archeologii, opisy przyrody, kryminalna zagadka - to tylko kilka z wielu detali, które sprawiają, że powieść nie jest nudna. A gdy dodamy do tego jeszcze doświadczenia Julii z lokalną społecznością, będzie jeszcze ciekawiej. Wydaje się, że osiedleni w miasteczku cudzoziemcy, mają więcej do powiedzenia niż rdzenni mieszkańcy. Ci z kolei stanowią pewien kontrast dla trybu życia zagranicznych turystów. Nikt się nie spieszy, wszystko toczy się swoim spokojnym, utartym rytmem. Julia wiele razy od nich słyszała: wy macie zegarki, my mamy czas. Ach, co za fantastyczne podejście!

Jeśli choć trochę czujecie się zachęceni, to polecam sięgnąć po powieść Magdaleny Kawki. Zwracam się tu szczególnie do wielbicielek literatury kobiecej, które nie powinny poczuć się zawiedzione.

Moja ocena: 4,5/6



Za egzemplarz bardzo dziękuję Wydawnictwu MG

                 


 Recenzja bierze udział w wyzwaniu: "Pod hasłem"

środa, 9 października 2013

"Dziewczyny atomowe" Denise Kiernan







Autor: Denise Kiernan
Tytuł: Dziewczyny atomowe
Wydawnictwo: Otwarte, 2013
Ilość stron: 420




Ze świecą szukać tego, kto jeszcze nie słyszał o tej książce i kto nie natknął się na choćby jedną jej recenzję. Zapewne też grono osób mogących pochwalić się znajomością treści "Dziewczyn atomowych" jest również spore. Już wiemy zatem, że tematyka książki obraca się wokół działań prowadzących do powstania bomby atomowej i niebagatelnej roli kobiet w tejże działalności. Wykorzystam Waszą wiedzę i nie będę się skupiać na tym, co jest podstawą tej historii, ale na tym, co stanowi tło - nie mniej ważne i nie mniej interesujące.

Oak Ridge to miasto, które powstało w wielkim pośpiechu. Miasto-widmo owiane wielką tajemnicą, które od momentu swojego powstania do końca wojny nie widniało na żadnej mapie. To również miejsce, które stało się scenerią dla wydarzeń mających ogromne znaczenie dla historii świata. Jego początki są jednak mniej chwalebne. Ludzie zamieszkujący tereny, na których miało powstać Oak Ridge, zostali wysiedleni, a nawet można się pokusić o stwierdzenie - w wielkim pośpiechu przegnani. Opustoszałe farmy, puszczone samopas bydło włóczące się po okolicy, książki, fotografie, buty, garnki, narzędzia i resztki dobytku - to wszystko, co zostało po dawnych mieszkańcach. 

Kolejne dni, tygodnie, miesiące to czas, w którym rozrastało się w błyskawicznym tempie nie tylko Oak Ridge, ale również tworzące je społeczeństwo. Potrzebowano wielu rąk do pracy, dlatego też rekrutacja nowych osób przebiegała sprawnie i szybko. Wielu młodych ludzi trafiło do tego miejsca zachęconych większymi zarobkami i przekonaniem, że z ich pomocą uda się szybciej zakończyć toczącą się wojnę. Życie w tak wielkim zgromadzeniu osób pochodzących z różnych przecież środowisk nie było łatwe, ale mogło być w jakimś stopniu niezwykłe, a nawet ekscytujące. Oak Ridge pod wieloma względami było "znakomitym miejscem dla młodych ludzi, których entuzjazm przewyższał zmęczenie, a chęć przeżycia przygód była ważniejsza od trudności dnia codziennego". Wspólne spotkania sprzyjały powstawaniu nowych przyjaźni, a nawet miłości.

Jest jednak druga, ciemna strona medalu. Tęsknota za domem, za rodziną, poczucie nieustannego strachu o każde wypowiedziane słowo, atmosfera tajemniczości, ciasne lokale i całkowita izolacja od reszty świata - to tylko kilka kwestii, które sprawiały, że dla niektórych życie w Oak Ridge było trudne do wytrzymania.  

Rodzące się nowe społeczeństwo musiało jakoś dać sobie radę w tych trudnych warunkach. Miejsce, w którym przyszło jej się kształtować, tworzyło jednak pewne... komplikacje. Przykładowo 17 października 1943 r. w miejscowej gazecie "Oak Ridge Journal" pojawiła się taka oto notatka:
"Czy wiecie, że... w związku z pewnymi okolicznościami, na które nie mamy żadnego wpływu, nie możemy na razie drukować w naszej gazecie żadnych nazwisk. To wyjaśnia, dlaczego nie publikujemy wiadomości, ani nawet wyników rozgrywek w kręgle (...). Jesteśmy wyjątkowi - to jedyna gazeta w kraju, która nie publikuje żadnych wiadomości".
Warto sięgnąć po "Dziewczyny atomowe", by samemu przekonać się, jak wyglądało życie mieszkańców Oak Ridge, a przy okazji poszerzyć swoją wiedzę i dowiedzieć się - jak to z tą bombą atomową naprawdę było.             

Moja ocena: 5/6



       
Za egzemplarz bardzo dziękuję wydawnictwu Otwarte

poniedziałek, 30 września 2013

"Z literą w tle" - podsumowanie września i nowa literka na październik

"Gdy październik ciepło trzyma, zwykle mroźna bywa zima"

Przybywam do Was z podsumowaniem nieco spóźniona z dwóch powodów. Po pierwsze, moja popołudniowa drzemka nieco się przedłużyła, oczywiście bez mojego pozwolenia! Tak jakoś wyszło... :) Po drugie, mój sprzęt odmawia mi dziś odpowiedniej współpracy i nie robi tego, czego od niego wymagam. Przykładowo nie chce mi zaktualizować wyników w tabelce po prawej stronie, dlatego mogą być one nieco mylące. Grr...
Ale w tym poście wszystko jest tak, jak powinno, więc przedstawię Wam wyniki wrześniowego wyzwania z literą N.

Ostateczna lista uczestników i ich osiągnięcia przedstawiają się tak:

Nutinka - 10 
Gosia B - 2 
Kasia Roszczenko - 2 
Magda - 2
natanna - 2 
Wiki - 2 
Aneczka - 1 
anek7 - 1
Betka - 1 
ejotek - 1 
FC Zuzia - 1 
Kinga - 1 
la_pinguin - 1 
madziusia - 1 
Mariola S. - 1 

Listę lektur naszych uczestników możemy obejrzeć TUTAJ 

Liczba osób, która ukończyła wyzwanie z przeczytaną co najmniej jedną książką - 22
Łączna liczba książek przeczytanych przez uczestników - 45
Spośród wszystkich autorów najchętniej sięgaliście w tym miesiącu po książki Marii Nurowskiej.

W tym miesiącu nie mam dla Was zaskakujących wiadomości, jeśli chodzi o wygraną. Królowa Nutinka wciąż pozostaje Królową bez dwóch zdań! Wynik mówi sam za siebie :) Jeśli chodzi o drugie miejsce, to... hmm... no... do mnie ono należy :) Przyszalałam trochę. Ciekawa jestem, czy kiedykolwiek uda mi się jeszcze powtórzyć ten sukces :) Trzecie miejsce na podium zajmuje Książkowe zauroczenie. Brawa się należą! :)  
Pozostałym uczestnikom również gratuluję wyników!

A teraz to, na co już pewnie czekacie, czyli nowa literka! A właściwie literki, bo w październiku rządzić będą:

"Z,Ź,Ż"

W pierwotnej wersji miało być tylko "Z", ale postanowiłam nie rozdzielać jej ze swoimi "siostrami", czyli "Ź" i "Ż". Mam nadzieję, że Wam to odpowiada.
Tradycyjnie zapytam - macie już jakieś swoje typy?

Życzę Wam owocnych poszukiwań i czekam na zgłoszenia :)

P.S. Jeśli ktoś ma jeszcze jakieś linki do recenzji, proszę przesyłać, ponieważ listę mogę bez problemu uzupełnić. Przypominam też, że do końca dnia można zgłosić przeczytane książki w ramach wrześniowego wyzwania mimo tego, że nie wyrobiliście się z napisaniem recenzji. Kiedy recenzja zostanie napisana, proszę o przesłanie linku, a wtedy lista zostanie uzupełniona. 

Jak co miesiąc proszę o podmianę linku pod banerkiem, bo jak zwykle założona została nowa zakładka do wyzwania.
http://prywatnyteren.blogspot.com/p/blog-page_1341.html


niedziela, 29 września 2013

2 x Nesbo + Nurowska




Autor: Jo Nesbo
Tytuł: Człowiek nietoperz
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Ilość stron: 344


Nie przepadam zbytnio za czytaniem serii od środka lub od końca, dlatego też postarałam się bardzo, by moja znajomość z norweskim policjantem Harrym Hole rozpoczęła się tak, jak się należy, czyli od początku. Spodziewając się (jak przystało na skandynawski kryminał) skandynawskich klimatów, ku niemałemu zaskoczeniu, przeniesiona jednak zostałam wraz z bohaterem w kompletnie inne rejony świata mianowicie do Australii. Tam główny bohater miał rozwiązać zagadkę związaną ze śmiercią swojej rodaczki, Inger Holter.

Zmianę klimatu uważam za całkiem udane wyjście poza pewien schemat. Nieco egzotyki wniósł w ten kryminał również fakt, że w znalezieniu mordercy pomagał Harry'emu nie kto inny, jak rdzenny mieszkaniec Australii - Aborygen Andrew Kensington. To właśnie on stanie się kimś w rodzaju przewodnika po kontynencie nie tylko w sensie geograficznym, ale przede wszystkim kulturowym, historycznym oraz politycznym. Fabułę wzbogacają również wplecione w nią legendy, które wcale nie są bez znaczenia.

"Człowiek nietoperz" posiada w zasadzie wszystko to, co powinien mieć dobry kryminał. Jest napięcie, są zwroty akcji, jest ciekawy pomysł na intrygę kryminalną, gdzie rozwiązanie nie jest takie oczywiste (przynajmniej dla mnie ono nie było), no i jest Harry Hole - żaden tam superbohater, choć... zastanawia mnie fakt jego błyskawicznej niemal regeneracji po każdorazowym spuszczonym mu porządnym łomocie. Ale nie wnikam, w sumie bohater na wiecznej rekonwalescencji, to żaden bohater. I tego się trzymajmy. Co do akcji - na początku troszkę się ona wlecze, co może niektórym przeszkadzać, ale potem nabiera tempa i jest już w porządku.

Przyznam się, że zabierając się za pierwszą część cyklu, spodziewałam się wielkiego WOW, a dostałam trochę mniejsze wow. Może dlatego, że miałam wobec niej zbyt mocno wygórowane oczekiwania. "Człowiek nietoperz" na tyle mi się jednak podobał, że zaostrzył mój apetyt na drugą część cyklu, a może nawet na więcej...

Moja ocena: 4,5/6           




Autor: Jo Nesbo
Tytuł: Karaluchy
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Ilość stron: 320


Tym razem udajemy się wraz z Harrym do Bangkoku, stolicy Tajlandii. To miasto-raj dla ludzi, mogących realizować na co dzień głęboko skrywane, nierzadko perwersyjne potrzeby seksualne, nawet te, w którym biorą udział dzieci. Jest to miejsce duszne, zakurzone, dręczone nieznośnymi upałami i nieustannym hałasem, gdzie kierowcy nierzadko sami, w zależności od sytuacji, ustalają prawa dotyczące ruchu drogowego.  

Harry Hole musi odnaleźć się w tych, delikatnie mówiąc, niesprzyjających warunkach. Pokonanie bariery kulturowej jak i też językowej, a przede wszystkim pokonanie swoich własnych słabości przysparza mu dodatkowych problemów. Harry jest bowiem alkoholikiem. Walka z samym sobą nie jest dla niego łatwa, ale musi przecież skupić się na stojącym przed nim zadaniu. Otóż w jednym z tajlandzkich domów publicznych znaleziono ciało zamordowanego norweskiego ambasadora. Sprawa jest na tyle poważna, że jej ujawnienie może grozić skandalem na międzynarodową skalę. Hole szybko odkrywa, że chodzi tu o coś więcej niż tylko o morderstwo. O co? No cóż, po tę wiedzę odsyłam oczywiście do lektury "Karaluchów".

Niespodzianek nie było. I tym razem było wszystko, co potrzeba, by czas spędzony z kryminałem Nesbo nie uważać za stracony. Autor kolejny raz tak mnie zakręcił, tak zamotał, że moje wszelkie domysły dotyczące sprawcy morderstwa były w zupełności chybione. Po przeczytaniu obu tomów cyklu, muszę stwierdzić, że czuję pewien niedosyt. Mam wrażenie, że w Jo Nesbo tkwi potencjał, który nie został tu jeszcze do końca wykorzystany. Jako że apetyt rośnie w miarę jedzenia, z nadzieją na rozwinięcie skrzydeł przez autora zabieram się zatem za tom trzeci.   

Moja ocena: 5/6 



Autor: Maria Nurowska
Tytuł: Imię twoje...
Wydawnictwo: W.A.B., 2010
Ilość stron: 258

Jest to pierwsza część tzw. trylogii ukraińskiej, do której jeszcze należą dwa tytuły - "Powrót do Lwowa" i "Dwie miłości". 
Kiedy mąż Elizabeth Connery, Jeff, podczas wyprawy naukowej na Ukrainę znika w tajemniczych okolicznościach, ta postanawia za wszelką cenę go odszukać. Udaje się więc w podróż do Lwowa. Determinacja jaką się wykazuje podczas poszukiwań i podejmowane przez nią bardzo ryzykowne decyzje zagrażają nie tylko jej bezpieczeństwu, ale nawet i życiu. Na szczęście jest przy niej ktoś, kto pomaga jej w trudnych chwilach. Elizabeth wykazuje się niezwykłą wręcz odwagą w dążeniu do celu. Kiedy się wydaje, że coś jest niemożliwe, ona tego niemożliwego dokonuje. Niezłomność charakteru to jedno, ale jak się okazuje niemałym atutem w pokonywaniu barier pozornie nie do przekroczenia są dolary w jej kieszeni, którymi można praktycznie przekupić każdego. Mimo to zagadka zaginięcia Jeffa będzie niezwykle trudna do rozwiązania. I tu następuje pytanie: co stało się z Jeffem i czy jest w ogóle jakaś szansa, że się odnajdzie?
Wyprawa na Ukrainę uświadamia Elizabeth jak wiele tzw. prawd w jej życiu jest tak naprawdę ułudą. Jako historyk sztuki "prawdy szukała w płótnach mistrzów, tamte namalowane oczy patrzyły na nią i tamte usta do niej przemawiały, podczas gdy żywi ludzie stawali się coraz bardziej niemi, aż w końcu przestała słyszeć ich głos...". Przyszło jej do głowy, że razem z Jeffem wymyślili sobie tylko swoje życie. Czy w takiej sytuacji można więc ich relacje nazwać miłością? I jeszcze jedna sprawa. Elizabeth świadomie nie zdecydowała się na macierzyństwo z tego powodu, że z dzieciństwa nie wyniosła dobrych wzorców. Przebywanie z rodzicami pod jednym dachem wcale nie oznaczało, że była z nimi blisko. Myślała, że dystans uczuciowy jaki między nimi istniał, przeniesie na swoje własne dziecko, dlatego też nigdy nie podjęła się tej ważnej roli - bycia matką. Los jednak postawił na jej drodze istotę, która może to zmienić. Ale czy jej się to uda?

"Imię twoje..." to kolejna powieść Nurowskiej, która mnie nie rozczarowała, choć przyznaję, że troszkę mniej mi się podobała niż dwie poprzednie ("Hiszpańskie oczy" i "Listy miłości"), może dlatego, że dotyka ona nieco innej tematyki. Ale to absolutnie nie jest żaden minus i już nie mogę się doczekać, kiedy będę miała okazję zapoznać się z pozostałymi częściami trylogii. 

Moja ocena: 5/6

    
Wyzwania: Czytamy serie wydawnicze, W prezencie, Z literą w tle


Przepraszam, że tak zawalam Was tymi opinio-recenzjami po kilka naraz w jednym poście. No ale jak się ma tak długi słabszy czas, to potem chce się szybko nadrobić zaległości, więc mam nadzieję, że mi to wybaczycie :) 

Życzę miłego niedzielnego wypoczynku!