wtorek, 11 listopada 2014

Catherine Ryan Hyde - "Dzień, który zmienił wszystko"




Autor: Catherine Ryan Hyde
Tytuł: Dzień, który zmienił wszystko
Wydawnictwo: Jaguar, 2014
Ilość stron: 416



Bywają w życiu takie chwile, w których musimy podjąć niezwykle trudną decyzję - skłamać, by chronić uczucia bliskiej nam osoby, lub powiedzieć mu prawdę. Bolesną prawdę. Decydujemy zatem, czy ten człowiek ma żyć z wiedzą, która go może obciążyć psychicznie na długie lata (być może nawet do końca jego dni), czy zapewnić mu w miarę stabilną egzystencję w niewiedzy, ale... kłamstwo ma to do siebie, że lubi często wychodzić na jaw. Działając więc w dobrej wierze, możemy jednak spotkać się z gniewem, może nawet z nienawiścią i odrzuceniem. 

Przed takim wyborem los postawił kobietę, która pewnego październikowego dnia musiała przyjąć pod swoje skrzydła noworodka porzuconego w lesie na pewną śmierć. Nie miała innego wyjścia, bo tak zadecydowało za nią prawo, bowiem chodziło o jej wnuka. Maleńkie dziecko miało sporo szczęścia, że udało mu się przetrwać bardzo chłodną jesienną noc. Jednak to stanowiło tylko połowę sukcesu, druga zależała od przypadkowego spotkania noworodka z... psem. Zwierzę natychmiast wyczuło, że coś leży pod stertą liści koło drzewa, dając o tym znać swojemu właścicielowi, Nathanowi, myśliwemu, który tego poranka wybrał się na polowanie. W ten oto sposób życie, które miało tak szybko się zakończyć, dostało szansę na przetrwanie. No właśnie przetrwanie, ale czy na szczęśliwe zakończenie tej historii? 

Dziecko, które jest jeszcze zbyt małe, by cokolwiek zrozumieć, nie zadaje zbyt wiele pytań. Sytuacja mocno komplikuje się, gdy staje się starsze, chce więcej wiedzieć o sobie, o swoich rodzinnych korzeniach. Każdy z nas przecież potrzebuje takiej wiedzy, by zbudować swój własny świat na solidnych podstawach. Dorastający Nat zaczyna zauważać, że babcia nie mówi mu wszystkiego, przemilcza wiele spraw, zbywa go zdawkowymi informacjami. Kobieta podjęła decyzję, by nie mówić wnukowi prawdy o dramatycznych wydarzeniach, które miały miejsce w czasie, kiedy przyszedł na świat, ale jak już wspomniałam, kłamstwo nie lubi pozostawać w ukryciu i pewnego dnia Nat poznaje całą prawdę o sobie. Konsekwencje tego odkrycia są nieuniknione. Nat traci grunt pod nogami, co sprawia, że zaczyna sprawiać babci coraz większe problemy wychowawcze. Zdesperowana kobieta, nie radząc sobie zupełnie z buntowniczym nastolatkiem, oddaje go pod opiekę Nathanowi - "panu, który odnalazł go w lesie". Panu, który niegdyś z całych sił pragnął adoptować chłopca. Panu, któremu już od dawna doskwiera uczucie wewnętrznej pustki i samotności.       

Żałuję bardzo, że ta powieść nie jest bardziej rozbudowana. Zbyt szybko "przebiegłam" przez świat Nathana i jego podopiecznego. Było wiele takich chwil, gdzie zatrzymywałam się na dłużej, by zrozumieć motywację bohaterów, by wczuć się w ich emocje. Czuję niedosyt, bo takich "przystanków" było mi za mało. Chciałabym więcej obcować z mądrością życiową Nathana, posłuchać, co ma do powiedzenia, bo wiem, że jeszcze wiele ciekawego mógłby mi powiedzieć. Zaimponował mi wewnętrznym ciepłem, rozwagą, typowo męskim podejściem do wychowania - bez sentymentów, lecz wiele w tym zrozumienia i odpowiedniego wsparcia. Czy jednak Nat potrafił to zauważyć i docenić? Relacje między obojgiem od samego początku wymagały niebywałego poświęcenia i całych pokładów cierpliwości ze strony Nathana, co nie zawsze spotykało się ze zrozumieniem otoczenia.
- No to czemu? - spytał Roger (...). Skąd u ciebie to niesłychane poświęcenie?
- A czemu nie? - odpowiedział Nathan pytaniem. - Czy poza tym zrobiłem w życiu cokolwiek wyjątkowego? (str.159)
No to czemu? Może i sami zadamy sobie wiele razy to pytanie w trakcie lektury. Czy jednak w codziennym życiu również byśmy siebie o to zapytali? Czy uważamy, że naprawdę każdy człowiek zasługuje na tak wielkie poświęcenie?  

W pewnym sensie ta powieść rzuca nam wyzwanie i tylko od nas zależy, czy się go podejmiemy. Możemy w niej dostrzec pytania o wartości, które wyznajemy. Wolimy żyć w prawdzie, która może nas ranić, czy w błogiej nieświadomości? Czy umiemy powiedzieć komuś prawdę w oczy, czy wolimy krążyć jak najdalej od istotnych, ważnych, choć niewygodnych treści? Które zło mamy odwagę wybrać - mniejsze czy większe? 

Czy będąc w sytuacji Nathana, również bylibyśmy w stanie powiedzieć: "A czemu nie?".    


Ocena: 5,5/6





Wyzwania:
Czytam opasłe tomiska
Czytam literaturę amerykańską


18 komentarzy:

  1. Zapisuję tytuł, mam nadzieję, że szybko uda mi się z nią zapoznać!

    OdpowiedzUsuń
  2. Książka zapowiada się ciekawie :) Tylko szkoda, że tak szybko się przez nią "przebiega".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, to taka książka na jeden, dwa wieczory, ale mimo wszystko uważam, że i tak warto się z nią zapoznać :)

      Usuń
  3. Czytałam same pozytywne recenzje na jej temat, więc na pewno po nią sięgnę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłabym zdziwiona, gdybym trafiła na negatywną recenzję tej książki, ale wiadomo - rzecz gustu :) Jestem ciekawa, czy Tobie się spodoba :)

      Usuń
  4. Takie wyzwania to aż przyjemnie podejmować :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fabuła brzmi intrygująco, szkoda tylko, że portrety bohaterów nie są bardziej pogłębione. Chętnie jednak poszukam tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Interesująco się zapowiada, świetna okładka - na pewno sięgnę po ten tytuł, bo mnie mocno zainteresowałaś :)

    PS Zmieniłam adres bloga, od paru dni działa pod: http://ksiazkowewyliczanki.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Dosłownie kilka dni temu pierwszy raz zetknęłam się z recenzją tej książki i zaciekawiła mnie na tyle, że już mam ją na swojej liście. Oby mnie nie zawiodła :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Mam w planach tę książkę i mam wielką ochotę na przeczytanie jej, nie mogę się doczekać, aż uda mi się to zrealizować! :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Taka dobra? Jest w bibliotece. Ale mam szczęście.

    OdpowiedzUsuń
  10. Jestem przekonana, że muszę ją przeczytać.
    A co do pytania. Jestem za prawdą - przekazaną w odpowiedni sposób przez odpowiednie osoby. Tylko prawda pozwala poczuć się bezpiecznie (mimo pierwszych chwil lęku i niepewności). Jako psycholog ciągle mam styczność z ujawnieniem różnych treści dzieciom, z którymi pracuję. Ale na dłuższą metę jest to słusznę. Zwłaszcza kiedy słyszę "Dziękuję Pani za szczerość". Zmierzenie się z traumami/bolesną prawdą/trudną przeszłością pomaga w kształtowaniu osobowości bardziej niż tajemnice, które wyczuwając powodują strach i niepewność.

    Sorki - taka tam moja paplanina zawodowa :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żadna tam paplanina tylko ciekawa informacja :)
      Też jestem za całkowitą szczerością, szczególnie wobec dziecka, ale... miałam kiedyś taką sytuację, że mój syn (wtedy sześcioletni) zapytał mnie, czy kiedyś umrze. No więc tak delikatnie jak tylko mogłam przedstawiłam mu temat, opierając się właśnie na szczerości. I natychmiast tego pożałowałam, bo to go kompletnie załamało, zaczął płakać. Tak naprawdę on NIE chciał tego wiedzieć. Nie wiem, czy dobrze zrobiłam, ale odwołałam wszystko, co powiedziałam, a on mi za to... podziękował. I bądź tu człowieku mądry :)

      Usuń
  11. Lubię sięgać po książki, które "rzucają wyzwanie".

    OdpowiedzUsuń
  12. Ciężko podejmować jakąkolwiek decyzję poprzez gdybanie - człowiek nierzadko zupełnie inaczej postępuje, gdy dana sytuacja dotyka go bezpośrednio, niżeli kiedyś podejrzewał, że postąpi w taki a nie inny sposób. Z własnego doświadczenia wiem, że prawda bywa niezwykle bolesna i zostaje z nami na długie lata, ale jednak im dłużej coś się ukrywa, tym gorzej...

    OdpowiedzUsuń
  13. Przeczytałam, piękna książka. Popłakałam się na koniec.

    OdpowiedzUsuń