Moi Drodzy, jakiś czas temu pisałam Wam, że przechodzę niemały kryzys mobilizacyjny do... wszystkiego, a szczególnie do pisania. Przyznam Wam się szczerze, że gdyby nie moje literowe wyzwanie, prawdopodobnie zawiesiłabym prowadzenie bloga na jakiś czas. Jednak wiem, że bardzo żałowałabym tego kroku, bo "Wena Jenah" to przecież moje dziecko :) Wielu z Was zapewne zauważyło, że problemy zaczęły się już wcześniej, a ostatnia moja recenzja powstała po dwumiesięcznej przerwie. Chcę jednak napisać, że nie poddaję się i już jedną próbę podjęłam, by coś zrobić w tym temacie. Pamiętacie może, że w związku z noworocznymi planami postanowiłam założyć nowy blog, ale wygląda na to, że w mojej sytuacji nie był to najlepszy pomysł. Rezygnuję z niego, ale... nie całkowicie. "To i owo, czyli Jenahowo" będzie funkcjonowało na "Wenie..." jako cykl, w którym po prostu będę pisać o różnych sprawach, coby rozruszać trochę moje szare komórki :)
Bardzo Was przepraszam za to całe zamieszanie.
A teraz czas na pierwsze "To i owo" :)
Kilka słów na temat... tygodnia bez słodyczy
W ostatnim poście na blogu "To i owo, czyli Jenahowo" pisałam o tym, że podjęłam próbę wyrzeczenia się słodyczy na cały tydzień. I wiecie co, udało mi się! :) W ostatnim dniu chodziłam dumna jak paw, że dałam radę. Czułam się tak, jakbym dokonała niemożliwego. A więc naprawdę da się! :) To dodało mi nieco sił i mam nadzieję, że moja silna wola w końcu wyjdzie z ukrycia i mi pomoże w odnoszeniu dalszych sukcesów.
Cytat na dziś (z kategorii tych mało ambitnych :))
"Są na świecie tacy ludzie, którym uchyliłabym nieba. Żeby słońce wypaliło im oczy".
;)
Miłego dnia!
Szacunek:) 4 dni to u mnie najdłużej bez słodyczy.
OdpowiedzUsuńTe siedem dni naprawdę duuuużo mnie kosztowało :) Niestety, mój mąż też uwielbia słodycze, więc w domu ZAWSZE jest coś słodkiego.
UsuńJa nie przepadam za słodyczami, ale nie potrafię oprzeć się orzechom. Jak już otworzę puszeczkę muszę je zjeść aż do ostatniego. :)
OdpowiedzUsuńPrawidłowo, dbasz żeby nic się nie zmarnowało. Orzechy otwarte szybko się psują:):):)
UsuńNawet nie masz pojęcia, jak bardzo Ci zazdroszczę tego, że nie przepadasz za słodyczami. Ja wiem, że można żyć bez słodyczy, ale w tym momencie dla mnie to niepojęte.
UsuńOrzechy też lubię, ale jeszcze bardziej lubię suszone daktyle, mniam! :)
Ja za to uwielbiam słodycze. Czasem są jednak tygodnie, kiedy ich nie jem. :)
OdpowiedzUsuńFajnie masz :) Ja o takie tygodnie jak widać muszę walczyć.
UsuńTydzień bez słodyczy. Jeszcze kilka lat temu byłoby to dla mnie niewykonalne, ale teraz raczej nie miałbym problemów z wytrwaniem siedmiu dni pozbawionych słodkości :-D
OdpowiedzUsuńZazdroszczę...
UsuńA swoją drogą, cóż to się stało, że nastąpiła taka zmiana?
Zdrowie :-D Za dużo kiedyś wcinałem tego świństwa (chipsy, batony...) i w końcu odbiło się negatywnie ;-)
UsuńTrzymam kciuki żeby wana wróciła :) Sama mam z tym niestety problem :/ Gratuluję, że Ci się udało! Uwielbiam słodycze, ale czasem udaje mi się powstrzymać kilka tygodni :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńSiedem dni mogę jeszcze wytrzymać bez słodyczy, ale kilka tygodni - nie ma takiej opcji :)
Wiesz co, kochana? Od poniedziałku też spróbuję wytrzymać tydzień bez słodyczy (sob i ndz jeszcze sobie odpuszczę :)) ). Ciekawe czy mi się uda:)
OdpowiedzUsuńW takim razie będę trzymać mocno za Ciebie kciuki! Jeśli jesteś w takim samym stopniu uzależniona od słodyczy jak ja, to będzie niełatwe zadanie, ale da się :) Myślałam też o tym, żeby zrobić sobie przyszły tydzień wolny od słodyczy, ale jadę z synem do mojej mamy (ferie) i... sama rozumiesz :)
UsuńO patrz - cytat jak najbardziej trafny do moich styczniowych znajomości :P Trzymam za ciebie kciuki :)
OdpowiedzUsuńOj, to musiało sporo się zadziać, że tak piszesz. W takim razie życzę mnóstwa... słońca ;)
UsuńNawet nie myśl o zawieszaniu bloga. Pamiętasz, że ma być druga tura wyzwania? Proponowałabym jednak małą modyfikację, jeśli się spodoba: zamiast autora na literkę można wziąć jego imię albo polski tytuł. Mam wrażenie, że wprowadziłoby to miłę urozmaicenie. :)
OdpowiedzUsuńProblemy z koniecznością rezygnacji ze słodyczy są mi obce. Nie rezygnuję. ;) Zrezygnowałam natomiast z produktów pszennych (może z wyjątkiem makaronów, bo mi się nie chce robić) i efekty w samopoczuciu i chęci do życia już widzę. Ale trzymam kciuki! :)
Pamiętam, pamiętam, dlatego robię wszystko, żeby nie stracić z oczu tego, co najważniejsze :) A o modyfikacjach pomyślę. Pierwsze co mi przyszło do głowy to zaliczenie zarówno imienia jak i nazwiska na daną literkę. Przykładowo Stephen King mógłby się pojawić zarówno przy literce S jak i K, ale nie wiem, czy to nie będzie za duża komplikacja...
UsuńJeśli mogę wtrącić swoje 3 grosze :D Jeśli dodasz imię, to komplikacja to nie będzie - jedynie więcej roboty dla Ciebie, bo będzie więcej pasujących książek :)
UsuńJednak tytuł bym odpuściła, wyzwanie z literką pierwszą tytułu już jest.
Właśnie dlatego nie biorę tego pod uwagę :) Zamierzam za to zapytać uczestników, co myślą o tym połączeniu nazwiska z imieniem, bo nie wiem, czy to się wszystkim spodoba :)
UsuńNie wiedziałam, że jest wyzwanie z pierwszą literą tytułu. Może wzięłabym udział. ;)
Usuńjest, znajdziesz go u mnie w zakładce wyzwań 2013 roku - Od A do Z się nazywa
UsuńDla mnie może nie być mięsa, wędliny i innych produktów, ale muszą być słodycze!! Nie umiem bez nich żyć! Dlatego jestem pełna podziwu, że wytrzymałaś tyle dni!!
OdpowiedzUsuńNawet nie próbuj rezygnować z blogowania!! Z takim talentem i tak świetnym wyzwaniem, które jak pisze Nutinka ma mieć drugą turę, o NIE!!
Zamęczę Cię listami, jak znikniesz z blogosfery, nie dam Ci spokoju:)))
Pozdrawiam:)
Kochana jesteś :*
UsuńTak czy siak nie chciałabym, żebyś dawała mi spokój :) Między innymi dlatego jeszcze tu jestem :)
Gratuluję silnej woli! Mnie też przydałby się taki tydzień bez słodyczy, ale ja nawet dnia nie mogę wytrzymać :P
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńMasz dokładnie tak samo, jak ja. Dzień bez słodyczy dniem straconym :) Tylko że to bardzo odbija się na mojej wadze, więc niestety muszę coś z tym robić :/
Na mojej też :/ może wezmę z Ciebie przykład i wytrwam chociaż kilka dni bez podjadania.
UsuńKolejny tydzień bez słodyczy planuję od 1 lutego. Może się dołączysz? :)
UsuńGratulacje :) Wygrana ze słabą silną wolą zawsze cieszy ^^ U mnie ze słodyczami nie ma już takiego problemu, bo coraz rzadziej mam na nie ochotę, większy problem miałam z śmieciowym żarciem i chipsami - tydzień bez jakiejś słonej przekąski był dla mnie katorgą :P Ale kiedy okazało, że taka beznadziejna dieta nie służy na cerę, trzeba było się spiąć i zwalczyć pokusę ;) Teraz jest już dużo lepiej i jestem z siebie dumna, że udało mi się powstrzymać ;) Trzymam kciuki za dalsze powodzenie misji! :D
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńNa szczęście do słonych rzeczy mnie nie ciągnie, bo się po nich fatalnie czuję. Sól zatrzymuje mi wodę w organizmie i przez to puchnę. Ale z tego co wiem ograniczenie takich rzeczy jest nie lada wyczynem, więc również gratuluję i podziwiam :)
Ja Ci zniknąć nie pozwolę Siostrzyczko :) będę męczyć wszędzie, ale rozumiem problemy...
OdpowiedzUsuńCo do słodyczy, to potrafię nie jeść ich tygodniami, jedynie rano przy połykaniu tabletki muszę mieć suche ciastko, ale 1 czy 2 to chyba nie tak źle :)
Kochana jesteś :*
UsuńMatko, jak ja bym chciała mieć w sobie taką moc, która pozwoliłaby mi się ograniczyć tylko do jednego lub dwóch ciastek :)
:*
UsuńTo uwaga - przesyłam trochę mocy: ziuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuu leci :D
Łapię! I nie puszczę! Przynajmniej na jakiś czas... :)
UsuńDziękuję :*
Gratulacje. :) Podziwiam ludzi, którzy pokonują własne słabości. :)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio niechętnie podchodzę do słodyczy, za to mam straszny apetyt na mięso wszelkiego rodzaju. :D Wszyscy w rodzinie się śmieją, bo jestem chuda jak patyk. :P
Znam ludzi, którzy wolą np. kiełbachę od słodyczy :) I nigdy nie umiałam tego pojąć :)
UsuńChciałabym tak jak Ty móc jeść wszystko i nie tyć. Niestety jestem z tych, co tyją już od samego patrzenia na jedzenie :)
Gratuluję silnej woli :D
OdpowiedzUsuńDokładnie :)
Usuń