sobota, 25 czerwca 2016

"Upadła świątynia" Dominika Węcławek




Autor: Dominika Węcławek
Tytuł: Upadła świątynia
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Rok wydania: 2016
Ilość stron: 344



Czasem wystarczy tylko jedna chwila, by świat, który do tej pory znaliśmy, bezpowrotnie obrócił się w perzynę. Jak trudno przychodzą do głowy myśli o tym, że widok, który mamy za oknem, może zmienić się już na zawsze. Wszystkie obowiązki, praca, dzieci, szkoła, mieszkanie, dom, sąsiedzi - to wszystko tworzy niezmiennie solidną strukturę naszej codzienności, której jesteśmy pewni. Nie przychodzi nam do głowy, że to wszystko kiedyś może runąć jak domek z kart, bo prawda jest taka, że to co nas otacza, jest równie kruche jak ludzkie życie.     

Tylko dzięki niezwykłej intuicji i silnemu przeczuciu, że coś jest nie tak, Zofia i jej rodzina mogła ocalić życie. Schronili się w dobrze zabezpieczonej piwnicy, kiedy na miasto spadły bomby, zmieniające już na zawsze bieg historii. Warszawa przeobraziła się w miasto widmo pokryte szkieletami bloków, domów i... ludzi. Wszystko, co było na powierzchni, nie przetrwało, a przebywanie w radioaktywnych oparach stało się śmiertelnie niebezpieczne dla tych nielicznych osób, które przetrwały Zagładę. To jednak nie było jedyne zagrożenie, bowiem między gruzami przemykały zmutowane potwory, a nawet rośliny, które do tej pory kojarzyły się raczej z czymś przyjemnym i pożytecznym, mogły bez jakiegokolwiek problemu pozbawić życia. Ludzie zostali zmuszeni do tego, by zejść pod ziemię, więc najlepszym schronieniem stały się tunele stołecznego metra. To było jedyne w miarę bezpieczne miejsce, w którym można było rozpocząć nowy rozdział w życiu, ale nie zmieniało to faktu, że strach, brak pożywienia i ekstremalnie trudne warunki sprawiły, że zadanie było bardzo trudne do wykonania. 

Akcja powieści "Upadła świątynia" rozgrywa się na dwóch planach czasowych. Poznajemy zatem całą historię z dwóch perspektyw. Poprzez retrospekcje stajemy się świadkami wydarzeń w chwili Zagłady, patrzymy jak czteroosobowa rodzina próbuje poradzić sobie w zupełnie nowej, nieprzyjaznej rzeczywistości, gdzie szanowany i lubiany sąsiad może stać się oprawcą, a walka o byt wpisuje się w codzienność. Z drugiej strony przenosimy się w czasie do chwili, kiedy ludzie trwają w tunelach metra już dwadzieścia jeden lat, a bohaterowie powieści wyruszają w trudną i bardzo niebezpieczną misję, w której dość szybko priorytetowym zadaniem do wykonania staje się to, żeby po prostu nie dać się zabić.

Powieść Dominiki Węcławek to trzecia część z cyklu "Fabryczna Zona", w którym uniwersum tworzy "Kompleks 7215". Autorem dwóch pierwszych części jest Bartek Biedrzycki. Niestety, nie znam realiów postapokaliptycznego świata w jego wydaniu, dlatego jakiekolwiek porównania nie mają tu racji bytu. Przyznam tylko, że ta nieznajomość była jednak w pewnych momentach przeszkodą, gdy zaczęłam gubić się w zawiłej sytuacji politycznej, a także w utworzonych na nowo strukturach społecznych podziemnego świata. Nie zmienia to jednak faktu, że "Upadła świątynia" jest warta uwagi, a ponury klimat toksycznego i kalekiego miasta oraz jego podziemia przyciąga od pierwszych stron. 

"Miasto było piękne w swym kalectwie i w uporze, by mimo zniszczenia, śmierci, skażenia i huraganów ognia, wreszcie wszystkich tych dziwactw wypełzających z najmniejszych nawet wnętrzności - trwać" (s.13).

Warszawa więc trwa, nie da się pokonać. Choć zrujnowana, daje schronienie. Szczególnie fanom postapokaliptycznych wizji polecam wkroczyć razem z bohaterami powieści Dominiki Węcławek do tuneli stołecznego metra, by zobaczyć, jak ludzie żyją i próbują przetrwać. Mimo wszystko.            




Za egzemplarz bardzo dziękuję portalowi Sztukater.pl



4 komentarze:

  1. Książka raczej mnie nie zainteresuje, ale dobrze, że wspominasz o korzyściach z poznania wcześniej książek Bartka Biedrzyckiego, to cenna rada. Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie słyszałam wcześniej ani o "Upadłej świątyni", ani o książkach Bartka Biedrzyckiego. Bardzo lubię powieści postapokaliptystyczne, a jako mieszkanka Warszawy chętnie przeczytałabym o życiu w jej ruinach ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Może się kiedyś skuszę. Warto poznać rodzime wizje postapokaliptyczne.
    Z tą kruchością masz rację. Obyśmy nigdy nie musieli tego doświadczyć.

    OdpowiedzUsuń