Autor: Ronlyn Domingue
Tytuł: W zbawiennej próżni
Wydawnictwo: Albatros, 2007
Ilość stron: 352
Zabiorę Was dziś w zupełnie inny świat. Inny niż ten, do którego wszystkich, być może trochę niezamierzenie, przyzwyczaiłam. Zabiorę Was tam, gdzie nie ma detektywów, zagadek kryminalnych, morderców, potworów, a śmierć nie będzie efektem makabrycznych doświadczeń.
Śmierć - któż z nas o niej nie myśli. Jednych ona przeraża, drudzy traktują ją jak naturalną kolej rzeczy. Młodzi odkładają myśl o niej na później - bo przecież jeszcze całe życie jest przede mną, jeszcze mam mnóstwo rzeczy do zrobienia, jeszcze mnie to nie dotyczy. Mam czas... Jednak i on dla nas wszystkich kiedyś się skończy. I co dalej? Czy często zastanawiacie się, co stanie się z Wami potem? I czy w ogóle jest jakieś potem...
Czas dany Razieli Nolan szybko się skończył. Za szybko. Tragiczna śmierć w jednym momencie przekreśliła wszystkie jej ambitne plany i marzenia. Odebrała młode jeszcze życie, które miało toczyć się swoim rytmem, niechcący zniszczyła życie innego człowieka - tego, który kochał Razielę ponad wszystko, który swoją miłość skumulował tylko w niej jednej. Miłość ta została pochowana razem ciałem ukochanej... "Jeszcze nie słyszałam, by mężczyźnie pękło serce".
Koniec życia nie był jednak wyznacznikiem końca istnienia. Raziela znalazła się w świecie pomiędzy życiem, a tym, co jest potem. Tak, jest duchem, choć właśnie to określenie nie do końca mi tu odpowiada. Duch, w moim odczuciu (i sądzę, że nie tylko moim), to coś, co straszy, jest żądne zemsty i robi przeważnie dużo bałaganu. Istota, którą stała się Raziela, jest zupełnie inna. Pomaga duszom takim jak ona zrozumieć, co się z nimi stało, kim są i gdzie się znajdują. Jest kimś w rodzaju przewodnika w świecie "pomiędzy". Przede wszystkim jednak chce dowiedzieć się, jakie były dalsze losy ukochanego po jej śmierci. To właśnie miłość do narzeczonego sprawiła, że Raziela nie dotarła do celu swej pośmiertnej podróży.
Przypadkiem staje się również obserwatorem życia pewnego małżeństwa - Amy i Scotta. Im także stara się pomóc, kiedy zaczynają się poważne problemy, choć ma bardzo ograniczone możliwości. Ale nie tylko, bo Raziela może i straciła swoją cielesność, ale z pewnością zachowała przekorny charakter. Przed śmiercią (w 1929 r.) niejednokrotnie igrała z prawem. Naruszała jednocześnie granice ówcześnie pojmowanej przyzwoitości, uświadamiając kobiety na przykład o tym, jak można zabezpieczać się przed niechcianą ciążą. Z pewnością była silną, pewną siebie, inteligentną kobietą, jednocześnie nie pozbawioną dziewczęcego uroku. Zatem w swoim domu Amy i Scott muszą borykać się z takimi pozornie przypadkowymi sytuacjami, jak znikające fragmenty puzzli, wariujące radio czy też wciąż pojawiające się znikąd szklane kulki.
Ten, kto pomyśli, że jest to tanie romansidło, może się bardzo pomylić. Tak, jest to opowieść o miłości, lecz przy tym ujmuje nas swoją niezwykłą subtelnością, wyrafinowaniem, sensualnością, niemalże poetyckością. Język, jakim posługuje się Domingue, jest jednym z największych atutów utworu. Powieść z pewnością także wzrusza. Jeśli ktoś chciałby wiedzieć - nie płakałam, ale za to wstrząsnęło posadami mojej wrażliwości bardzo mocno. W pewnym momencie musiałam przerwać lekturę. Na chwilę, w której mogłam ochłonąć i przywrócić wewnętrzną równowagę.
Narratorką, jak się można domyślić, jest właśnie Raziela. Z tej właśnie perspektywy poznajemy historię jej krótkiego życia przed śmiercią i kilkadziesiąt lat pobytu "pomiędzy". Charakterystyczne dla tej powieści jest to, że przeszłość miesza się ze współczesnością w pozornie chaotyczny sposób. To jest tak jakbyśmy historię życia Razieli poszatkowali, przemieszali dokładnie, a potem te niepoukładane kawałki wkleili do książki. Ale to tylko, jak już wspomniałam, pozory, bo mimo swego rodzaju chaosu, opowieść jest bardzo spójna i z pewnością w żadnym momencie się nie pogubicie.
Powieść "W zbawiennej próżni" dała mi więcej niż oczekiwałam. Kupiona bez jakiegoś szczególnego przekonania (przyznam się, że właściwie cena była najbardziej zachęcająca), a porównanie do "Nostalgii anioła" Alice Sebold nic mi nie mówiło, ponieważ nie czytałam tej powieści. To, co wyróżniało tę książkę wśród innych, była z pewnością okładka. Najciekawsze jest to, że wzięłam ją tak naprawdę "na czarną godzinę", a więc miała być moim kołem ratunkowym w przypadku, gdy już nie będę miała co czytać. Okazało się, że jest jedną z tych najpiękniejszych perełek, która z pewnością znajdzie swoje honorowe miejsce w mojej osobistej biblioteczce.
Polecam z całej duszy...
Moja ocena: 6/6
Koniec życia nie był jednak wyznacznikiem końca istnienia. Raziela znalazła się w świecie pomiędzy życiem, a tym, co jest potem. Tak, jest duchem, choć właśnie to określenie nie do końca mi tu odpowiada. Duch, w moim odczuciu (i sądzę, że nie tylko moim), to coś, co straszy, jest żądne zemsty i robi przeważnie dużo bałaganu. Istota, którą stała się Raziela, jest zupełnie inna. Pomaga duszom takim jak ona zrozumieć, co się z nimi stało, kim są i gdzie się znajdują. Jest kimś w rodzaju przewodnika w świecie "pomiędzy". Przede wszystkim jednak chce dowiedzieć się, jakie były dalsze losy ukochanego po jej śmierci. To właśnie miłość do narzeczonego sprawiła, że Raziela nie dotarła do celu swej pośmiertnej podróży.
Przypadkiem staje się również obserwatorem życia pewnego małżeństwa - Amy i Scotta. Im także stara się pomóc, kiedy zaczynają się poważne problemy, choć ma bardzo ograniczone możliwości. Ale nie tylko, bo Raziela może i straciła swoją cielesność, ale z pewnością zachowała przekorny charakter. Przed śmiercią (w 1929 r.) niejednokrotnie igrała z prawem. Naruszała jednocześnie granice ówcześnie pojmowanej przyzwoitości, uświadamiając kobiety na przykład o tym, jak można zabezpieczać się przed niechcianą ciążą. Z pewnością była silną, pewną siebie, inteligentną kobietą, jednocześnie nie pozbawioną dziewczęcego uroku. Zatem w swoim domu Amy i Scott muszą borykać się z takimi pozornie przypadkowymi sytuacjami, jak znikające fragmenty puzzli, wariujące radio czy też wciąż pojawiające się znikąd szklane kulki.
Ten, kto pomyśli, że jest to tanie romansidło, może się bardzo pomylić. Tak, jest to opowieść o miłości, lecz przy tym ujmuje nas swoją niezwykłą subtelnością, wyrafinowaniem, sensualnością, niemalże poetyckością. Język, jakim posługuje się Domingue, jest jednym z największych atutów utworu. Powieść z pewnością także wzrusza. Jeśli ktoś chciałby wiedzieć - nie płakałam, ale za to wstrząsnęło posadami mojej wrażliwości bardzo mocno. W pewnym momencie musiałam przerwać lekturę. Na chwilę, w której mogłam ochłonąć i przywrócić wewnętrzną równowagę.
Narratorką, jak się można domyślić, jest właśnie Raziela. Z tej właśnie perspektywy poznajemy historię jej krótkiego życia przed śmiercią i kilkadziesiąt lat pobytu "pomiędzy". Charakterystyczne dla tej powieści jest to, że przeszłość miesza się ze współczesnością w pozornie chaotyczny sposób. To jest tak jakbyśmy historię życia Razieli poszatkowali, przemieszali dokładnie, a potem te niepoukładane kawałki wkleili do książki. Ale to tylko, jak już wspomniałam, pozory, bo mimo swego rodzaju chaosu, opowieść jest bardzo spójna i z pewnością w żadnym momencie się nie pogubicie.
Powieść "W zbawiennej próżni" dała mi więcej niż oczekiwałam. Kupiona bez jakiegoś szczególnego przekonania (przyznam się, że właściwie cena była najbardziej zachęcająca), a porównanie do "Nostalgii anioła" Alice Sebold nic mi nie mówiło, ponieważ nie czytałam tej powieści. To, co wyróżniało tę książkę wśród innych, była z pewnością okładka. Najciekawsze jest to, że wzięłam ją tak naprawdę "na czarną godzinę", a więc miała być moim kołem ratunkowym w przypadku, gdy już nie będę miała co czytać. Okazało się, że jest jedną z tych najpiękniejszych perełek, która z pewnością znajdzie swoje honorowe miejsce w mojej osobistej biblioteczce.
Polecam z całej duszy...
Moja ocena: 6/6
O autorce słyszałam za sprawą "Nostalgii anioła", której notabene jeszcze nie przeczytałam, a mam zamiar od dłuższego czasu. Natomiast o tej powieści nie słyszałam, ale skoro oceniasz ją tak dobrze to muszę rozejrzeć się za nią, bo widzę, że warto po nią sięgnąć.
OdpowiedzUsuńOj warto, jest naprawdę niesamowita!
UsuńNa "Nostalgię anioła" już od dawna poluję w mojej bibliotece, ale wciąż nie mogę na nią trafić :(
Wow, jaka wysoka ocena! Z chęcią sama się przekonam, czy książka spodobałaby mi się tak samo.
OdpowiedzUsuńU mnie najwyższą ocenę dostają książki, które nie tylko mi się podobają, ale wywołują ogromne emocje. W tym przypadku właśnie tak było. Zachęcam gorąco do lektury :)
UsuńKsiążka wydaje się na pierwszy rzut niepozorna ale po Twojej opinii z chęcią po nią sięgnę. Musi coś w sobie mieć, skoro tak dobrze o niej piszesz.
OdpowiedzUsuńZapewniam Cię, że ma w sobie to coś :)
UsuńHeh, też tak mam. Im dłużej zwlekam z przeczytaniem książki, tym ważniejsza się dla mnie okazuje:) Ale na "W zbawiennej pustce" się nie zdecyduje. Potrzebuję czegoś niewymagającego, czegoś co wyciska łez.
OdpowiedzUsuńNo właśnie ta książka miała być dla mnie niewymagającą lekturą, a wyszło zupełnie co innego :) Uwielbiam takie niespodzianki. Oczywiście do czytania nie zmuszam :)
UsuńPiękna okładka. Rozejrzę się za tą książką, nie czytałam "Nostalgii anioła", ale "W zbawiennej próżni" mnie zainteresowała.
OdpowiedzUsuńTa właśnie okładka była jedną z moich kandydatek do ostatniego top 10 :) Ostatecznie z niej zrezygnowałam, ale gdyby to było top 20, to z pewnością by się znalazła na liście.
UsuńNie sądziłam, że to tak interesująca pozycja. Będę mieć ją na oku:)
OdpowiedzUsuńPolecam serdecznie lekturę :)
UsuńOoo..po takiej ocenie nie pozostaje mi nic innego jak tylko poszukać.
OdpowiedzUsuńKoniecznie! :)
UsuńZnalazłam o tej książce bardzo mało recenzji, dlatego jestem bardzo ciekawa tych, które dopiero się pojawią.
Uwielbiam takie perełki! Nie tylko bestsellerami człowiek żyje, jest tyle niepopularnych powieści, które są dużo więcej warto, niż topowe tytuły. Cieszę się, że polubiłaś się z tą książką, bo mam na nią oko (dobrze, że można dostać ją w niskiej cenie) :) Poza tym dziękuję Ci za miłe słowa, które pozostawiłaś na moim blogu. Już dawno nie uśmiechałam się tak szeroko :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że spowodowałam ten uśmiech :) Ale tak naprawdę sama na to zapracowałaś, Ty i Twoje recenzje! :)
UsuńNie pozostaje nic innego, jak się za tą książką rozejrzeć. Niebanalna fabuła i tak wysoka nota do czegoś zobowiązują :)
OdpowiedzUsuńO! I widzę ją na finta.pl. Czekam więc na moje punkty i może uda mi się ją zdobyć szybciej, niż sądziłam :)
Ciekawa jestem, czy Ci się udało :)
UsuńPierwsze słyszę o tej książce, a widzę, że warto by było poświęcić jej swój czas :)
OdpowiedzUsuńPolecam :) Myśle, że ten czas jej poświęcony, nie będzie stracony.
Usuńbardzo ciepło piszesz o książce, warto miec ją na uwadze:)
OdpowiedzUsuńUwierz mi, warto! :)
UsuńChyba nie słyszałam wcześniej o tej książce, a skoro polecasz z całej duszy...Kiedyś się skuszę. :)
OdpowiedzUsuńEwuś, ta książka jest w ogóle bardzo słabo znana. Nie wiem, dlaczego, bo jest naprawdę wartościowa.
UsuńMnie okładka by raczej odstraszyła:p Ale historia wydaje się ciekawa, chętnie przeczytam:)
OdpowiedzUsuńZaintrygowało mnie to, jak piszesz o okładce. Ciekawa jestem, co Cię w niej odstrasza :)
UsuńZachęciłaś mnie swoją recenzją. Będę pamiętać o tej książce.
OdpowiedzUsuńPonownie nie mogę pozostać obojętna wobec takiej opinii...:), liczę, że użyczysz swojej perełki:)
OdpowiedzUsuńHmm... I Ty masz jeszcze jakieś wątpliwości co do tego? Ja już nie mogę doczekać się naszego spotkania, żebyśmy mogły się powymieniać swoimi skarbami :)
UsuńTwoją recenzję bardzo przyjemnie się czyta, piszesz o tej książce pięknie i nostalgicznie, dlatego koniecznie muszę poszperać za tym tytułem.
OdpowiedzUsuńOjej, dziękuję za miłe słowa :) O tej książce nie da się inaczej pisać, bo właśnie jest piękna i nostalgiczna :)
Usuń