środa, 31 października 2012

Wyzwanie - podsumowanie października



Mamy już za sobą kolejny miesiąc z wyzwaniem "Z literą w tle". To, co działo się w październiku, przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Do wyzwania zgłosiło się 40 osób, czyli dwa razy więcej niż w poprzednim miesiącu. Niezmiernie mnie to cieszy i Kochani, dziękuję Wam za to! Mam nadzieję, że dzięki wyzwaniu odkryliście jakieś ciekawe utwory, których lektura sprawiła Wam mnóstwo przyjemności. Ja taką perełkę dla siebie znalazłam :)

Ostateczna lista uczestników i ich osiągnięć wygląda tak:

Książkowe zauroczenie - 12
karkam - 10
Dominique - 7
Imani - 5
Kasia J. - 4
ejotek - 4
Magda - 4
Mała Mi - 4

patrycja - 3
Jenah - 3
aleksandra_czyta - 3
Miłośnik książek - 3
alison2 - 3

la_pinguin - 3
Agata P - 3
Megajra - 2
bezrobotna.pl - 2
Gosia B - 2
Ailis - 2
Czytelniczka - 2
Zosiek - 2

barwinka - 2
malutka_ska - 1
Julia Orzech - 1
Dorota (Elviska) - 1
Magda K-ska - 1
Krasnoludek - 1
Anytsuj - 1
Dizzy - 1
Honorata - 1
koczowniczka - 1
AnnRK - 1
magdalenardo - 1
Skrzat - 1
Lewus - 1

natanna - 1
Anek7 - 1 
monotema - 1 

Listę lektur naszych uczestników możemy obejrzeć TUTAJ 

Trochę statystyki:
Liczba osób, która ukończyła wyzwanie, z przeczytaną co najmniej jedną książką - 38
Łączna liczba książek przeczytanych przez uczestników - 101!
Najczęściej czytanym przez Was autorem książek w tym miesiącu była Katarzyna Michalak.

I teraz najważniejsze. Zwyciężczynią w tym miesiącu jest Książkowe zauroczenie, która przeczytała w ramach wyzwania aż 12 książek! Drugie miejsce zajęła karkam z równie imponującą liczbą 10 książek! Trzecie miejsce należy do Dominique z liczbą 7 książek na koncie :) Dziewczyny, jesteście niesamowite!!! Gratuluję Wam bardzo! Pozostałym uczestnikom również gratuluję :)

Jesteście pewnie już ciekawi, jaka nowa litera będzie nam towarzyszyć przez kolejny miesiąc. Nie trzymam już Was więcej w niepewności, będzie to litera:
 "L"
Życzę Wam owocnych poszukiwań i... czekam na zgłoszenia :)

Ważne! Proszę Was o podmienienie linku pod banerkiem z wyzwaniem u Was na blogach, ponieważ na ten miesiąc została utworzona nowa zakładka.


poniedziałek, 29 października 2012

"Dom w Riverton" Kate Morton




http://ecsmedia.pl/c/dom-w-riverton-b-iext38837332.jpg

Autor: Kate Morton
Tytuł: Dom w Riverton
Wydawnictwo: MUZA SA, 2007
Ilość stron: 576



Od debiutu powieściowego australijskiej pisarki, Kate Morton, oczekiwałam naprawdę dużo. Jak się niestety okazało - zbyt dużo. "Dom w Riverton" w jakiś sposób mnie rozczarował, choć to nie jest zła powieść. Powiem więcej - jest naprawdę dobra, ale sporo jej brakuje do niezwykłego, tajemniczego i w pewnym sensie mrocznego klimatu "Milczącego zamku".  Zagłębiając się w lekturę "Domu w Riverton", byłam coraz bardziej pewna tego, że nie oferuje mi nic ponadto, co już znam z innych książek. Ot, powieść jakich wiele, choć podana w bardzo przyjemny i ciekawy sposób.

Narratorką powieści jest Grace, staruszka, która niegdyś pracowała jako służąca w angielskiej rezydencji Riverton. Latem 1924 r. w posiadłości tej doszło do tragedii. Pewien młody poeta w dość zagadkowych okolicznościach traci życie. Wszystko wskazuje na to, że popełnił samobójstwo. Świadkami tego wydarzenia są dwie siostry Hartford - Hannah i Emmeline, ale żadna z nich nie chce mówić o tym, co się wtedy stało. Okazuje się, że Grace również skrywa jakąś tajemnicę dotyczącą wydarzeń tego tragicznego dnia.

Przez wiele lat Grace starała się te wspomnienia ukryć w najgłębszych zakamarkach pamięci. Nawet jej się to udawało do czasu, gdy dostała list od pewnej młodej reżyserki, która postanowiła nakręcić film o związku poety z siostrami Hartford i  jego samobójczej śmierci.  Prosi więc Grace (jedyną żyjącą osobę, która znała Riverton od podszewki) o pomoc w dopracowywaniu wszelkich szczegółów. Jak się możemy domyślić, ponowna wizyta w rezydencji wywołuje w naszej bohaterce bardzo silne emocje. Zaczyna snuć opowieść o swojej młodości, początkach pracy i życiu wszystkich mieszkańców Riverton. Czy powie nam jednak prawdę o tym, co stało się w 1924 r.?

Narracja powieści przebiega w dwóch płaszczyznach - jedna dotyczy czasów współczesnych, druga przenosi nas w początek XX w. Spoiwem łączącym obie płaszczyzny jest postać Grace, i to właśnie z jej perspektywy poznajemy wszystkie wydarzenia. Charaktery postaci występujących w utworze są wyraziste i ciekawe. Zachowanie naszej bohaterki może czasami wywoływać irytację, lecz z pewnością jest osobą, którą obdarzymy ciepłymi uczuciami.

Największym atutem powieści jest pieczołowicie nakreślone tło historyczno-obyczajowe Anglii na przestrzeni całego XX w. Narratorka zabiera nas w swoistą podróż w czasie, w której poznajemy arystokratyczny system wartości, zasady panujące w tzw. wyższych sferach, ścisłą hierarchię społeczną, przeniesiemy się także w czasy Charlestona i kobiet wyzwalających się ze sztywnego gorsetu społecznych powinności. To tylko część z tego, co oferuje nam "Dom w Riverton".
  
Długie i szczegółowe opisy mogą nieco nużyć, lecz rekompensuje to łatwy i przyjemny w odbiorze język powieści. Poza tym warto dotrwać do zakończenia, które moim zdaniem, jest jednym z najmocniejszych punktów utworu. Choć książka ta nie spełniła moich oczekiwań, to jednak bardzo cieszę się, że mogłam ją przeczytać. Zachęcam Was do zapoznania się z "Domem w Riverton"  już teraz, gdyż jest to lektura idealna na jesienno-zimowe wieczory.       
 
Moja ocena: 4/6


Książkę przeczytałam w ramach wyzwania "Z literą w tle"

Kilka słów organizacyjnych

Jak pewnie większość z Was już się zorientowała, postanowiłam troszkę "przemeblować" swojego bloga. Zaczął mi się powoli robić chaos, więc postanowiłam go jak najszybciej opanować.

Przede wszystkim chcę Was poinformować, że zabawy pt. "Biblioteka w książkach" i "Kwiatki językowe" zostały przeniesione w inne miejsce.

"Biblioteka w książkach" jest teraz TUTAJ
"Kwiatki językowe" - TUTAJ

Linki do tych stron można znaleźć po prawej stronie bloga pod hasłem "Inne inicjatywy".

Przepraszam za to małe zamieszanie :) 

niedziela, 28 października 2012

"Droga" Cormac McCarthy




Autor: Cormac McCarthy
Tytuł: Droga
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie, 2008
Ilość stron: 267


To jest jeden z tych nielicznych momentów w życiu, kiedy jestem z siebie bardzo, bardzo zadowolona. A właściwie ze swojego pomysłu. Gdyby nie wyzwanie, być może nigdy nie trafiłabym na TĘ książkę. Straciłabym naprawdę dużo, bo w moich oczach "Droga" jest jedną z najpiękniejszych książek, z którymi do tej pory się spotkałam. Bez wątpienia jest arcydziełem. Nikt i nic nie jest w stanie zmienić mojego zdania.

Autor roztacza przed naszymi oczami przerażającą wizję - życie w postapokaliptycznym świecie. Bliżej nieokreślona katastrofa sprowadza istnienie człowieka do walki o przeżycie. Walki, w której tak naprawdę brakuje celu i nadziei. Istnieje jakieś jutro, ale oferuje ono tylko cierpienie, głód i strach. Każdy nowy dzień to tylko przedłużenie agonii, bo gdzieś blisko - za zakrętem, za drzewem, w nieprzeniknionych ciemnościach czyha śmierć. Czuje się jej oddech na całej skórze. W każdym momencie może zebrać swoje żniwo.

W tej bardzo trudnej sytuacji znaleźli się bohaterowie powieści - mężczyzna i chłopiec. Nie znamy ich imion, nie wiemy ile mają lat, niewiele właściwie o nich wiemy. Jedno tylko jest pewne - to ojciec i syn. Brak podstawowych danych postaci ociera się o anonimowość do tego stopnia, że nasza wyobraźnia zaczyna działać w określonym kierunku. Postacie są formą, którą należy wypełnić. Moja forma przybrała kształt mojego męża i syna, choć bardzo starałam się tego nie robić. Być może ta znaczna anonimowość jest po to, byśmy mogli sobie uświadomić, że w takiej sytuacji może się kiedyś znaleźć każdy z nas.

Mężczyzna i dziecko zmierzają na południe. Wiedzą, że gdy zostaną na miejscu, nie przeżyją zimy. Zaczyna się ich wędrówka przez spalony, spustoszony, niebezpieczny świat, w którym pozostali przy życiu ludzie stają się krwiożerczymi bestiami. Nasi bohaterowie, przeczesując domy w poszukiwaniu resztek żywności, natrafiają na wypełnioną po brzegi spiżarnię. Jedzenie, które ją wypełnia, to nie konserwy, owoce czy mąka. To ludzie złapani i przetrzymywani po to, by w odpowiednim czasie stać się pożywieniem dla wygłodniałych zwyrodnialców. Niewiele brakuje, by mężczyzna i dziecko również znaleźli się w tym makabrycznym miejscu. Udaje im się uciec, lecz zdają sobie sprawę z tego, że muszą ukrywać się przez cały czas. W każdym momencie mogą stać się ofiarami. Wstrząsające opisy wieńczy inny, jeszcze bardziej przerażający - kiedy ojciec instruuje kilkuletniego syna, jak ten ma popełnić samobójstwo, gdy już nie będzie ratunku przed ludzkimi bestiami.

Autor, wprowadzając do powieści kilkuletniego chłopca, zagrał nam bardzo na uczuciach. Mamy wciąż przed oczami wystraszone dziecko, wychudzone, głodne i chore. Dziecko bez przyszłości. Choć nadal ufne i pełne miłości. Wierzące w to, że istnieją na świecie jeszcze dobrzy ludzie. Do końca nie jesteśmy pewni, czy chcemy żeby te jego cierpienia trwały nadal. Jego ojciec również przeżywa tego typu rozterki. Nie chce takiego życia dla swojego syna, z drugiej strony nie potrafi go zabić. On sam znajduje się w nie najlepszej sytuacji, ponieważ jest poważnie chory. Zdaje sobie sprawę z tego, że może wkrótce umrzeć, lecz co się wtedy stanie z jego dzieckiem? Jaką ostatecznie podejmie decyzję?

To pierwsza w moim życiu książka, która trzymała mnie w napięciu od pierwszej do ostatniej strony. Łapałam się nawet na tym, że... bałam się czytać dalej. Czułam podskórnie, że coś się wydarzy, coś złego i podświadomie broniłam się przed tym. Z drugiej strony nie mogłam się oderwać od lektury. Język powieści jest piękny, osiągający w niektórych momentach wręcz poetycki wydźwięk. Mogłoby się wydawać, że przez to będzie trudny w odbiorze. Nie jest. Czyta się go z łatwością i wielką przyjemnością. Niezwykłe są też dialogi między bohaterami. Mądre, a także bardzo rzeczowe i oszczędne w słowach. Cała powieść jest pod tym względem bardzo wyważona. Nie znajdziemy w niej ani jednego zbędnego słowa.    

Piękna, poruszająca, niepokojąca książka, zmuszająca do myślenia. Taka, na którą czeka się całymi latami.    
 
Na koniec jeden z moich ulubionych cytatów:
 "Pamiętaj, że to, co wpuszczasz do głowy, pozostaje w niej na zawsze, powiedział. Warto, byś się nad tym zastanowił.
Ale czasem przecież coś zapominamy, prawda?
Tak. Zapominamy to, co chcemy pamiętać, a pamiętamy to, o czym chcielibyśmy zapomnieć."


Nie wystawię w tym przypadku oceny. Książka ta znajduje się absolutnie poza jakąkolwiek skalą.



Książkę przeczytałam w ramach wyzwania "Z literą w tle"

piątek, 26 października 2012

Top 10 - najważniejsze książki mojego życia


Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu na blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj nowego tematu na dany tydzień.





W kolejnym top 10 chciałabym się z Wami podzielić książkami, które są naj, naj :), czyli najbliższe memu sercu. Takie, które odegrały w moim życiu najważniejszą rolę.

Będzie w miarę chronologicznie - od książek obecnych w dzieciństwie do dnia... wczorajszego.

"Poznaję świat"
Nie pamiętam żadnej innej wcześniejszej książki, którą bym pokochała bardziej niż tę. Podobało mi się w niej wszystko! Obrazki przejrzałam tyle razy, że żaden szczegół, żaden detalik mi nie umknął. Wierszyki znałam na pamięć. Mój egzemplarz nie wygląda tak ładnie, jak na obrazku. Przeszedł po mnie przez wiele dziecięcych rąk, aż w końcu znalazł przystań na strychu. Tam go znalazłam, całkiem niedawno. Po wielu, wielu latach (i przejściach) powrócił do mnie, wywołując mnóstwo wzruszających wspomnień :)


To jedno ze zdjęć z tej książki, które zawsze mnie przerażało :)











"Alonuszka"


To zbiór dziewięciu rosyjskich baśni ludowych. Uwielbiałam wszystkie, bez wyjątku. I do tego te przepiękne, bogate ilustracje!















Oto kilka fotek z mojego egzemplarza, ale musicie wybaczyć mi bardzo kiepską jakość.



"Piesek i kotek"

"Piesek i kotek" to z kolei zbiór łotewskich baśni ludowych. Również w tym przypadku nie jestem w stanie wybrać jednej baśni, tej ulubionej. Wszystkie są cudowne, magiczne.


A to jest jedna z moich ulubionych ilustracji. Dotyczy ona bajki pt. "Sierotka i Łaciatka". Strona jest, niestety, pomazana kredką. Jakiś mały łobuz (nie ja :)) postanowił dodać coś od siebie do tego obrazka :)

"Zaślubiny patyków" Jonathan Carroll

 Od przeczytania tej książki zaczęła się moja fascynująca przygoda z prozą Jonathana Carrolla. 


"Ptasiek" William Wharton

Dziś zapewne zupełnie inaczej odebrałabym tę książkę, lecz pamiętam, że wtedy (byłam nastolatką) zrobiła na mnie olbrzymie wrażenie. Takie, że będę ją pamiętać do końca życia.














"Wichrowe Wzgórza" Emily Bronte
O tej książce pisałam już w jednym z poprzednich top 10. Lektura "Wichrowych Wzgórz" zbiegła się w czasie z moją początkującą i bezgraniczną miłością do mężczyzny, który jest teraz moim mężem :) Tęskniłam za nim okrutnie, bo niestety wtedy nasz związek skazany był na oddalenie o tysiące kilometrów. Być może właśnie dlatego "Wichrowe Wzgórza" tak bardzo podziałały na moją wyobraźnię, emocje, w efekcie robiąc tak piorunujące wrażenie :)












"Popioły" Stefan Żeromski

Dlaczego w tym zestawieniu znalazły się akurat "Popioły"? Lubiłam tę lekturę, ale nie powaliła mnie na kolana. Jednak dzięki niej udało mi się zdać pewne bardzo trudne egzaminy śpiewająco :) Byłam z siebie bardzo dumna. Dlatego "Popioły" zawsze będą wywoływać we mnie miłe wspomnienia.












 

"Milczący zamek" Kate Morton


O "Milczącym zamku" też już pisałam. Bardzo lubię klimat tej powieści. Mogłabym o niej rozmawiać godzinami...

















"Droga" Cormac McCarthy

Tę książkę skończyłam czytać dopiero wczoraj, ale wbiła mi się klinem w pamięć i emocje tak mocno, że jej po prostu nie jestem w stanie zapomnieć. Nigdy wcześniej żadna książka nie trzymała mnie w takim napięciu przez cały czas! Jeszcze dziś jestem pod jej silnym urokiem.

Recenzja powinna pojawić się w ciągu kilku najbliższych dni.











To by było na tyle. Macie też tu jakieś swoje typy? :)

wtorek, 23 października 2012

Zagadka interpunkcyjna - odpowiedzi

Na ostatnią zagadkę chciałam Wam dać troszkę więcej czasu, ale... nie aż tyle. Przepraszam, że musieliście czekać. Czy przejdzie usprawiedliwienie, że mam dziecko chore? ;) Cóż, rzeczywiście tak jest. Zamiast się porządnie wychorować i w końcu wyzdrowieć, mój syn postanowił przechodzić chorobę etapami... Co poczuje się trochę lepiej, za chwilę znowu coś się dzieje. 
 
No dobrze, nie o chorowaniu ma być ten post, tylko o prawidłowych odpowiedziach. 

Oto one:
  1. Powiedział mi, że musi odpocząć, że w takim razie wyjeżdża i że wróci przed upływem tygodnia.
  2. Jutro, pod warunkiem że będzie ciepło, pójdziemy na długi spacer.
  3. Wczasowicze, obudziwszy się po długiej podróży, udali się na zabiegi odnowy biologicznej.
  4. Każdy musi określić, czy decyduje się na czytanie książki, dając przykład innym, czy woli obejrzeć adaptację filmową.
  5. Mówiła i za dużo, i za głośno, i niepotrzebnie.

Zdanie 1

Większość z Was z pierwszym zdaniem poradziła sobie świetnie :) Tak w skrócie - chodzi tu o zbieg spójników (lub spójnika i zaimka) między jednakowymi zdaniami podrzędnymi, wprowadzanymi przez powtarzające się spójniki lub zaimki, np.:
  1. Wiem, jak wygląda i jak funkcjonuje. 
  2. Spotkałem znajomego, który jest wziętym chirurgiem i który sam musiał się poddać kilku operacjom.
  3. Trzeba sprawdzić, czy nasze bilety są ważne i czy są ważne na tę trasę.

Zdanie 2

Przecinek stawiamy między zdaniem nadrzędnym a zdaniem podrzędnym, które łączy rozbudowany wskaźnik zespolenia (w naszym przypadku jest to "pod warunkiem że"). 
Czyli: 
Jutro pójdziemy na długi spacer - zdanie nadrzędne.
pod warunkiem że będzie ciepło - zdanie podrzędne.
"pod warunkiem że" - rozbudowany wskaźnik zespolenia.
  1. Zięć, jako że znał się na komputerach, namówił go na kupno.
  2. W ciągu roku, podczas kiedy ona się tylko bawiła, mąż musiał ciężko pracować.
  3. Teraz, właśnie gdy mam trochę czasu, nie otrzymuję zamówienia.
To zdanie sprawiło więcej problemu. Dobrze wskazały przecinki tylko trzy osoby. Większość wstawiła przecinek przed "że". Wyrażenie "pod warunkiem, że" stosujemy tylko w przypadku, gdy towarzyszą mu wyrazy bliżej je opisujące, typu: akurat, dopiero, głównie, tylko itp.
Przykład: Reklamacje będą uwzględniane tylko pod warunkiem, że klient przedstawi paragon.


Zdanie 3 i 4
To był sprawdzian na to, czy pamiętacie coś z reguły z poprzedniej zagadki interpunkcyjnej :) Chodzi oczywiście o imiesłowowy równoważnik zdania. Jeśli ktoś nie pamięta, może zajrzeć tutaj - klik. Parę osób wyróżniło się tu, wstawiając dobrze przecinki w obu zdaniach :)  

Zdanie 5
Przecinek stawiamy przed każdym spójnikiem (nawet przed i, lub, ani), gdy się powtarza przy wyliczeniu.
  1. Kup chleb i bułki, i jabłka, i gruszki.
  2. Nie chcę ani ciasta, ani lodów, ani owoców, ani żadnych słodyczy!
  3. Na deser możemy wybrać sobie ciasto lub lody, lub owoce, lub słodycze.
Szczerze mówiąc, myślałam, że to zdanie sprawi Wam więcej kłopotów, ale się myliłam :) Brawo!


Na koniec wyróżnienia :)
Magda K-ska, barwinka, bezrobotna.pl, la_pinguin - te osoby udzieliły po trzy poprawne odpowiedzi. Ja i wiel-błąd serdecznie gratulujemy :)


piątek, 19 października 2012

"W pościeli" Ian McEwan




Autor: Ian McEwan
Tytuł: W pościeli
Wydawnictwo: Albatros, 2009
Ilość stron: 208


Do zakupu tej książki zachęcił mnie przede wszystkim niezwykły opis: "Zbiór siedmiu, ocierających się o makabrę opowiadań, studium psychozy w najróżniejszych formach. Pomiędzy rzeczywistością a iluzją, normalnością a obłędem, rozgrywają się ludzkie dramaty". I jak miałam jej nie wrzucić do koszyka? Oczekiwania wobec tych opowiadań miałam spore. Chyba jednak naczytałam się zbyt wiele horrorów i thrillerów, bo moje wyobrażenia o tym, co znajdę w książce kompletnie nie pokryły się z tym, co rzeczywiście w niej było. Przede wszystkim nie znalazłam tego znamiennego dla mnie ocierania się o makabrę. No cóż, nie było jednak aż tak źle, bo obłęd owszem i był, a i też sporo kontrowersji. To "osłodziło" mi trochę poczucie zawodu.

Wszystkie siedem opowiadań Iana McEwana mają w sobie coś oryginalnego, mrocznego, dziwnego, interesującego, śmiesznego, czasem... niezrozumiałego. Zatem, jak widzicie, lektura zbioru "W pościeli" zapewnia nam sporo czytelniczych doznań. Najwięcej ciekawych emocji dostarczyło mi (najlepsze z wszystkich) opowiadanie pt. "Rozkoszne konanie". Głównym bohaterem jest pewien bogaty biznesmen, którego życie zawodowe to nieustanne pasmo sukcesów, natomiast życie prywatne już nie przedstawia się tak różowo. Ma za sobą trzy nieudane małżeństwa, lecz nie powstrzymuje go to od poszukiwania kolejnej kandydatki na żonę. Pewnego dnia poznaje Helen, w której zakochuje się na zabój. Sprowadza ją do swojego domu, obdarowuje licznymi prezentami, rozmawia z nią godzinami, uprawiają seks i jak to często bywa, po jakimś czasie w związek wkrada się ktoś trzeci. Przynajmniej tak się naszemu biznesmenowi wydaje. Paranoja wywołana poczuciem zdrady sięga zenitu, kiedy bohater postanawia zabić Helen. Brzmi to trochę jak romans połączony z kryminalnym wątkiem, ale jest tu pewien ciekawy haczyk. Otóż Helen jest... manekinem. Zaskoczeni?   

Narratorem jest tu człowiek, który stopniowo popada w coraz większy obłęd. W trakcie czytania opowiadania jesteśmy dosłownie wessani w jego urojenia, widzimy więc świat przez pryzmat chorego umysłu. Tak naprawdę to do końca nie wiedziałam, czy mam się z tego człowieka śmiać, czy właściwie mu współczuć. Przyznaję również, że niejednokrotnie byłam zażenowana jego zachowaniem. Jednak przede wszystkim byłam zafascynowana sposobem, w jaki wykreowana została postać samej Helen. Manekin od początku do końca był tylko manekinem, lecz w genialny sposób został obdarzony szeregiem ludzkich cech. Przykładowo fakt, że Helen nie podnosiła słuchawki telefonu, gdy bohater dzwonił z służbowego wyjazdu, składano na karb tego, że się po prostu obraziła lub właśnie w tym momencie nawiązuje intymne relacje z kierowcą.

Reszta opowiadań jest mniej lub bardziej kontrowersyjna, ale z pewnością poziomem nie dorównują "Rozkosznemu konaniu". Napiszę tylko, że spotkamy się w nich np. z postapokaliptyczną wizją świata, romansem między czternastolatką a tajemniczą karlicą, perfidną zemstą dwóch kochanek zarażonych przez pracownika sekshopu chorobą weneryczną itp. Język jakim posługuje się Ian McEwan jest bardzo plastyczny i ciekawy. Jednak opowiadania zawarte w tym zbiorze, z wyjątkiem tego jednego przykładu, zupełnie nie powaliły mnie na kolana. Jednak sięgnę po kolejne utwory tego autora, ponieważ mam szczególną ochotę na jego "Pokutę".

Czy polecam? Raczej tak, chociażby po to, żebyście mogli zapoznać się z "Rozkosznym konaniem".      
 
Moja ocena: 4/6


Książkę przeczytałam w ramach wyzwania "Z literą w tle"

czwartek, 18 października 2012

Powrót wiel-błąda



Myślałam o tym, jaką nową zagadkę Wam zadać, żeby było ciekawie. Wzięłam oczywiście pod uwagę Wasze propozycje i stwierdzam, że najczęściej jednak prosicie o interpunkcję. Więc... do dzieła :)


Waszym zadaniem będzie wstawienie przecinków w odpowiednie miejsca:
  1. Powiedział mi że musi odpocząć że w takim razie wyjeżdża i że wróci przed upływem tygodnia.
  2. Jutro pod warunkiem że będzie ciepło pójdziemy na długi spacer.
  3. Wczasowicze obudziwszy się po długiej podróży udali się na zabiegi odnowy biologicznej.
  4. Każdy musi określić czy decyduje się na czytanie książki dając przykład innym czy woli obejrzeć adaptację filmową.
  5. Mówiła i za dużo i za głośno i niepotrzebnie.

Proste zadanie? Czy jednak zdania sprawiły Wam sporo problemów?

wtorek, 16 października 2012

"Miriam" Jarosław Klonowski




Autor: Jarosław Klonowski
Tytuł: Miriam
Wydawnictwo: MG
Ilość stron: 240


Wielu z Was może kojarzyć autora, Jarosława Klonowskiego, z takich powieści, jak "Tajemnica świętego Wormiusa" i "Ognie świętego Wita". Niestety, do tej pory nie miałam możliwości zapoznać się z jego twórczością, dlatego w tym przypadku "Miriam" była moim debiutem. Czy udanym? O tym za chwilę.

Akcję utworu autor osadził w średniowieczu, a dokładniej - w XVI w. Nic dziwnego, że Klonowski wybrał akurat ten okres czasu, gdyż jest on absolwentem Wydziału Historii bydgoskiego UKW, a jako temat pracy magisterskiej wybrał "Kult Świętych w średniowiecznych miastach kujawskich". Zatem osadzone w średniowiecznych realiach ludzkie losy, wszelkie wydarzenia czy legendy są mu znane od podszewki. Pozwoliło mu to stworzyć całkiem ciekawą historię, w której pierwsze skrzypce gra pewna młoda Żydówka.

Miriam, bo o niej mowa, to niepokorna dziewczyna, która z pewnych powodów musi ukrywać się w benedyktyńskim szpitalu w Kruszwicy. Podając się za młodego zakonnika, żaden z braci nie orientuje się, że to jest oszustwo. Nie przypuszczają nawet, że pod habitem kryje się młode, kuszące ciało kobiety. Okazuje się, że z kolei to ciało może kryć coś więcej. Wydaje się również, że dziewczyna jest w posiadaniu czegoś, na czym bardzo zależy staroście Andrzejowi Kościeleckiemu, by mógł dopełnić pewnego rytuału gwarantującego mu władzę. Ale czy Miriam rzeczywiście coś opętało i czy Kościelecki dostanie to czego chciał?  

W sprawę zamieszany jest także tajemniczy młody janczar Bartłomiej Chodyna. Przystojny i niezwykle odważny mężczyzna ma za zadanie odnaleźć Miriam. Kiedy dociera do Kruszwicy i demaskuje dziewczynę, wtedy sytuacja przybiera niezwykły obrót, w którą wplątane są jakieś mroczne siły. Bohaterowie odbywają niebezpieczną i pełną niesamowitych przygód podróż do Bydgoszczy.

"Miriam" to z pewnością bardzo ciekawa powieść, w której elementy fantastyczne są umiejętnie połączone z faktami historycznymi. Prawdę mówiąc, miałam wrażenie, że czytam dość rozbudowaną kujawską legendę, co zdecydowanie przemówiło na korzyć utworu. Jako dziecko zaczytywałam się we wszelkiego rodzaju legendach, które bardzo działały na moją wyobraźnię.  Nie do końca wiem, czy słabą stylizację na średniowieczny język potraktować jako zaletę czy wadę. Jednym może to odpowiadać, innym mniej. Ja raczej należę do tej drugiej grupy. Pojawiające się gdzieniegdzie średniowieczne określenia, szczególnie te dotyczące ubioru, to jednak troszkę za mało. Język całej powieści jest prosty i bardzo przystępny, dzięki czemu bardzo szybko się ją czyta. Jeśli pojawia się jakaś metafora, to przeważnie (o ile nie wyłącznie) dotyczy ona opisu... oczu, np. "Bystre oczy starosty żarzyły się zimno, niczym zamarznięte gwiazdy" (s.10), "Jego oczy przepełniał żal, jej - ogień obłędu" (s.227), "oczy migotały złowróżbną poświatą" (s.187). Takich przykładów wynotowałam naprawdę sporo. Jeśli chodzi o dialogi, to niestety muszę stwierdzić, że w pewnych momentach po prostu kulały. Być może niektórzy z Was nawet nie zwrócą uwagi na pewien zabieg zastosowany przez autora, który mnie osobiście troszkę przeszkadzał. Chodzi o wymienne stosowanie imion - np. weźmy pod uwagę jednego z głównych bohaterów - Bartłomieja, który po chwili staje się Bartkiem, by natomiast parę linijek niżej być na powrót Bartłomiejem, a potem znów Bartkiem. Takie nagłe zmiany przewijają się przez całą powieść.  Zapewne chodziło autorowi o uniknięcie powtórzeń.

Występujące w utworze pewne niedociągnięcia, o których tu wspomniałam, nie wypływają aż tak znacząco na jakość utworu. Dynamiczna akcja, ciekawa fabuła i niezwykłe postaci sprawiają, że książka jest na tyle interesująca, by można było się z nią zapoznać. Stwierdzam zatem, że mój debiut był udany, i z chęcią zapoznałabym się z innymi utworami tego autora. Polecam tym, którzy znają już twórczość Jarosława Klonowskiego, jak również tym, którzy szukają wciągającej powieści fantastyczno-historycznej.        
Moja ocena: 4/6


Za egzemplarz bardzo dziękuję wydawnictwu MG


Książkę przeczytałam w ramach wyzwania "Polacy nie gęsi, czyli czytajmy polską literaturę!"

czwartek, 11 października 2012

Stosikowo

Minęło już sporo czasu od mojej ostatniej prezentacji stosiku. Jednak nie będę Wam przedstawiać wszystkiego, co w tym czasie nabyłam, tylko to, co planuję na październik. Dosyć ambitnie podeszłam do tematu, biorąc pod uwagę ilość wolnego czasu na czytanie. Mam jednak nadzieję, że dam radę :)

W tym miesiącu postanowiłam dołączyć do wyzwania "Z literą w tle" :) Miałam nie brać w nim udziału, żeby uniknąć ewentualnego zarzutu, że wybieram takie litery, które to mnie najbardziej będą odpowiadać. Ale trudno. Entuzjazm uczestników wyzwania tak mi się udzielił, że im... pozazdrościłam :) Karkam - Tobie szczególnie dziękuję za rozwianie moich wątpliwości!


Mój środowy nalot na bibliotekę zakończył się oczywiście buszowaniem między półkami, gdzie mogłam znaleźć autorów na wiadomą literę. Oto moje zdobycze:
  1. "Alexandra" Valerie Martin
  2. "Droga" Cormac McCarthy
  3. "Dom w Riverton" - na tę książkę "chorowałam" już od wielu miesięcy i w końcu udało mi się ją wypożyczyć.
Trzy kolejne pozycje to efekt wczorajszych zakupów robionych w "Realu", gdzie można w tym miesiącu nabyć książki za... 6,99 zł! Po prostu nie mogłam nie skorzystać z takiej okazji!
  1. "Lustrzane odbicie" Audrey Niffenegger
  2. "W pościeli" Ian McEwan - wybrana specjalnie na wyzwanie :)
  3.  "Światła pochylenie" Laura Whitcomb
I dwie ostanie pozycje to:
  1. "Drood" Dan Simons - od wydawnictwa MAG
  2. "Karolcia" Maria Kruger - to akurat na inne wyzwanie - "Niezapomniane lektury z naszego dzieciństwa"
To tyle :) 

wtorek, 9 października 2012

W zbawiennej próżni




Autor: Ronlyn Domingue
Tytuł: W zbawiennej próżni
Wydawnictwo: Albatros, 2007
Ilość stron: 352


Zabiorę Was dziś w zupełnie inny świat. Inny niż ten, do którego wszystkich, być może trochę niezamierzenie, przyzwyczaiłam. Zabiorę Was tam, gdzie nie ma detektywów, zagadek kryminalnych, morderców, potworów, a śmierć nie będzie efektem makabrycznych doświadczeń.

Śmierć - któż z nas o niej nie myśli. Jednych ona przeraża, drudzy traktują ją jak naturalną kolej rzeczy. Młodzi odkładają myśl o niej na później - bo przecież jeszcze całe życie jest przede mną, jeszcze mam mnóstwo rzeczy do zrobienia, jeszcze mnie to nie dotyczy. Mam czas... Jednak i on dla nas wszystkich kiedyś się skończy. I co dalej? Czy często zastanawiacie się, co stanie się z Wami potem? I czy w ogóle jest jakieś potem...
  
Czas dany Razieli Nolan szybko się skończył. Za szybko. Tragiczna śmierć w jednym momencie przekreśliła wszystkie jej ambitne plany i marzenia. Odebrała młode jeszcze życie, które miało toczyć się swoim rytmem, niechcący zniszczyła życie innego człowieka - tego, który kochał Razielę ponad wszystko, który swoją miłość skumulował tylko w niej jednej. Miłość ta została pochowana razem ciałem ukochanej... "Jeszcze nie słyszałam, by mężczyźnie pękło serce".

Koniec życia nie był jednak wyznacznikiem końca istnienia. Raziela znalazła się w świecie pomiędzy życiem, a tym, co jest potem. Tak, jest duchem, choć właśnie to określenie nie do końca mi tu odpowiada. Duch, w moim odczuciu (i sądzę, że nie tylko moim), to coś, co straszy, jest żądne zemsty i robi przeważnie dużo bałaganu. Istota, którą stała się Raziela, jest zupełnie inna. Pomaga duszom takim jak ona zrozumieć, co się z nimi stało, kim są i gdzie się znajdują. Jest kimś w rodzaju przewodnika w świecie "pomiędzy". Przede wszystkim jednak chce dowiedzieć się, jakie były dalsze losy ukochanego po jej śmierci. To właśnie miłość do narzeczonego sprawiła, że Raziela nie dotarła do celu swej pośmiertnej podróży.

Przypadkiem staje się również obserwatorem życia pewnego małżeństwa - Amy i Scotta. Im także stara się pomóc, kiedy zaczynają się poważne problemy, choć ma bardzo ograniczone możliwości. Ale nie tylko, bo Raziela może i straciła swoją cielesność, ale z pewnością zachowała przekorny charakter. Przed śmiercią (w 1929 r.) niejednokrotnie igrała z prawem. Naruszała jednocześnie granice ówcześnie pojmowanej przyzwoitości, uświadamiając kobiety na przykład o tym, jak można zabezpieczać się przed niechcianą ciążą. Z pewnością była silną, pewną siebie, inteligentną kobietą, jednocześnie nie pozbawioną dziewczęcego uroku. Zatem w swoim domu Amy i Scott muszą borykać się z takimi pozornie przypadkowymi sytuacjami, jak znikające fragmenty puzzli, wariujące radio czy też wciąż pojawiające się znikąd szklane kulki.    

Ten, kto pomyśli, że jest to tanie romansidło, może się bardzo pomylić. Tak, jest to opowieść o miłości, lecz przy tym ujmuje nas swoją niezwykłą subtelnością, wyrafinowaniem, sensualnością, niemalże poetyckością. Język, jakim posługuje się Domingue, jest jednym z największych atutów utworu. Powieść z pewnością także wzrusza. Jeśli ktoś chciałby wiedzieć - nie płakałam, ale za to wstrząsnęło posadami mojej wrażliwości bardzo mocno. W pewnym momencie musiałam przerwać lekturę. Na chwilę, w której mogłam ochłonąć i przywrócić wewnętrzną równowagę.

Narratorką, jak się można domyślić, jest właśnie Raziela. Z tej właśnie perspektywy poznajemy historię jej krótkiego życia przed śmiercią i kilkadziesiąt lat pobytu "pomiędzy". Charakterystyczne dla tej powieści jest to, że przeszłość miesza się ze współczesnością w pozornie chaotyczny sposób. To jest tak jakbyśmy historię życia Razieli poszatkowali, przemieszali dokładnie, a potem te niepoukładane kawałki wkleili do książki. Ale to tylko, jak już wspomniałam, pozory, bo mimo swego rodzaju chaosu, opowieść jest bardzo spójna i z pewnością w żadnym momencie się nie pogubicie.

Powieść "W zbawiennej próżni" dała mi więcej niż oczekiwałam. Kupiona bez jakiegoś szczególnego przekonania (przyznam się, że właściwie cena była najbardziej zachęcająca), a porównanie do "Nostalgii anioła" Alice Sebold nic mi nie mówiło, ponieważ nie czytałam tej powieści. To, co wyróżniało tę książkę wśród innych, była z pewnością okładka. Najciekawsze jest to, że wzięłam ją tak naprawdę "na czarną godzinę", a więc miała być moim kołem ratunkowym w przypadku, gdy już nie będę miała co czytać. Okazało się, że jest jedną z tych najpiękniejszych perełek, która z pewnością znajdzie swoje honorowe miejsce w mojej osobistej biblioteczce.  

Polecam z całej duszy...
  
Moja ocena: 6/6

piątek, 5 października 2012

Wiel-błąd upolowany i... znów się chwalę :)


Ogłaszam, że polowanie na wiel-błąda zostało zakończone!


Tym razem nie sprawił Wam zbyt wiele problemu. Dość szybko odkryliście, że we wszystkich zdaniach chodziło o pleonazmy. Gratuluję!!! :)

Na początek definicja zagadnienia:

PLEONAZM, TAUTOLOGIA - obydwa terminy nazywają konstrukcję, której składniki powtarzają tę samą treść, np.
- "wrócić z powrotem",
- "kontynuować nadal",
- "polegać na sobie wzajemnie",
- "poprawić się na lepsze",
- "potencjalne możliwości", 
- "cofnąć się do tyłu",
- "przychylna akceptacja" itp.
Źródłem niepożądanych powtórzeń jest nieuwaga lub niezrozumienie znaczenia wyrazu. O nieuwadze można mówić w zdaniu: "(!) Studenci znów przystąpili do dalszej nauki", o niezrozumieniu znaczenia obcego rzeczownika w zdaniu: "(!) Sprawa spotkała się z przychylną aprobatą władz".


Już wiemy, gdzie w naszych przykładach ukryły się wiel-blądy, ale pozwólcie, że jeszcze raz przypomnę zdania i podkreślę wadliwe konstrukcje.

  1. Rekreacyjne walory akwenów wodnych, zwłaszcza odpowiednio urządzonych, nie wymagają specjalnej reklamy.
  2. Na stadionie był już pełny komplet widzów.
  3. Nasz naród musi odzyskać z powrotem wolność!
  4. Są tacy, którzy po pierwszej szychcie pakują manatki i wracają z powrotem na wieś. 

Niewielki problem sprawiło Wam pierwsze zdanie, dlatego chcę, żebyście mu się przyjrzeli bliżej:
"Akwen pochodzi od łacińskiego aqua 'woda', a urobiony został na wzór rzeczownika teren. To tłumaczy, na czym polega błąd w zdaniu: "Rekreacyjne walory akwenów wodnych, zwłaszcza odpowiednio urządzonych, nie wymagają specjalnej reklamy". Należało wykreślić słowo "wodnych" albo zastąpić akweny przez zbiorniki. Można było też pisać o rekreacyjnych walorach rzek i jezior - byłoby prościej i naturalniej".

Opracowując ten temat, korzystałam z dwóch żródeł:
- "Wielki słownik poprawnej polszczyzny PWN" pod red. A. Markowskiego, Warszawa 2006,
- "Mały słownik wyrazów kłopotliwych" M. Bańko, Warszawa 2003.

Postanowiłam, że posłucham teraz Waszych propozycji dotyczących następnej zagadki. Czy ma to być znów interpunkcja, a może macie problem z odmianą liczebników? Albo znów mam zrobić zagadkę z trzema możliwościami do wyboru, jak za pierwszym razem? :)

Na koniec jeszcze Wam się czymś pochwalę :) Otóż dziś moja recenzja "Africanusa" S. Posteguillo uzyskała pierwsze miejsce w konkursie na recenzję tygodnia organizowanym przez portal "nakanapie.pl" (link). Chyba nie muszę pisać, jak bardzo się z tego cieszę :)

środa, 3 października 2012

Top 10 - ulubione okładki książek



Top 10 to akcja, przy okazji której raz w tygodniu na blogu pojawiają się różnego rodzaju rankingi, dzięki którym czytelnicy mogą poznać bliżej blogera, jego zainteresowania i gusta. Jeżeli chcesz dołączyć do akcji - w każdy piątek wypatruj nowego tematu na dany tydzień.




 
Dziś chciałabym Wam pokazać wytypowaną przeze mnie dziesiątkę okładek, które mają (moim skromnym zdaniem) w sobie to coś. Coś przyciągającego, coś, co sprawia, że właśnie one mogą wyróżnić się na księgarnianych półkach. Jestem typowym wzrokowcem, więc wygląd okładki jest dla mnie bardzo ważny (choć nie najważniejszy). 

Prezentowane tu okładki są wynikiem mojego buszowania po Waszych blogach :) To one właśnie poprzez swoją wyjątkowość zapadły mi w pamięć. Kolejność jest przypadkowa, ponieważ nie chcę tu żadnej jakoś szczególnie wyróżniać. Wszystkie są piękne lub po prostu niezwykłe...

"Atrofia" Lauren DeStefano 


"Erynie" Marek Krajewski


"Liczby Charona" Marek Krajewski



"Rzeki Hadesu" Marek Krajewski


"Pandemonium" Lauren Oliver


"Przeznaczenie" Aleksandra Ból


"Pasja według Hanki" Anna Janko


"Deklaracja" Gemma Malley


"Córka kata" Oliver Pötzsch


"Zapach twojego oddechu" Melissa P.


Macie też wśród nich jakieś swoje typy? Czy jest tu jakaś okładka, która zwróciłaby Waszą uwagę?


P.S. Rozwiązanie wiel-błądowej zagadki podam już niebawem :)

wtorek, 2 października 2012

Wiel-błąd nr 3

Gotowi jesteście do spotkania z nowym wiel-błądem? :)


Dziś jednak odpoczywamy od przecinków, ale możecie być pewni, że jeszcze się pojawią. W tej chwili proponuję Wam zabawę w detektywów - poszukiwaczy naszych wiel-błądów, które z powodzeniem ukryły się w poniższych zdaniach, mając nadzieję na to, że nie odkryje je żadne czujne oko. 

Może jednak wiecie, gdzie się ukryły?
  1. Rekreacyjne walory akwenów wodnych, zwłaszcza odpowiednio urządzonych, nie wymagają specjalnej reklamy.
  2. Na stadionie był już pełny komplet widzów.
  3. Nasz naród musi odzyskać z powrotem wolność!
  4. Są tacy, którzy po pierwszej szychcie pakują manatki i wracają z powrotem na wieś.
Życzę udanego polowania! :)

poniedziałek, 1 października 2012

Wyzwanie - podsumowanie


Przyszedł w końcu czas na pierwsze podsumowanie wyzwania "Z literą w tle" (z nieustającą przy tego typu przedsięwzięciach refleksją - o rany, jak ten czas szybko leci!). Przypominam, że na ten miesiąc, czyli wrzesień, wyznaczona została litera "S".

Przede wszystkim, chciałam Wam bardzo podziękować za to, że tak licznie zasililiście szeregi literowego wyzwania :) Aż 19 uczestników zgłosiło co najmniej jedną, przeczytaną w ramach wyzwania książkę! Przyznaję, że było to dla mnie ogromną niespodzianką :) Mam nadzieję, że dobrze się przy tym bawiliście. Spotkałam się również z bardzo przyjemnymi dla mnie komentarzami, że gdyby nie wyzwanie, niektóre książki czekałyby na swoją kolej w nieskończoność :)

Oto ostateczna lista uczestników i ich osiągnięć: 


Dokładną rozpiskę możemy obejrzeć tutaj.

Naszą  zwyciężczynią jest oczywiście karkam, której serdecznie gratuluję rewelacyjnego wyniku!!! 

Pozostałym uczestnikom (szczególnie zdobywcom drugiego i trzeciego miejsca - Imani i Miłośnikowi książek, którzy osiągnęli również fantastyczne wyniki!) także gratuluję! :)

W tym momencie zapraszam Was gorąco do wzięcia udziału w wyzwaniu w nowym miesiącu. Zatem ogłaszam wszem i wobec, że październik upłynie nam pod znakiem litery "M"!