Przepraszam za małe opóźnienie :) Mój dzisiejszy pobyt poza domem nieoczekiwanie się przedłużył.
Na początku chciałabym Wam bardzo podziękować za to, że nasza "wyzwaniowa załoga" jest tak liczna i wciąż pojawiają się nowe osoby chętne do tego, by do nas dołączyć. Jest mi z tego powodu niezmiernie miło! :) A teraz szybciutko przechodzę do tego, co najważniejsze.
Ostateczna lista uczestników i ich osiągnięcia przedstawiają się tak:
Nutinka - 10
alison2 - 4
ejotek - 4
hadzia - 4
Paulina - 4
Agnieszka czyta... - 3
Ania - 3
Ania1986 - 3
Anytsuj - 3
Imani - 3
karkam - 3
la_pinguin - 3
Leanika - 3
patrycja - 3
anek7 - 2
Ciastek - 2
Fka - 2
Halinka - 2
Jenah - 2
lesiaqous - 2
Lina - 2
Magda - 2
Magda K-ska - 2
Sophie - 2
Agata P - 1
aleksandra_czyta - 1
Ema Pisula - 1
AnnRK - 1
Gosia B - 1
Julia Orzech - 1
Kasia J. - 1
koczowniczka - 1
Krasnoludek - 1
madziusia - 1
Mała Mi - 1
monotema - 1
Moreni - 1
natanna - 1
NinaX - 1
Platine - 1
Queen Margot - 1
Skrzat - 1
Listę lektur naszych uczestników możemy obejrzeć TUTAJ
Liczba osób, która ukończyła wyzwanie z przeczytaną co najmniej jedną książką -42
Łączna liczba książek przeczytanych przez uczestników - 91
Tym razem królem wśród autorów, po których w tym miesiącu sięgaliście, jest nie kto inny, jak sam Stephen King!
W tym miesiącu - jak widać po wynikach - zdecydowanie wyróżniła się Nutinka! Nutinko, należą Ci się wielkie brawa i gratulacje!!! Zwłaszcza, że już drugi miesiąc z rzędu zajmujesz pierwsze miejsce. Na wyróżnienie zasługują również - alison2, ejotek, hadzia, Paulina, które mają na swoim koncie po cztery książki. Wszystkim uczestnikom gratuluję i bardzo dziękuję za ten wspólnie spędzony miesiąc :)
Mam nadzieję, że litera na luty przypadnie Wam do gustu, a jest nią litera:
"R"
Życzę Wam owocnych poszukiwań i czekam na zgłoszenia :)
Jak co miesiąc proszę o podmianę linku pod banerkiem, bo jak zwykle założona została nowa zakładka do wyzwania.
Jeszcze na ostatnią chwilę udało mi się stworzyć dwie "wyzwaniowe" recenzje. Ufff, udało mi się :) Oto one:
Autor: William Kowalski
Tytuł: Bękart Eddiego
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka, 2001
Ilość stron: 382
"Pojawiłem się na tym świecie w taki sam sposób jak większość bękartów - przez zaskoczenie. To jedyny fakt dotyczący moich początków, o których wiem".
Tymi
słowami rozpoczyna swoją opowieść główny bohater powieści - Billy.
Bękart Eddiego - słowa-klucze, które naznaczyły całe jego życie. Jest
synem Eddiego Manna, pilota poległego w Wietnamie, lecz o swojej matce
Billy zupełnie nic nie wie, nawet nie zna jej imienia.
Pewnego
sierpniowego dnia Thomas Mann znajduje malutkiego Billy'ego pod
drzwiami swojego domu. Już od pierwszej chwili nie ma wątpliwości, że
noworodek jest jego wnukiem. Postanawia się nim zająć. Odtąd między
osamotnionym i zgorzkniałym Thomasem a chłopcem rodzi się niezwykła
więź. Billy, choć pozbawiony matki i ojca, nie może narzekać na brak
miłości. Dziadek stara się zająć wnukiem najlepiej jak potrafi, choć
popełnia wiele błędów. Z czasem Billy'ego jednak zaczyna uwierać
niewiedza na temat swojej przeszłości. Chce dowiedzieć się, jak doszło
do spotkania jego rodziców, kim była jego matka. Czuje, że brak mu tzw.
korzeni, które mogłyby go usadzić w rodzinnej historii. Tę pustkę w
pewnym stopniu rekompensują mu fascynujące opowieści dziadka o swoich
własnych doświadczeniach, jak i jego przodków. Wyjaśniają one Billy'emu
znaczenie odwagi i honoru, a także tchórzostwa i ucieczki przed
odpowiedzialnością.
Jeśli
miałabym określić, co w tej powieści jest najmocniejszym punktem, to są
to z pewnością dzienniki Williama A. Manna III - przodka Billy'ego.
Płynie z nich swoista mądrość, znajdziemy w nich dużo celnych
spostrzeżeń dotyczących mechanizmów rządzących naturą człowieka.
"Bękart
Eddiego" to interesująca powieść, która dostarczy nam wielu powodów do
wzruszeń, ale także do uśmiechu. Być może sprawi, że zastanowimy się nad
naszą własną rodzinną przeszłością i spróbujemy zrozumieć, czy jest ona
dla nas bardzo ważna. Być może tak jak Billy potrzebujemy tego mocnego
gruntu, na którym będziemy mogli kształtować własne życie, a które w
przyszłości stanie się gruntem dla naszych dzieci i wnuków...
"Tak jak najokazalszy dąb runie, nie mając korzeni, tak samo człowiek, nie znając swoich przodków, padnie na ziemię niespełniony i bez marzeń. Nie łudźmy się, że zrozumiemy samych siebie, jeśli nie znamy tych, którzy byli przed nami".
Autor: Jerzy Kosiński
Tytuł: Malowany ptak
Wydawnictwo: Da Capo
Ilość stron: 304
Jest
jesień 1939 r., czyli początek drugiej wojny światowej. Rodzice
sześcioletniego chłopca postanawiają wysłać swojego syna do wioski na
kresach wschodnich, gdzie ma znaleźć schronienie. Autor nie do końca
wyjawia, czy chłopiec jest Cyganem, czy Żydem, lecz nie ulega
wątpliwości, że grozi mu wielkie niebezpieczeństwo. Jego pochodzenie i
wygląd są wystarczającym powodem do tego, by jego krótkie życie
zakończyło się w obozie koncentracyjnym. Śmierć jednak nie daje się
wywieść w pole i niejednokrotnie ociera się o wątłe ciało chłopca.
Nasz
mały bohater powieści owe pozornie bezpieczne schronienie okupił
wielkim cierpieniem. Był upokarzany, bity i wyśmiewany. Wielokrotnie
musiał uciekać z domu swoich opiekunów w obawie o własne życie.
Przebywanie wśród niezwykle zabobonnych i zacofanych chłopów uświadomiło
mu, jak bardzo się od nich różni. Ciemny kolor skóry, włosów i
"urocznych" (więc przynoszących nieszczęście) oczu był dla niego
prawdziwym przekleństwem. Chłopi bali się go, uważając że ściąga na ich
wioskę niebezpieczeństwo. I poniekąd mieli rację, ponieważ ukrywanie
Żyda lub Cygana mogło kosztować życie wszystkich jej mieszkańców. Był to
więc uzasadniony strach, lecz nienawiść i sadyzm, który przejawiali
wobec chłopca, sposób, w jaki się nad nim znęcali - tego pojąć się po
prostu nie da...
Malowany
ptak jest metaforą życia odmiennej jednostki, przebywającej wśród
nietolerancyjnego społeczeństwa. Motyw ten zresztą znajdziemy w
powieści. Jeden z mieszkańców wsi, Lech, łapie ptaki, a następnie maluje
je farbami o jaskrawych kolorach. Taki kolorowy osobnik, który znajdzie
się wśród swoich, nie zostaje przez nich rozpoznany. Traktują go jak
obcego i wreszcie... zadziobują (czy w rzeczywistości jest to możliwe -
nie wnikam). Takim malowanym ptakiem jest nasz chłopiec, który "zawinił"
tym, że ma ciemną, czyli niewłaściwą, karnację i nieodpowiednie
pochodzenie. Zastanawia mnie, co jest tu tak naprawdę wyznacznikiem
normalności? Bo jeśli chłopiec miałby coś zmienić, to nie tylko wygląd
skóry. Przyglądając się bliżej chłopom, dostrzegamy właściwie same
negatywne cechy - nienawiść, zdrady i wszelkiego rodzaju wynaturzenia,
łącznie z najgorszymi dewiacjami seksualnymi. Co więc oznacza
normalność? Czy bohater miałby zachowywać się tak samo, by stać się
równy im. Czy znalezienie równowagi między tym, co dobre, a co złe,
mogłoby być antidotum na wyjście z roli ofiary? Co jest lepsze - być
katem czy ofiarą?
Wokół
powieści "Malowany ptak" narosło wiele kontrowersji i zupełnie mnie ten
fakt nie dziwi. Warto zapoznać się z tą historią, ponieważ zmusza ona
nas do refleksji. Porusza, gdyż nie zapominajmy, że tego wszystkiego
doświadcza małe dziecko! Możemy zobaczyć, jak te traumatyczne
doświadczenia wpływają na psychikę niewinnego jeszcze i bardzo młodego
życia. Jest to trudna powieść, zawierająca brutalne opisy, więc
czytelnikom o słabszych nerwach polecam zastanowić się nad swoimi
możliwościami.
Moja ocena: 5/6