poniedziałek, 31 grudnia 2012

Z literą w tle - podsumowanie grudnia i... Szczęśliwego Nowego Roku!


 
Kończy się grudzień, a z nim cały 2012 rok. Korzystając z okazji, przyjmijcie ode mnie najszczersze życzenia, aby Nowy Rok był dla Was wspaniały,pełen radości i sukcesów, a także bogaty w czytelnicze doznania.

Niech "13" okaże się dla Was szczęśliwa!!! :)

Życzę Wam również udanej i szampańskiej imprezy sylwestrowej!!!



Przechodząc do wyzwania, tak oto przedstawiają się statystyki:  

Ostateczna lista uczestników i ich osiągnięć wygląda tak:
Nutinka - 12
Gosia B - 6

la_pinguin - 6
Agata P - 5
Ania - 5
ejotek - 5
Agnieszka czyta... - 4

Fka - 4
alison2 - 3
Anek7 - 3
Kasia J. - 3

Leanika - 3
Magda - 3  

Anytsuj - 2
Halinka - 2

karkam - 2
Kinga - 2
Tala - 2
Zosiek - 2  

Listę lektur naszych uczestników możemy obejrzeć TUTAJ 

Liczba osób, która ukończyła wyzwanie z przeczytaną co najmniej jedną książką - 27
Łączna liczba książek przeczytanych przez uczestników - 82
Niekwestionowaną królową wśród autorów, po których sięgaliście w tym miesiącu jest Agata Christie.




W grudniu zdecydowanie wyróżniła się Nutinka, która ma na swoim koncie aż dwanaście przeczytanych książek! Na drugim miejscu mamy dwie uczestniczki - Gosia B i la_pinguin, które przeczytały po sześć książek w ramach wyzwania. Dziewczyny, gratuluję Wam serdecznie!!! Pozostałym uczestnikom również gratuluję i dziękuję, a jednocześnie zapraszam do zapisywania się na kolejny miesiąc :)


Wiem, że niektórym literka "C" bardzo przypadła do gustu, z czego bardzo się cieszę! Mam nadzieję, że nowa również Wam się spodoba :) Otóż tą literką będzie:
  
"K"

Życzę Wam owocnych poszukiwań i już czekam na zgłoszenia :)

Ważne! Proszę Was o podmienienie linku pod banerkiem z wyzwaniem u Was na blogach, ponieważ na ten miesiąc została utworzona nowa zakładka.

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wesołych Świąt! :)



Dzisiaj, nadszedł pewien rodzaj ciszy,
Taki w której się dużo usłyszy,
I saneczki w chmurach mknące,
I gwiazdki na ziemie spadające
A gdzie to czujne czekanie?
Poczekajmy, a dzisiejszej nocy cud się stanie.

Kochani, nadeszły w końcu jedne z najcudowniejszych dni w roku, więc przyjmijcie ode mnie najszczersze życzenia - zdrowych, radosnych świąt spędzonych w gronie najbliższych, niech te wyjątkowe dni odpędzą złe myśli i troski. Życzę Wam również wielu fantastycznych prezentów, a w szczególności pięknych i wymarzonych stosików z książkami! :)



piątek, 21 grudnia 2012

"Wiek cudów" Karen Thompson Walker






Autor: Karen Thompson Walker
Tytuł: Wiek cudów
Wydawnictwo: Znak, 2012
Ilość stron: 302



Temat nie może być bardziej aktualny niż tu i teraz, kiedy nasze umysły analizują wieści o prognozowanym końcu świata. Wierzymy czy nie wierzymy w koniec ludzkości? Czy może właśnie w tej chwili z trwogą spoglądamy w niebo, wyglądając złowieszczych znaków świadczących o zbliżającym się meteorycie? A może wytężamy wszystkie zmysły, by dostrzec choćby najmniejsze drgnięcie zapowiadające katastroficzne trzęsienie ziemi. Ilu ludzi siedzi właśnie w wybudowanych przez siebie schronach? Ile jeszcze tragicznych wersji końca świata powstanie w ludzkich głowach?   

A gdyby tak świat uległ spowolnieniu? Kula ziemska stopniowo traci naturalne tempo obrotu wokół własnej osi. Na początku nic, zupełnie nic, nie zapowiada katastrofy. W telewizji nie pojawiają się żadne doniesienia o jakichkolwiek anomaliach, nie ma żadnych ofiar, nigdzie nie widać pożarów spowijających miasta, wody w oceanach nie mają zamiaru złożyć się w gigantyczne tsunami... Początek końca jest właściwie niewidzialny. Do czasu, aż zaczynamy dostrzegać, że noc staje się nieco dłuższa, natomiast Słońce na koniec dnia z pewnym ociąganiem kryje się za horyzontem. Doba zyskuje dodatkowe minuty, z dnia na dzień jest ich coraz więcej. Czy marzycie czasem o tym, żeby doba miała 48 godzin? Otóż właśnie to marzenie się spełniło! Tylko, czy na pewno jest to powód do radości? Coraz częściej zdarza się, że gdy wstajemy rano do pracy, za oknem właśnie zapada zmierzch. Kiedy szykujemy się do spania, na niebie dumnie króluje Słońce. Codziennie docierają do nas coraz gorsze prognozy, świat powoli popada w chaos. Zwiększa się liczba samobójstw, promieniowanie słoneczne staje się coraz bardziej niebezpieczne. Zaczyna brakować żywności, ponieważ wszystkie rośliny zaczynają usychać. Naukowcy pracują nad genetycznie modyfikowanymi warzywami, które byłyby zdolne przetrwać w skrajnie niesprzyjających warunkach. Niestety, z marnym skutkiem. I co dalej?

W tej niepewnej sytuacji znalazła się główna bohaterka powieści - nastoletnia Julia. Jest zarazem narratorką, więc wszystko to, co dzieje się na świecie, poznajemy z jej perspektywy. Korzystamy z jej wiedzy i obserwacji. Trzeba tu dodać, że jest doskonałym i jak na swój wiek bardzo dojrzałym obserwatorem. To właśnie ona stara się zwrócić nam uwagę na to, że prawdziwą tragedią nie jest to, co szykuje nam natura, a to, co dzieje się z nami - ludźmi. Czy stając w obliczu katastrofy, jesteśmy w stanie zachować choćby trochę człowieczeństwa? Jak zareagujemy na nieustanne poczucie strachu, niepewności, zagrożenia i samotności? 

Karen Thompson Walker posłużyła się doskonale znanym nam motywem końca świata, przerobionym na wszelkie możliwe sposoby. Jak sobie poradziła? Myślę, że całkiem nieźle. Może nie wyszła przed szereg, nie wybiła się żadnym nowatorskim rozwiązaniem, ale powieść czyta się dosłownie jednym tchem. Mimo że tematyka dotyczy apokaliptycznych wizji, styl utworu zbliża go raczej do powieści o tematyce obyczajowej.

"Wiek cudów" nie należy do powieści, w których zbyt wiele się dzieje. Nie znajdziemy tu widowiskowych akcji rodem z filmu "2012". Sama katastrofa nie jest jednym z głównych bohaterów. Owszem, prowadzi do destrukcji świata, ale jest tylko tłem wydarzeń, motorem napędzającym upadek ludzkich wartości.  

"Później, wracając myślami do tych pierwszych dni, doszłam do wniosku, że jako gatunek uświadomiliśmy sobie wtedy, iż przejmowaliśmy się nie tym, czym należało się przejmować: dziurą w warstwie ozonowej, topnieniem pokryw lodowych, zachodnim Nilem, świńską grypą i morderczymi pszczołami. Ale chyba nigdy nie jest tak, że następuje akurat to, czego się obawiamy. Prawdziwe katastrofy zawsze okazują się inne - niewyobrażalne, zaskakujące i nieznane". 

Moja ocena: 4,5/6   

czwartek, 13 grudnia 2012

"Atlas chmur" David Mitchell





Autor: David Mitchell
Tytuł: Atlas chmur
Wydawnictwo: MAG, 2012
Ilość stron: 544







Model czasu: niekończąca się matrioszka z namalowanymi momentami, każdą laleczkę (teraźniejszość) umieszczoną wewnątrz łańcucha laleczek (wcześniejsze teraźniejszości) nazywam faktyczną przeszłością, ale postrzegamy ją jako przeszłość wirtualną. Laleczka "teraz" w podobny sposób obejmuje łańcuch wszystkich teraźniejszości, ktore dopiero nastąpią, a które ja nazywam faktyczną przyszłością, lecz postrzegamy je jako przyszłość wirtualną. 

"Atlas chmur" to właśnie niezwykle kunsztowna literacka matrioszka - piękna, niezwykła, mądra. Porusza, zmusza do myślenia, a gdy przyjdzie na to odpowiedni moment - wywołuje uśmiech na twarzy. Matrioszka Mitchella składa się z sześciu laleczek (czyli sześciu opowiadań), które wydawałoby się nic ze sobą nie łączy. Uważny czytelnik wyłapie jednak subtelną sieć pewnych zależności, które niczym pajęczyna snuje się między przeszłością i teraźniejszością, a także przyszłością. Ten sam czytelnik zacznie zastanawiać się nad losami ludzkiej duszy. Czy rzeczywiście "dusze przemierzają wieki, jak chmury przemierzają niebo"? Jaki wpływ na jednostkę ludzką ma to, co było, i jaki wpływ ta jednostka będzie miała na to, co dopiero będzie? 

Podczas gdy będziemy próbowali sobie odpowiedzieć na te pytania (i jeszcze wiele innych, które zrodzą się w naszej głowie podczas czytania powieści), będziemy świadkami sześciu różnych historii, rozgrywających się na przestrzeni wieków. "Atlas chmur" to swoista podróż w czasie, którą odbędziemy w bardzo nietypowy sposób. Pierwsza, a zarazem najstarsza laleczka z naszej matrioszki, przedstawia losy Adama Ewinga, amerykańskiego notariusza odbywającego podróż przez Pacyfik w 1850 r. Kiedy przebrniemy już przez część powieści, przywykniemy do dość trudnego XIX-wiecznego języka, historia nagle się urywa. I oto poznajemy nowego bohatera - Roberta Frobishera, młodego wydziedziczonego kompozytora, który musi nieźle się nakombinować, by zarobić na chleb. Zapoznamy się także z dziennikarką, która wplątuje się w wielką i zagrażającą jej życiu aferę. Będziemy towarzyszyć wydawcy książek, Timothy'emu Cavendishowi, w ucieczce przed gangsterami, a także wysłuchamy wywiadu, którego udziela genetycznie modyfikowana fabrykanta, przeżywająca Uniesienie. Zakończenia tych opowieści nie poznajemy od razu. Mitchell pozostawia nas w ten sposób w niepewności, ale gdy dotrzemy do kulminacyjnego momentu, czyli jedynej historii opowiedzianej w całości, wszystko po kolei zaczyna się wyjaśniać. 

Nowatorskie rozwiązania zastosowane przez autora nie dotyczą tylko kompozycji powieści. To, co wyróżnia książkę spośród innych, to różnorodność form narracyjnych i gatunkowych. Mamy tu więc takie formy przekazu jak dziennik, listy, wywiad, gawęda, natomiast obok powieści sci-fi znajduje się thriller. Taki misz-masz mógłby wywołać pewien chaos, lecz autor potwierdził tylko swoje niezwykłe pisarskie umiejętności, pokazując, że fantastycznie radzi sobie z każdą formą literacką, a ich różnorodność tworzy niezwykle spójną i bardzo przemyślaną całość. Warstwa językowa z kolei raz po raz wprawiała mnie w zdumienie. Każde z opowiadań jest napisane w języku odpowiadającym realiom i czasom, których ono dotyczy. Wyjątkowym kunsztem językowym autor wykazał się, pisząc historię Sonmi~451, w której mamy wielkie bogactwo neologizmów i przekształceń słów dobrze nam znanych. Jednak prawdziwy geniusz Mitchella objawił się w najlepszym, moim zdaniem, opowiadaniu - o Zachariaszu i wizji postapokaliptycznego świata po Upadku. Wszystko tu jest na najwyższym poziomie.

Biorąc do ręki "Atlas chmur", nie nastawiajcie się na literaturę lekką i łatwą. Przygotujcie się raczej na intelektualną grę między czytelnikiem a autorem, otwórzcie się na każde słowo płynące z lektury, dajcie się uwieść bohaterom, których los nie będzie Wam obojętny. Gwarantuję Wam najwyższych lotów literacką ucztę.                  


Moja ocena: 6/6   



Za niezwykle inspirującą powieść i fascynującą podróż w czasie bardzo dziękuję Wydawnictwu MAG