piątek, 31 stycznia 2014

"Z literą w tle" - podsumowanie stycznia i literka na luty


Witam :)

Nie wiem jak Wam, ale mnie ten miesiąc minął strasznie szybko. Pufff... i już nie ma :) Szczególnie ostatnie dni, które spędzaliśmy z synem u moich rodziców. Ledwie przyjechaliśmy, a już trzeba wracać do domu :( Cóż, ferie się kończą, więc w poniedziałek trzeba wracać do przedszkola (syn) i do szarej rzeczywistości (ja).

Ale do rzeczy, bo przecież przybywam do Was z wynikami styczniowej edycji wyzwania :) Oto one:     

Ostateczna lista uczestników i ich osiągnięcia przedstawiają się tak:

Listę lektur naszych uczestników możemy obejrzeć TUTAJ 

Liczba osób, która ukończyła wyzwanie z przeczytaną co najmniej jedną książką - 21
Łączna liczba książek przeczytanych przez uczestników - 52
Autorzy, po których najchętniej sięgaliście to: Wiliam Faulkner i Aleksander Fredro.

Jeśli chodzi o wygraną, to jak widać niespodzianki nie ma :) Nutinka rządzi! Drugie miejsce na podium należy do Agnieszki Perzki, trzecie zajęły Lina i miqaisonfire. Serdecznie Wam gratuluję, jak również pozostałym uczestnikom! 


A teraz nowa literka! Prawie że jednomyślnie podjęliście decyzję, by w lutym była nią literka:

"T"

Co prawda remisu nie ma, ale pozwolę sobie na podjęcie pewnej decyzji i do literki wybranej przez Was dołączę tę, która jest mniej popularna, jeśli chodzi nazwiska autorów. Dwa Wasze głosy dostała literka "Ł", więc to ona oprócz "T" będzie obowiązywać w lutym. 
     

Żeby już wszystko było jak należy, w lutym obowiązują dwie literki:

"T"/"Ł"

P.S. Jeśli ktoś ma jeszcze jakieś linki do recenzji, proszę przesyłać, ponieważ listę mogę bez problemu uzupełnić. Przypominam też, że do końca dnia można zgłosić przeczytane książki w ramach styczniowego wyzwania mimo tego, że nie wyrobiliście się z napisaniem recenzji. Kiedy recenzja zostanie napisana, proszę o przesłanie linku, a wtedy lista zostanie uzupełniona. 

Jak co miesiąc proszę o podmianę linku pod banerkiem, bo jak zwykle założona została nowa zakładka do wyzwania.
Link: http://prywatnyteren.blogspot.com/p/zapraszam-serdecznie-wszystkich-do_31.html


czwartek, 30 stycznia 2014

"To i owo" nr 4

Obrazek na dziś:

Chciałoby się powiedzieć - jakie to prawdziwe! :) Ale okazuje się, że nie w każdym przypadku. Podczas wspólnej drzemki mąż i syn przybierają dokładnie takie same pozycje. Pełen synchron! Często patrzyłam na nich i się zastanawiałam, jak oni to robią? Konkluzja była zawsze ta sama - jaki ojciec, taki syn. Innego wytłumaczenia nie ma :) 


Czytelnictwo: 
W tej chwili właśnie czytam "Przywróconych" Jasona Motta, ale... coraz częściej spoglądam w stronę "Morfiny" Szczepana Twardocha i zapewne skończy się jak zawsze - będę czytać dwie książki naraz. Choć próbowałam zaciekle walczyć z tą hmmm... przypadłością (?), bo też z tego powodu często nie kończę rozpoczętych już książek, to jednak jest to silniejsze ode mnie. Mój dotychczasowy rekord to pięć tytułów jednocześnie i... niezbyt dobrze na tym wyszłam. Skończyłam tylko jeden.
Też tak czasami macie?

środa, 29 stycznia 2014

"W pajęczej sieci" Joy Fielding






Autor: Joy Fielding
Tytuł: "W pajęczej sieci"
Wydawnictwo: Świat Książki, 2010
Ilość stron: 432


     Gdyby bohaterka powieści, Charley Webb, była moją znajomą, uwierzcie mi - trzymałabym się od niej z daleka. Nie dlatego, że jej nie lubię. Przebywanie w pobliżu jej osoby byłoby życiem na celowniku, gdzie każda nawet najdrobniejsza sytuacja mogłaby stać się tematem... felietonu. Charley jako bystra obserwatorka rzeczywistości, nie cofnie się przed tym, by "obsmarować" swoich sąsiadów, jeśli tylko dostarczą jej nowych tematów do pisania. Choć jest inteligentną dziennikarką, jej felietony przeważnie oscylują wokół niezbyt ambitnej tematyki. Wcale to jednak nie oznacza, że nie wywołują one kontrowersji. Wręcz przeciwnie. Charley można albo kochać, albo nienawidzić. Świadectwem tego drugiego są liczne nieprzyjemne wiadomości, które dostaje, a które to zawierają rownież realne groźby. Jednak najwyższą cenę, jaką Charley płaci za charakter swojej profesji jest samotność. I trudno się temu dziwić.

     Niebawem pojawia się szansa na to, by Charley mogła udowodnić, że nie tylko potrafi pisać o depilacji okolic bikini, błyszczykach i wizytach na siłowni. Jill Rohmer - młoda dziewczyna oczekująca na wyrok śmierci za zabójstwo trójki małych dzieci wysyła dziennikarce list, który zawiera propozycję współpracy. Jill chce, by Charley spisała jej biografię, kusząc przy okazji wyjawieniem wszystkich faktów, które nie wyszły na jaw podczas procesu. Jill ma bowiem tajemnicę, która oddziałuje na wyobraźnię wszystkich ludzi, a pojawienie się na rynku książki zawierajacej odpowiedzi na wszystkie dręczące pytania, gwarantuje sukces i ogromną popularność. Taka szansa nie pojawia się w życiu zbyt często, więc jak tu jej nie wykorzystać? Rozmowy z dzieciobójczynią nie należą jednak do najłatwiejszych, zwłaszcza, że Charley jest matką dwójki małych dzieci, które kocha ponad wszystko. Towarzyszące temu emocje są bardzo silne, i być może dlatego Charley nie jest w stanie zauważyć, że wokół niej dzieje się coś bardzo niepokojącego.

   Po niezbyt udanym spotkaniu z "Martwą naturą" Joy Fielding, podeszłam do lektury "W pajęczej sieci" z pewnym dystansem i myślą, że dam tej powieści szansę przez pierwsze 50 stron, a potem się zobaczy. Jakież było moje zdziwienie, gdy uświadomiłam sobie, że zupełnie zapomniałam o tej umownej granicy. Fabuła okazała się na tyle interesująca, że nim się obejrzałam, a już czytałam ostatnią stronę. I w tym przypadku autorka zupełnie mnie zwiodła. Choć dla tych czujniejszych czytelników książka może okazać się przewidywalna, dla mnie taka nie była, a to znacząco wpłynęło na jakość odbioru powieści. "W pajęczej sieci" dało mi wszystko to, czego brakło mi w "Martwej naturze" i bardzo cieszę się, że mogę to napisać - Joy Fielding wystarczająco się zrehabilitowała, bym mogła sięgnąć po jej kolejne powieści.

Moja ocena: 5/6



wtorek, 28 stycznia 2014

"To i owo" nr 3

Cytat na dziś:
To będzie krótki (i dość zabawny) fragment dialogu, pochodzący z powieści Richarda P. Evansa.

"- Opowiedz mi coś jeszcze o sobie - poprosiłam.
 - Hmm. Pewnego dnia przydarzyło mi się coś dziwnego. Było to mniej więcej miesiąc temu. Usłyszałem skrobanie do drzwi frontowych, więc poszedłem je otworzyć, ale nikogo nie było. Tylko na progu zauważyłem ślimaka, więc podniosłem go i przerzuciłem na drugą stronę ulicy. Tydzień temu usłyszałem to samo skrobanie do drzwi. I znów nikogo nie było. Ale znowu był ten sam ślimak. Spojrzał na mnie i powiedział: "Stary, za co to było?".   


Rodzinne kwiatuszki (językowe):
Był śmigus-dyngus, więc w domu wszyscy lali się wodą jak wściekli. I wtedy moja siostra zadała pytanie swojej niespełna rocznej córeczce:
 - Co, oblałaś wodę ciocią?  

Niby nic takiego, a minęło już wiele, wiele lat i ja wciąż to pamiętam :) Choć pamięć mam dobrą, ale bardzo krótką, to niektóre sytuacje szczególnie mocno zakotwiczają mi się w głowie i zapewne zostaną tam do końca życia.

Wy też macie w pamięci takie rodzinne kwiatuszki? :)


P.S. Przypominam, że wciąż można jeszcze oddać głosy na lutową literkę - tutaj.

Miłego dnia!

niedziela, 26 stycznia 2014

Głosowanie na lutową literkę

Zbliża się koniec miesiąca, więc nadszedł czas, by wybrać lutową literkę :)

Do wyboru zostały:
I, J, Ł, O, Q, T, U, X, Y

Tak jak było poprzednim razem, możecie wybrać jedną, możecie połączyć dwie (nawet byłoby to wskazane ze względu na ilość tych mniej reprezentatywnych literek typu X lub Q). Decyzja należy do Was :) Zastrzegam sobie jednak prawo do rozstrzygnięcia konfliktu w postaci remisu :)

Swoje typy pozostawcie w komentarzach, a ja je podliczę.

Zapraszam do głosowania!  

Jest jeszcze jedna bardzo ważna sprawa. Nutinka zaproponowała, by drugą turę wyzwania nieco urozmaicić :) Uważam, że to jest świetny pomysł! I np. zamiast nazwiska autora wziąć pod uwagę jego imię. Lub wziąć pod uwagę zarówno imię, jak i nazwisko, czyli przykładowo Stephen King pasowałby wtedy, gdy będzie literka S i K. Co o tym myślicie?

Oto opcje:
- zostajemy przy nazwisku
- bierzemy pod uwagę imię
- bierzemy pod uwagę imię i nazwisko. Warto zaznaczyć, że tacy autorzy jak np. Melissa de la Cruz pojawić się może przy literkach M, D, L, C, więc to daje naprawdę sporo możliwości.

Już jestem bardzo ciekawa, co postanowicie :)

sobota, 25 stycznia 2014

"To i owo" nr 2

Obrazek na dziś: 



Kilka słów na temat: manii zbieractwa

Jedną z rzeczy, która w mojej duszy głośno gra, to z pewnością zapędy kolekcjonerskie. Już jako dziecko zbierałam np. obrazki z gum Turbo, które mam do tej pory :) Zbierałam także pocztówki, które gdzieś mi się zagubiły, a których to nie mogę do tej pory odżałować. Wśród nich były moje perełki, czyli pocztówki rosyjskie z lat 70. i 80. Obecnie odtwarzam swoją kolekcję, ale to już nie jest to samo, bo w większości są to kartki współczesne. Jeśli ktoś z Was ma na zbyciu jakieś stare rosyjskie pocztówki, chętnie przygarnę i obiecuję, że zaopiekuję się nimi najlepiej jak potrafię :)

To, co mnie jeszcze kręci, to stare monety, banknoty, dokumenty, zdjęcia. I w tym przypadku występuje całkowita zbieżność z manią mojego męża, który trzeba przyznać w tym temacie wykazuje dużo większe zaangażowanie.

Mam jeszcze jedną, (chyba raczej nietypową) manię kolekcjonowania... zeszytów. Jeśli tylko jakiś mi się spodoba, natychmiast muszę go kupić. A im grubszy, tym lepszy :) Poniżej 288 kartek obecnie nie schodzę :) Na co mi to? Szkołę skończyłam milion lat temu, studia to też już prehistoria, więc po co kupuję? Ano po to, żeby były pod ręką. Tak na wszelki wypadek. A nóż widelec mi się przydadzą do czegoś :) 
A czy mówiłam już o tym, że hurtowo kupuję długopisy? Nie? No to już wiecie :)
O książkach to już nawet nie wspomnę...

A jak to u Was jest? Drzemie w Was jakaś kolekcjonerska dusza? Zbieracie coś? 

Miłego dnia! :)

piątek, 24 stycznia 2014

"To i owo" po raz pierwszy i mała spowiedź

Moi Drodzy, jakiś czas temu pisałam Wam, że przechodzę niemały kryzys mobilizacyjny do... wszystkiego, a szczególnie do pisania. Przyznam Wam się szczerze, że gdyby nie moje literowe wyzwanie, prawdopodobnie zawiesiłabym prowadzenie bloga na jakiś czas. Jednak wiem, że bardzo żałowałabym tego kroku, bo "Wena Jenah" to przecież moje dziecko :) Wielu z Was zapewne zauważyło, że problemy zaczęły się już wcześniej, a ostatnia moja recenzja powstała po dwumiesięcznej przerwie. Chcę jednak napisać, że nie poddaję się i już jedną próbę podjęłam, by coś zrobić w tym temacie. Pamiętacie może, że w związku z noworocznymi planami postanowiłam założyć nowy blog, ale wygląda na to, że w mojej sytuacji nie był to najlepszy pomysł. Rezygnuję z niego, ale... nie całkowicie. "To i owo, czyli Jenahowo" będzie funkcjonowało na "Wenie..." jako cykl, w którym po prostu będę pisać o różnych sprawach, coby rozruszać trochę moje szare komórki :)

Bardzo Was przepraszam za to całe zamieszanie.



A teraz czas na pierwsze "To i owo" :)  


Kilka słów na temat... tygodnia bez słodyczy

W ostatnim poście na blogu "To i owo, czyli Jenahowo" pisałam o tym, że podjęłam próbę wyrzeczenia się słodyczy na cały tydzień. I wiecie co, udało mi się! :) W ostatnim dniu chodziłam dumna jak paw, że dałam radę. Czułam się tak, jakbym dokonała niemożliwego. A więc naprawdę da się! :) To dodało mi nieco sił i mam nadzieję, że moja silna wola w końcu wyjdzie z ukrycia i mi pomoże w odnoszeniu dalszych sukcesów.

Cytat na dziś (z kategorii tych mało ambitnych :))

"Są na świecie tacy ludzie, którym uchyliłabym nieba. Żeby słońce wypaliło im oczy". 
;)

Miłego dnia!

wtorek, 21 stycznia 2014

"Martwa natura" Joy Fielding








Autor: Joy Fielding
Tytuł: Martwa natura
Wydawnictwo: Świat Książki, 2013
Ilość stron: 398




Życie trzydziestoletniej Casey w pewnym sensie przypomina nieco bajkę. Piękna i utalentowana dziewczyna nie miała łatwego dzieciństwa. Jakikolwiek bliski kontakt z matką skończył się z chwilą, gdy Casey przyszła na świat. Dziewczynką opiekowały się więc nianie, którymi to z kolei bardzo chętnie zajmował się ojciec Casey. Przystojny, niezwykle bogaty "opiekun niań" (i nie tylko) oraz zazdrosna, wiecznie awanturująca się matka alkoholiczka byli daleko od tego, by stworzyć Casey i jej młodszej siostrze Drew dom pełen ciepła, miłości i zrozumienia. Z czasem także między siostrami zaczęły się spory, a więź, która między nimi była, stawała się coraz luźniejsza. Trudne lata dzieciństwa nie wyżłobiły jednak w charakterze Casey poważniejszych rys. Obok tego ideału przecudnej urody nie mogło zabraknąć przystojnego mężczyzny o równie przecudnej urodzie i nieskazitelnej osobowości. I pojawia się, a jakże! Oczywiście biorą ślub, za chwilę będą starać się o dziecko. Wszystko ładnie, pięknie i tu powinno się pojawić słynne "i żyli długo i szczęśliwie". Ale się nie pojawi.

Na drodze do pełnego szczęścia staje... samochód. A dokładniej to Casey staje na drodze rozpędzonego samochodu. Po wypadku bohaterka trafia do szpitala w ciężkim stanie. Przez wiele tygodni leży w śpiączce, ale wbrew temu, co mówią lekarze, ona wie, co się wokół niej dzieje. Słyszy wszystkie rozmowy i odpowiednio je interpretuje. Czy taka sytuacja mogłaby rzeczywiście zaistnieć, nie wnikam. Wszystkie wydarzenia przedstawione są z perspektywy osoby będącej w śpiączce, więc przyznaję, że z początku trochę mi tu coś "zgrzytało", ale z czasem przyzwyczaiłam się do tego typu rozwiązania. A ma ono w sobie coś klaustrofobicznego. Bycie świadomym wszystkiego, nie mając kompletnie władzy nad swoim ciałem, kojarzy się z prawdziwym koszmarem.
 "(...) mimo ciągłej obecności pielęgniarek i lekarzy, mimo tych wszystkich urządzeń technicznych podtrzymujących ją przy życiu - nikt nie wie o jej psychicznej, duchowej obecności, nikt tak naprawdę nie dostrzega w niej świadomej swej sytuacji istoty. Nikt nie wie, że ona jest w tej sali szpitalnej z całą swoją osobowością.
Stała się niewidzialna.
To wcale nie jest takie zabawne. Ani przez sekundę.
Dla niej to prawdziwe piekło."
Tę dramatyczną sytuację potęguje jeszcze fakt, że nieszczęśliwy wypadek, którego Casey stała się ofiarą, niekoniecznie jest dziełem przypadku.

Mam w swojej biblioteczce kilka książek autorstwa Joy Fielding, jednak wybór "Martwej natury" na pierwszy ogień nie był najszczęśliwszym rozwiązaniem. Właściwie to nawet nie wiedziałam, czy skończę tę powieść i nie chodziło o to, że tajemnica wypadku została wyjaśniona już w połowie książki. Do końca liczyłam na jakąś odrobinę emocji, na napięcie, które nigdy nie nadeszło. Trochę naciągane, przewidywalne zakończenie dopełniło jeszcze poczucie rozczarowania. Dodajmy do tego irracjonalne zachowanie niektórych postaci i mamy powieść, której potencjał został zupełnie zmarnowany. Szkoda.

Moja ocena: 3/6  
         

sobota, 4 stycznia 2014

Coś o noworocznych postanowieniach :)

Co prawda będzie mowa o noworocznych postanowieniach (a raczej jednym, ale za to dużym), jednak ten wpis powstał przede wszystkim po to, by Was zaprosić :) Jeśli tylko będziecie mieli ochotę, możecie zajrzeć na mojego nowego bloga "To&owo, czyli Jenahowo", w którym od pierwszego stycznia realizuję moje wielkie noworoczne postanowienie :)

Wszystko wyjaśniam w swoim pierwszym poście TUTAJ
Dalej będzie coś o mocy pozytywnego myślenia i o tym, jak nowe prawa fizyki mają się do mojego życia :)

Zapraszam! :)


http://jenahowo.blogspot.com/

  

środa, 1 stycznia 2014

Info w sprawie wyzwania

Chciałam Wam tylko napisać, że decyzja w sprawie styczniowej literki już zapadła.

Po informacje odsyłam do poprzedniego postu: TUTAJ 

Miłej nocy! :)

Z literą w tle - Podsumowanie grudnia i literka na styczeń


Witam Was Kochani w Nowym Roku! :)
Przyjmijcie zatem ode mnie najszczersze życzenia:

365 szczęśliwych dni ,
52 cudownych weekendów,
12 wspaniałych miesięcy,
4 kolorowych pór roku,
spełnienia marzeń
w Nowym Roku!




W ferworze wczorajszych przygotowań do sylwestrowej nocy, nie miałam zupełnie czasu na to, by zrobić podsumowanie. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie :) Nie przedłużając już, przedstawiam Wam wyniki grudniowego wyzwania.  

Ostateczna lista uczestników i ich osiągnięcia przedstawiają się tak:

Listę lektur naszych uczestników możemy obejrzeć TUTAJ 

Liczba osób, która ukończyła wyzwanie z przeczytaną co najmniej jedną książką - 20
Łączna liczba książek przeczytanych przez uczestników - 58
Autorzy, po których najchętniej sięgaliście to: Jeffery Deaver, Rafał Dębski i Charles Dickens.

Zwyciężczyni jak zwykle dała czadu :) Widzicie, jaki wynik osiągnęła? Nutinko, gratuluję! Twój wynik jest naprawdę imponujący. Drugie miejsce na podium zajęła Lina, trzecie należy do Asi Hadzik. Serdecznie Wam gratuluję, jak również pozostałym uczestnikom. Na ten miesiąc sami wybraliście literkę i od razu dało się zauważyć po wynikach, że zmiana zasad była dobrym posunięciem :) 


A teraz nowa literka! Zdecydowaliście, że w styczniu będziemy czytać książki autorów, których nazwisko zaczyna się na literę:

"F"
 
I tu zaczyna się problem :/ Otóż dwie literki dostały po tyle samo głosów - "F" i "T". I teraz Kochani mam do Was prośbę, abyście zadecydowali, co z tym fantem zrobić, czyli... zagłosować powtórnie - na jedną z nich. Chcę, żeby wybór do samego końca leżał w Waszych rękach. Chyba, że dacie mi wolną rękę w takich sytuacjach i wtedy sama wybiorę jedną z dwóch liter, żeby już powtórnie nie głosować. Decyzja należy do Was. Proszę Was bardzo zatem o wyrażenie opinii na ten temat.  

EDIT: Miałam iść spać, ale ciągle myślę o tej naszej literce. Dziękuję Wam bardzo za podjęcie decyzji, dotyczącej obecnej sytuacji remisowej i tych, które pewnie pojawią się jeszcze w przyszłości. Już będę wiedziała, co mam robić :) Zdecydowana większość była za tym, bym sama wybrała literkę, więc niech tak będzie :)
Pojawiło się w komentarzach kilka głosów i szala nieznacznie przechyliła się ku literce F, więc to właśnie ona będzie obowiązywać w styczniu.


P.S. Jeśli ktoś ma jeszcze jakieś linki do recenzji, proszę przesyłać, ponieważ listę mogę bez problemu uzupełnić. Przypominam też, że do końca dnia można zgłosić przeczytane książki w ramach grudniowego wyzwania mimo tego, że nie wyrobiliście się z napisaniem recenzji. Kiedy recenzja zostanie napisana, proszę o przesłanie linku, a wtedy lista zostanie uzupełniona. 

Jak co miesiąc proszę o podmianę linku pod banerkiem, bo jak zwykle założona została nowa zakładka do wyzwania.
Link: http://prywatnyteren.blogspot.com/p/z-litera-w-tle_1.html