wtorek, 8 stycznia 2013

"Książę przypływów" Pat Conroy





Autor: Pat Conroy
Tytuł: Książę przypływów
Wydawnictwo: Amber, 1994
Ilość stron: tom I - 464, tom II - 416





Wybrałam tę książkę w bibliotece z myślą o grudniowym literowym wyzwaniu. Cóż, nie wyrobiłam się z recenzją, choć lekturę mam już dawno za sobą. W tym sporym poślizgu większe znaczenie miał brak weny, niż brak słów, które mogłyby opisać powieść. "Książę przypływów" w moim odczuciu nie jest arcydziełem, ale pozostawia po sobie trwały ślad, nie pozwala o sobie zapomnieć i to właśnie stanowi o jej wartości. Minęło sporo dni, a ja wciąż czuję się tak, jakbym dopiero co przeczytała ostatnie zdanie...

Savannah Wingo - znana nowojorska poetka po raz kolejny próbuje odebrać sobie życie. Co skłoniło ją do podjęcia tak dramatycznej decyzji? Psychiatra zajmujący się jej przypadkiem, doktor Susan Lowenstein, próbuje znaleźć odpowiedź na to pytanie. Pomaga jej w tym brat Savannah, Tom - pochodzący z południa Stanów Zjednoczonych syn poławiacza krewetek. Opowiadając o dzieciństwie swojej siostry bliźniaczki, Tom dokonuje rozliczenia również ze swoją bolesną przeszłością. Jakby tego było mało, relacje między nim a Susan zaczynają wychodzić poza granice gabinetu lekarskiego. Czy ich wzajemna fascynacja przerodzi się w coś więcej? I czy oboje będą w stanie uratować Savannah?

Fabuła być może nie poraża swoim nowatorstwem, ale ma kilka naprawdę świetnych, zaskakujących momentów. Nie do końca jestem przekonana, czy polubiłam głównego bohatera. Jest w nim coś, co sprawia, że miałam ochotę dosłownie wyciągnąć go z powieści i powiedzieć mu prosto w twarz "co ty chłopie wygadujesz?". Miałam wrażenie, że opowiadając historię swojego życia, chce na siłę znaleźć usprawiedliwienie dla tego kim jest, zrzucić winę na kogoś innego. Jakby zupełnie nie miał wpływu na to, co ma myśleć i robić, jakby był marionetką w ludzkich rękach. Nie przemawiają do mnie jego wyjaśnienia. Szczególnie wtedy, gdy mocno podkreślał zły wpływ matki na kształtowanie jego charakteru. Nie mówię, że była zupełnie bez winy, lecz tak naprawdę nie była taką wiedźmą, na jaką usilnie chce ją wykreować Tom. Mało tego, wiele razy miałam ochotę trzymać jej stronę, choć zdaje się, że nie powinnam...

To, co sprawiło, że lektura tej książki była dla mnie niezwykłą przyjemnością, to jej język. Piękny i bardzo plastyczny, przepełniony poetyckimi metaforami. To w nim znajdziemy odzwierciedlenie miłości autora do amerykańskiego Południa. Pat Conroy w powieści "Książę przypływów" maluje słowem. I możecie mi wierzyć, że jest on jednym z najzdolniejszych "malarzy". 

Oprócz pięknych opisów pejzaży, znajdziemy w książce coś, co można nazwać dziełem w dziele. Chodzi tu o tekst z książeczki dla dzieci pt. "W południowym stylu" autorstwa niejakiej Renaty Halpern (oczywiście fikcyjnej postaci). Opowiadanie zostało stworzone na potrzeby utworu "Książę przypływów". Podobną sytuację mamy w "Milczącym zamku" Kate Morton, w którym znajdziemy prolog powieści (także dla dzieci) pt. "Prawdziwa historia Człowieka z Błota". Zarówno w jednym, jak i drugim przypadku to było to, co wywarło na mnie największe wrażenie. Uważam, że wpisanie przez autorów w swoje powieści tych krótkich, lecz fascynujących tekstów, było genialnym posunięciem. Nadają one utworom niezwykłego blasku. 

"Książę przypływów" dostarcza nam nie tylko zmysłowo-plastycznych doznań. Zadaje pytania, zachęca do przemyśleń, porusza i wzrusza. Książka ta powinna spodobać się tym, którzy lubią romantyczne historie i świetny język. Tych, którzy szukają w książkach pogłębionej analizy psychologicznej i trudnych, bardzo skomplikowanych relacji rodzinnych, także zachęcam do lektury.

Moja ocena: 4/6


"Moje miejsce na ziemi jest moją raną. Jest też portem, z którego nigdy nie podniosłem kotwicy, moją przystanią".  

34 komentarze:

  1. Bardzo lubię wracać do "Księcia przypływów" właśnie dla jego języka, plastyczności i poczucia humoru:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ach, zapomniałam wspomnieć o tym poczuciu humoru! A przecież to jest jeden z mocniejszych punktów tej powieści. No trudno.

      Usuń
  2. Brzmi obco, ale ciekawie. Szczególnie przyciąga mnie ten plastyczny język, o którym wspominasz. Chętnie przeczytam "Księcia przypływów" jeśli książka tylko wpadnie w moje ręce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli wpadnie Ci w ręce, to czeka Cię naprawdę wzruszająca i ciekawa podróż na amerykańskie Południe.

      Usuń
  3. "Książe przypływów" kojarzy mi się z filmem z Barbarą Streisand i Niekiem Noltie :) Fabuła brzmi intrygująco, a ja lubię książki z amerykańskim Południem w tle. Nie sądziłam, że taka długa jest ta książka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest długa, ale szybko się ją czyta :)
      "Książę przypływów" jest kolejną przeczytaną przeze mnie książką, której akcja osadzona jest na amerykańskim Południu. I też zaczynam mi się to podobać :)

      Usuń
  4. Oglądałam adaptację książki, bardzo mi się podobała, ale przyznam że książki jeszcze nie czytałam.

    OdpowiedzUsuń
  5. nie miałam okazji czytać tej książki i w sumie póki co nie dodaję jej do planów czytelniczych

    OdpowiedzUsuń
  6. Widziałam kiedyś film nakręcony na podstawie tej książki. Pamiętam,że bardzo się wzruszyłam. Książki nie czytałam, ale w sumie nadrobię to niedopatrzenie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książka jest jeszcze bardziej wzruszająca. Film, choćby z tego powodu, że ogranicza go czas, nie oddaje tego wszystkiego, co zawiera ta powieść.

      Usuń
  7. Jestem czytelnikiem, który topnieje pod wpływem pięknego język. Czar słów sprawia, że przebaczam kiepska fabułę i irytujących bohaterów :-). Oczywiście o książce słyszałam, ale nigdy mnie do niej nie ciągnęło, jednak po Twojej recenzji zacznę myśleć o niej intensywniej :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też uwielbiam, kiedy pisarz czaruje mnie swoim pięknym językiem :) Zwłaszcza, kiedy jestem poetycko nastrojona :)

      Usuń
  8. Wg. mnie to jedna z najlepszych powieści XX w.

    OdpowiedzUsuń
  9. Póki co mam tyle książek na liście, że na razie jej nie dodaje, ale może kiedyś do niej przysiąde :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam dawno temu, chyba czas powrócić do niej

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że i ja kiedyś do niej powrócę. Choćby dla samych opisów :)

      Usuń
  11. Lubię historie romantyczne, trudne sytuacje i , które dają do książki, które dają do myślenia. Muszę mieć odpowiedni nastrój do tego typu lektury, dlatego gdy opadną trochę emocje noworoczne i wszystko wróci do swojego normalnego trybu, poszukam proponowanej przez ciebie pozycji;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście, do tego typu książek trzeba mieć nastrój. Inaczej cały urok w nich tkwiący może się gdzieś ulotnić...

      Usuń
  12. Sama nie wiem:/ może kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie namawiam :) Jeszcze pół roku temu nie zwróciłabym uwagi na tę książkę. Dlatego myślę, że czasem trzeba poczekać na odpowiedni czas :)

      Usuń
  13. nie jestem pewna czy książka będzie odpowiednia dla mnie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Mnie nie trzeba zachęcać do lektury, bo Pata Conroy'a lubię od bardzo dawna, a poznawanie jego twórczości zaczęłam właśnie od "Księcia przypływów". Za najlepszą książkę tego autora uważam "Władców dyscypliny" :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za podpowiedź, jeśli chodzi o "Władców dyscypliny". Zapisuję tytuł i mam nadzieję, że go znajdę w mojej bibliotece :)

      Usuń
  15. Słyszałam o tej książce i właśnie dzisiaj mi ją przypomniałaś. Zapisuję sobie do planowanych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że warto spróbować :)

      Zapraszam na konkurs!
      Do wygrania hit ostatnich tygodni: książka "Ostatnia spowiedź" :)

      Usuń
  16. Oglądając film, a oglądałam go już dwa razy nie wiedziałam, że jest książka.
    Chętnie kiedyś przeczytam.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie! Oglądałam film i mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, że książka jest o niebo lepsza :)

      Usuń
    2. W takim razie będę jej szukać.)

      Usuń
  17. "Władca dyscypliny", nie "Władcy" :)
    "Książę Przypływów" to nie lekka, romantyczna historia, ale studium przerażająco skomplikowanego wnętrza człowieka. I dowód na to, że większość naszej wrażliwości, siły lub jej braku, osobowości- kształtuje się w dzieciństwie. Jeżeli rodzice nie są opoką dla dzieci a wręcz przeciwnie- fundują im huśtawkę uczuć, lęk, awantury i ból na zmianę z przytulaniem- w duszy małego człowieka powstaje mur obronny. Każdy ma inną odporność- jeden więc stworzy mur choroby psychicznej (Savannah) a inny zamknie się na uczucia... Jeżeli Twoim zdaniem matka głównego bohatera nie jest potworem- to może niezbyt dokładnie przeczytałaś książkę, lub nie potrafisz wyobrazić sobie (być może z powodu młodego wieku? :) nie wiem) jak okrutne było jej zachowanie w wielu sytuacjach. Jej ultraegoistyczna postawa, traktowanie dzieci wręcz przedmiotowo- choć pewnie je kochała w jakis sposób.Pamiętasz noworodka w zamrażarce? A palenie pamietników? I najgorsze- bezdyskusyjne wymaganie od małych dzieci zachowania spokoju i tajemnicy po traumatycznym, nieopisywalnym wydarzeniu? Tom Wingo - główny bohater, jest nakreślony przez Conroya mistrzowsko- właśnie dlatego, że NIE jest idealny. Myli się, błądzi. Wątpi, kryje ból pod poczuciem humoru.
    Do skomplikowanej historii życia trójki dzieci, które stają się dorosłe niosąc w sobie te przeżycia- dodana jest cała reszta. Różnice między amerykańskim południem a nowojorczykami (śmieszne ale i wstrząsające), przepiękne opisy przyrody i życia na wyspie, walka ze sobą dojrzałego mężczyzny, który nie chce porzucić rodziny, choć się zakochał...
    Jedna z najlepszych powieści w literaturze współczesnej moim zdaniem.
    Wielopłaszczyznowa, głęboka, piękna, pełna również- jak ktoś podkreślił- humoru.
    Pozdrawiam serdecznie:)




    OdpowiedzUsuń