niedziela, 29 września 2013

2 x Nesbo + Nurowska




Autor: Jo Nesbo
Tytuł: Człowiek nietoperz
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Ilość stron: 344


Nie przepadam zbytnio za czytaniem serii od środka lub od końca, dlatego też postarałam się bardzo, by moja znajomość z norweskim policjantem Harrym Hole rozpoczęła się tak, jak się należy, czyli od początku. Spodziewając się (jak przystało na skandynawski kryminał) skandynawskich klimatów, ku niemałemu zaskoczeniu, przeniesiona jednak zostałam wraz z bohaterem w kompletnie inne rejony świata mianowicie do Australii. Tam główny bohater miał rozwiązać zagadkę związaną ze śmiercią swojej rodaczki, Inger Holter.

Zmianę klimatu uważam za całkiem udane wyjście poza pewien schemat. Nieco egzotyki wniósł w ten kryminał również fakt, że w znalezieniu mordercy pomagał Harry'emu nie kto inny, jak rdzenny mieszkaniec Australii - Aborygen Andrew Kensington. To właśnie on stanie się kimś w rodzaju przewodnika po kontynencie nie tylko w sensie geograficznym, ale przede wszystkim kulturowym, historycznym oraz politycznym. Fabułę wzbogacają również wplecione w nią legendy, które wcale nie są bez znaczenia.

"Człowiek nietoperz" posiada w zasadzie wszystko to, co powinien mieć dobry kryminał. Jest napięcie, są zwroty akcji, jest ciekawy pomysł na intrygę kryminalną, gdzie rozwiązanie nie jest takie oczywiste (przynajmniej dla mnie ono nie było), no i jest Harry Hole - żaden tam superbohater, choć... zastanawia mnie fakt jego błyskawicznej niemal regeneracji po każdorazowym spuszczonym mu porządnym łomocie. Ale nie wnikam, w sumie bohater na wiecznej rekonwalescencji, to żaden bohater. I tego się trzymajmy. Co do akcji - na początku troszkę się ona wlecze, co może niektórym przeszkadzać, ale potem nabiera tempa i jest już w porządku.

Przyznam się, że zabierając się za pierwszą część cyklu, spodziewałam się wielkiego WOW, a dostałam trochę mniejsze wow. Może dlatego, że miałam wobec niej zbyt mocno wygórowane oczekiwania. "Człowiek nietoperz" na tyle mi się jednak podobał, że zaostrzył mój apetyt na drugą część cyklu, a może nawet na więcej...

Moja ocena: 4,5/6           




Autor: Jo Nesbo
Tytuł: Karaluchy
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie
Ilość stron: 320


Tym razem udajemy się wraz z Harrym do Bangkoku, stolicy Tajlandii. To miasto-raj dla ludzi, mogących realizować na co dzień głęboko skrywane, nierzadko perwersyjne potrzeby seksualne, nawet te, w którym biorą udział dzieci. Jest to miejsce duszne, zakurzone, dręczone nieznośnymi upałami i nieustannym hałasem, gdzie kierowcy nierzadko sami, w zależności od sytuacji, ustalają prawa dotyczące ruchu drogowego.  

Harry Hole musi odnaleźć się w tych, delikatnie mówiąc, niesprzyjających warunkach. Pokonanie bariery kulturowej jak i też językowej, a przede wszystkim pokonanie swoich własnych słabości przysparza mu dodatkowych problemów. Harry jest bowiem alkoholikiem. Walka z samym sobą nie jest dla niego łatwa, ale musi przecież skupić się na stojącym przed nim zadaniu. Otóż w jednym z tajlandzkich domów publicznych znaleziono ciało zamordowanego norweskiego ambasadora. Sprawa jest na tyle poważna, że jej ujawnienie może grozić skandalem na międzynarodową skalę. Hole szybko odkrywa, że chodzi tu o coś więcej niż tylko o morderstwo. O co? No cóż, po tę wiedzę odsyłam oczywiście do lektury "Karaluchów".

Niespodzianek nie było. I tym razem było wszystko, co potrzeba, by czas spędzony z kryminałem Nesbo nie uważać za stracony. Autor kolejny raz tak mnie zakręcił, tak zamotał, że moje wszelkie domysły dotyczące sprawcy morderstwa były w zupełności chybione. Po przeczytaniu obu tomów cyklu, muszę stwierdzić, że czuję pewien niedosyt. Mam wrażenie, że w Jo Nesbo tkwi potencjał, który nie został tu jeszcze do końca wykorzystany. Jako że apetyt rośnie w miarę jedzenia, z nadzieją na rozwinięcie skrzydeł przez autora zabieram się zatem za tom trzeci.   

Moja ocena: 5/6 



Autor: Maria Nurowska
Tytuł: Imię twoje...
Wydawnictwo: W.A.B., 2010
Ilość stron: 258

Jest to pierwsza część tzw. trylogii ukraińskiej, do której jeszcze należą dwa tytuły - "Powrót do Lwowa" i "Dwie miłości". 
Kiedy mąż Elizabeth Connery, Jeff, podczas wyprawy naukowej na Ukrainę znika w tajemniczych okolicznościach, ta postanawia za wszelką cenę go odszukać. Udaje się więc w podróż do Lwowa. Determinacja jaką się wykazuje podczas poszukiwań i podejmowane przez nią bardzo ryzykowne decyzje zagrażają nie tylko jej bezpieczeństwu, ale nawet i życiu. Na szczęście jest przy niej ktoś, kto pomaga jej w trudnych chwilach. Elizabeth wykazuje się niezwykłą wręcz odwagą w dążeniu do celu. Kiedy się wydaje, że coś jest niemożliwe, ona tego niemożliwego dokonuje. Niezłomność charakteru to jedno, ale jak się okazuje niemałym atutem w pokonywaniu barier pozornie nie do przekroczenia są dolary w jej kieszeni, którymi można praktycznie przekupić każdego. Mimo to zagadka zaginięcia Jeffa będzie niezwykle trudna do rozwiązania. I tu następuje pytanie: co stało się z Jeffem i czy jest w ogóle jakaś szansa, że się odnajdzie?
Wyprawa na Ukrainę uświadamia Elizabeth jak wiele tzw. prawd w jej życiu jest tak naprawdę ułudą. Jako historyk sztuki "prawdy szukała w płótnach mistrzów, tamte namalowane oczy patrzyły na nią i tamte usta do niej przemawiały, podczas gdy żywi ludzie stawali się coraz bardziej niemi, aż w końcu przestała słyszeć ich głos...". Przyszło jej do głowy, że razem z Jeffem wymyślili sobie tylko swoje życie. Czy w takiej sytuacji można więc ich relacje nazwać miłością? I jeszcze jedna sprawa. Elizabeth świadomie nie zdecydowała się na macierzyństwo z tego powodu, że z dzieciństwa nie wyniosła dobrych wzorców. Przebywanie z rodzicami pod jednym dachem wcale nie oznaczało, że była z nimi blisko. Myślała, że dystans uczuciowy jaki między nimi istniał, przeniesie na swoje własne dziecko, dlatego też nigdy nie podjęła się tej ważnej roli - bycia matką. Los jednak postawił na jej drodze istotę, która może to zmienić. Ale czy jej się to uda?

"Imię twoje..." to kolejna powieść Nurowskiej, która mnie nie rozczarowała, choć przyznaję, że troszkę mniej mi się podobała niż dwie poprzednie ("Hiszpańskie oczy" i "Listy miłości"), może dlatego, że dotyka ona nieco innej tematyki. Ale to absolutnie nie jest żaden minus i już nie mogę się doczekać, kiedy będę miała okazję zapoznać się z pozostałymi częściami trylogii. 

Moja ocena: 5/6

    
Wyzwania: Czytamy serie wydawnicze, W prezencie, Z literą w tle


Przepraszam, że tak zawalam Was tymi opinio-recenzjami po kilka naraz w jednym poście. No ale jak się ma tak długi słabszy czas, to potem chce się szybko nadrobić zaległości, więc mam nadzieję, że mi to wybaczycie :) 

Życzę miłego niedzielnego wypoczynku!

18 komentarzy:

  1. Zaczęłam serię gdzieś od środka i przekonałam się już, że Nesbo to niezła rozrywka. Natomiast Nurowska nie zrobiła na mnie zbytniego wrażenia, ale przyznaję, że wyprawa na Ukrainę brzmi egzotycznie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też słyszałam, że "Człowiek nietoperz" nie jest najmocniejszą pozycją tego autora, ale jestem na to przygotowana i nie będę się tym zrażać i zacznę poznawać jego twórczość właśnie od tej książki. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Poczekam, aż skończysz całą serię Nesbo i zapewne zwrócę się z prośbą o udostępnienie:) Zastanawiam się natomiast nad książką Nurowskiej "Imię twoje", nie mam jej w planach i chyba na razie ją sobie odpuszczę.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jedna z książek Jo Nesbo czeka już, aż ją przeczytam. Jestem ciekawa jego twórczości i mam nadzieje, że się nie zawiodę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jo Nesbo uwielbiam, ale przyznam szczerze, że dwie pierwsze części tego cyklu są moim zdaniem najsłabsze. Mam nadzieję, że kolejne podbiją Twoje serce. Natomiast Nurowską chętnie przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja dla odmiany nie lubię Nurowskiej :) Z jej książek podobały mi się tylko "Reszta świata" oraz "Po tamtej stronie śmierć", pozostałe oceniłam dosyć słabo.

    OdpowiedzUsuń
  7. nie czytałam tych książek i raczej nie przeczytam - nie moje klimaty :(

    OdpowiedzUsuń
  8. Dużo dobrego słyszałam o Jo Nesbo a jeszcze nic nie słyszałam! Muszę w końcu to nadrobić :)

    OdpowiedzUsuń
  9. A mnie tam cieszy tyle recenzji na raz :)
    Jo Nesbo jeszcze nie poznałam, ale mam ogromną ochotę :)
    oj, lecisz z nadrabianiem, lecisz :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Karaluchy kończę czytać, ale recenzja będzie później muszę nadrobić zaległości :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Lubię Nesbo, choć nie czytałam jego książek w kolejności chronologicznej. Na Nurowską mam chrapkę od dawna jednak jakoś jeszcze nie wpadła mi w ręce.

    OdpowiedzUsuń
  12. Przeczytałam wszystkie powieści Nesbo i powiem tak: z każdym tomem jest lepszy. Widać zresztą po Twoich ocenach - rosną zgodnie z kolejnością serii ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Nesbo powoli zyskuje miano jednego z moich ulubionych pisarzy :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie miałam jeszcze okazji poznać twórczości Nesbo, ale chętnie nadrobię te zaległości:) Nurowską wybieram od czasu do czasu:)
    Gratuluję świetnego wyniku w wyzwaniu "Z literą w tle":)

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie czytałam pierwszych powieści z Holem, ale kolejne, czyli "Pierwszy śnieg", "Pancerne serce" i "Upiory" są znakomite :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Czytałam całą trylogię Nurowskiej i muszę stwierdzić, że pierwsza część była najlepsza.
    Plusem książek była możliwość poznania Lwowa.

    OdpowiedzUsuń
  17. Niestety zaczęłam serię o Holu od środka i nie było "wielkiego wow" takie całkiem średnie ono było. Niby książka ciekawa, ale podobnie jak Tobie, czegoś mi brakowało. Raczej nie trafi na moją listę serii: "muszę przeczytać w całości"

    OdpowiedzUsuń
  18. Widzę, że w tym samym czasie mamy fazę na Nurowską;)

    OdpowiedzUsuń