Autor: Lisa Genova
Tytuł: Lewa strona życia
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc, 2013
Ilość stron: 408
Jesteś królikiem czy żółwiem?
Zastanawiacie się pewnie, dlaczego zadałam na początek takie dziwne pytanie. Ale zastanówcie się chwilę, czy pędzicie przez życie niczym królik, który nastawiony jest przede wszystkim na szybkość, osiągnięcie wszystkich obranych wcześniej celów, na precyzyjne wyliczenie każdej minuty z dostępnych 24 godzin na dobę? Czy dążycie za wszelką cenę do sukcesu, a przy tym także do osiągnięcia wysokich standardów życia i zabezpieczenia materialnego dla siebie i całej rodziny? Niektórzy może pomyślą, że przecież nie ma w tym nic złego, że nie można pogardzać człowiekiem, który osiągnął tak wiele, jest na szczycie dzięki swojej ciężkiej pracy. Może być on wręcz wzorem do naśladowania dla wielu ludzi. Jednak nie wszystkim udaje się odnaleźć w tym szaleńczym tempie czasu na chwilę wytchnienia, nie próbują nawet zasmakować się w zupełnie dla nich odmiennym - żółwim tempie. Nabierając rozpędu, nie potrafią (lub nie chcą) zwolnić. Bywa czasem tak, że prędkość jest tak duża, że człowiek "wypada z zakrętu" i nic innego już nie może się wydarzyć, oprócz... katastrofy. O tym właśnie jest "Lewa strona życia".
Sarah Nickerson to postać, której tempo życia ciężko nazwać nawet króliczym. Bardziej odpowiednie wydaje się w tym miejscu określenie - superkrólicze. To silna, bystra, odnosząca spore sukcesy w pracy kobieta, żona równie ambitnego męża oraz matka trójki dzieci. Świetnie zorganizowana perfekcjonistka, wydaje się nad wszystkim panować. Choć na wiele rzeczy brakuje jej czasu (szczególnie dla swoich dzieci), mimo wszystko jest zadowolona z życia. Jednak...
"Wydaje mi się, że jakaś mała cząstka mnie wiedziała, że w moim życiu brakuje rozwagi. Od czasu do czasu szeptała - 'Sarah, zwolnij proszę. Tak się nie da. Nie możesz tego wszystkiego ciągnąć'. Ale reszta mnie, ta silna, bystra i nastawiona na sukces, sukces, sukces - zupełnie tego nie słuchała".
Jej pozornie idealny i poukładany świat zmienia się pewnego dnia o 180 stopni. Chwila nieuwagi za kierownicą samochodu sprawia, że życie bohaterki podzieli się na dwie części - sprzed i po wypadku. Sarah trafia do szpitala z poważnym urazem głowy, który pozostawi po sobie pewien niecodzienny ślad. Otóż konsekwencją tego urazu jest zespół nieuwagi stronnej, a to oznacza, że Sarah przestaje być świadoma istnienia lewej strony - zarówno wszystkiego, co widzi, ale także swojego ciała. Nie ma pojęcia, co się dzieje z jej lewą ręką czy nogą. Uniemożliwia jej to wykonywanie zupełnie podstawowych czynności np. chodzenia. Możecie wyobrazić sobie, co czuje kobieta, która, do tej pory zupełnie niezależna, nie może sama się ubrać, umyć czy skorzystać z toalety. Nie mówiąc już o powrocie do pracy, którą kocha. Nikt nie wie, kiedy objawy ustąpią, i czy w ogóle to nastąpi. Sarah zaczyna żmudny proces rehabilitacji, wierząc, że również w tym przypadku osiągnie sukces, i po powrocie do pełnej sprawności, wróci do poprzedniego życia. Czy to pragnienie powrotu do zdrowia stanie się jednak rzeczywistością?
"Lewa strona życia" to powieść wypełniona po brzegi emocjami. Żal, smutek, rozgoryczenie i łzy mieszają się z determinacją, siłą, radością z drobnych sukcesów. Walka o stracone zdrowie staje się dla bohaterki priorytetem. Jest jeszcze pewien aspekt całej tej sytuacji, który niesie ze sobą pozytywne przesłanie. Sarah dostrzega w samej sobie pewną zmianę, która pewnie nigdy by nie nastąpiła, gdyby nie wypadek. Dla osoby, która prowadziła życie w ciągłym biegu, wymuszony bezruch stał się strasznym i bolesnym doświadczeniem, ale właśnie to sprawiło, że miała czas, by się wreszcie uważniej przyjrzeć otoczeniu, a szczególnie swojej rodzinie.
Autorka nakreśliła przejmujący, wnikliwy, a przede wszystkim bardzo wiarygodny portret psychologiczny kobiety dotkniętej ułomnością, burzącą jej dotychczasowe życie. Przemiana jaka się w niej dokonała (w jakim stopniu? - odsyłam do lektury) jest bardzo naturalna. Jest to niewątpliwie jeden z elementów wpływających na wysoką jakość powieści.
"Lewa strona życia" z pewnością skłania do refleksji. W trakcie czytania książki często może nasuwać się pytanie: co by było gdyby? Nawet jeśli nie prowadzi się superszybkiego życia. Zaletą powieści jest również to, że choć porusza trudny temat, nie jest ona pozbawiona elementów humorystycznych. Dla mnie osobiście spotkanie z "Lewą stroną życia" było wspaniałym i fascynującym doświadczeniem. Polecam ją każdemu, bez wyjątku.
Moja ocena: 6/6
Niedawno czytałam inną powieść tej autorki- Motyl i byłam po wrażeniem, Lisa Genova wiarygodnie i wnikliwie opisała tam zmagania osoby cierpiącej na wczesne stadium choroby Alzheimera, o której do tej pory miałam mgliste pojęcie. W Lewą stronę życia już się zaopatrzyłam i czeka teraz na półce na swoją kolej :)
OdpowiedzUsuńGdybym tylko miała możliwość wzięcia w ręce "Motyla", natychmiast zaczęłabym ją czytać! "Lewa strona życia" niesamowicie pobudziła mój apetyt na inną powieść Genovy. Jestem bardzo ciekawa, jak wypadnie w Twojej opinii "Lewa...", zwłaszcza, że już masz za sobą "Motyla".
UsuńPodobno "Motyl" ciekawszy, tak u kogoś na blogu czytałem, aczkolwiek wiadomo, gusta są różne :) Sa, też kiedyś chętnie się przekonam, czy istotnie warto :-)
OdpowiedzUsuńDla mnie to nawet lepiej :) Jakiś czas temu przeczytałam książkę Kate Morton "Milczący zamek" i byłam nią wręcz zachwycona. Potem sięgnęłam po "Dom w Riverton" i poczułam się rozczarowana, bo "Dom..." już nie jest tak dobry, jak "Milczący zamek". Gdybym zaczęła odwrotnie, prawdopodobnie ominęłoby mnie poczucie zawodu. Dlatego po cichu liczę na to, że "Motyl" okaże się znacznie lepszy od "Lewej strony życia" :)
UsuńOstatnio za dużo czytam książek o tematyce życiowej, za dużo łez przy nich wylewam. O Genovie wiele dobrego już czytałam, szczególnie o "Motylu", więc pewnie za jakiś czas sięgnę i po ten tytuł.
OdpowiedzUsuń"Lewa strona życia" choć dotyczy przejmującej historii, to ma w sobie raczej pozytywne przesłanie i bardziej zmusza do myślenia niż wyciska łzy. Zatem możesz śmiało sięgnąć po tę książkę :)
UsuńKiedyś na pewno przeczytam, niech tylko wpadnie w moje ręce :)
OdpowiedzUsuńOby jak najszybciej - tego Ci życzę :)
UsuńCieszę się, że Ci się podobała :) Bardzo mądra i momentami wzruszająca historia, która każe zastanowić się nad swoim życiem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Musiała mi się spodobać, nie było innej opcji :) Bo to po prostu rewelacyjna książka :)
UsuńBardzo fajna recenzja:) Od niemal roku mam na swojej półce "Motyla" i jakoś wciąż brak mi czasu na tę książkę, a "Lewa strona życia" od dawna figuruje na liście książek do zdobycia:)
OdpowiedzUsuńDziękuję :*
UsuńNie powinnaś żałować ewentualnego zakupu "Lewej strony życia" :)
Rewelacyjna powieść, strasznie podoba mi się sposób, w jaki Genova opowiada o zmaganiu się z życiem. Mam nadzieję, że po "Motylu" i "Lewej stronie życia" autorka uraczy nas kolejną książką:)
OdpowiedzUsuńCo prawda "Motyla" jeszcze nie poznałam, ale już wiem, że mi się spodoba. Mam ogromną nadzieję, że na tych dwóch książkach nie zakończy się kariera literacka Genovy :)
UsuńCzytałam "Motyla". Jest świetny! Teraz muszę się zabrać za tę powieść, bo czeka na mnie i czeka.
OdpowiedzUsuńNie pozwól tak długo czekać świetnej książce ;)
UsuńŻółw albo zając...a coś pomiędzy? :) Nawiązując jeszcze do pewnych kwestii - chciałabym być perfekcjonistką, ale nie taką chorą perfekcjonistką.
OdpowiedzUsuńKsiążka wydaje się być poruszająca, przemiana wydaje mi się wręcz tragiczna, jakby nagle ziemia się ustąpiła pod nogami. Czasami takie "gdybanie" o naszym życiu potrafi solidnie przestraszyć.
Hmmm... coś pomiędzy? Może żółwiozając ;)
UsuńW swojej wypowiedzi chciałam zwrócić szczególną uwagę tych osób, którym zaczyna być za blisko do zająca, zastanowienia się nad tym, i tym bardziej zachęcić ich do przeczytania książki. Ten motyw żółwia i zająca posłużył mi trochę do zobrazowania tego, o czym tak naprawdę jest "Lewa strona życia". Mam nadzieję, że mi się to udało :)
Jak dla mnie porównanie znakomite. :)
UsuńJa jestem raczej żółwiem... Bardzo mnie zachęciłaś do przeczytania tej książki. Zespół nieuwagi stronnej to chyba bardzo rzadkie powikłanie powypadkowe. Mam nadzieję, że bohaterce udało się odzyskać zdrowie :)
OdpowiedzUsuńTakiej wiedzy nie mogę Ci "sprzedać", bo zepsułabym Ci całkowicie lekturę książki.
UsuńO zespole nieuwagi stronnej dowiedziałam się dopiero z "Lewej...". Nie miałam pojęcia, że coś takiego istnieje w rzeczywistości i podejrzewam, że większość osób żyje bądź żyła (do czasu przeczytania powieści) w niewiedzy.
Gdy zapowiadano tą książkę na różnych blogach byłam jej bardzo ciekawa, niestety z upływem czasi po prostu o tym tytule zapomniałam, dlatego cieszę sie z twojej recenzji, ponieważ nie tylko utwierdziła mnie w tym, ze pozycja jest godna przeczytania, ale również przypomniała mi o niej.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę z Twoich słów! Naprawdę, bo to daje mi poczucie, że zrobiłam coś słusznego :)
UsuńO, myślę, że powieść Lisy Genovej idealnie wpasuje się w mój gust czytelniczy. Lubię książki o niełatwej tematyce, więc chyba urządzę jakieś małe polowanie na tę pozycję :)
OdpowiedzUsuńW takim razie życzę udanego polowania! :)
UsuńOj, zdecydowanie jestem królikiem! I to takim, który chciałby być żółwiem. :P
OdpowiedzUsuńW takiej sytuacji tym bardziej zachęcam Cię do zajrzenia do "Lewej...". Może znajdziesz tam dla siebie jakieś wskazówki :)
UsuńOch, jak ja dawno u Ciebie byłam! :) Gdzieś mi się zawieruszyłaś, przepraszam :*
OdpowiedzUsuńKupiłaś mnie już tym pierwszym pytaniem :) I muszę się zastanowić kim jestem :)
Wiesz, na jakiś czas rzeczywiście się zawieruszyłam :) Zaliczyłam dość długi spadek formy i ciężko mi się pisało. Teraz powinno być lepiej :)
UsuńA do zastanowienia się nad sobą gorąco zachęcam :) Można czasem dojść do ciekawych wniosków :)
Sporo czytam na temat twórczości tej autorki, przyznaję, że Twoja recenzja naprawdę mnie zaciekawiła:)
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy :)
UsuńPomyślałam sobie, że powinnam wydrukować Twoją recenzję i wraz z egzemplarzem książki wręczyć swojej dyrektorce. Z pewnością jest to osoba reprezentująca tryb "króliczego" życia. Obawiam się jednak, że w tym szaleńczym pędzie nie znajdzie czasu na jej lekturę. Jak sama powiedziała beletrystyka już jakiś czas temu "poszła w kąt".
OdpowiedzUsuńJa natomiast chętnie w "żółwim tempie" zapoznam się z treścią książki, może uda mi się przekazać parę istotnych zagadnień na najbliższej naradzie:)
To bardzo ciekawy pomysł :) Gdyby Twoja dyrektorka rzeczywiście znalazła czas na przeczytanie tej książki, mogłaby pomyśleć, że się o nią troszczysz :)
UsuńChciałam się spytać, czy grudzień mógłby mijać pod literką M? :D Chciałabym się wreszcie zmobilizować do przeczytania kilku książek Murakamiego, które zalegają na moich półkach. A wiadomo, w grudniu trochę wolnego się znajdzie :)
OdpowiedzUsuńDruga sprawa, czy skoro już minęła cała alfabetowa kolejka, to możemy robić miesięczne głosowanie - jaką literkę czytać? Np. wybór jedna z 5. To tylko luźna propozycja.
Kochana, bardzo mi przykro, ale M już było, a nie przerobiliśmy jeszcze całego alfabetu. Trochę jeszcze zostało (np. D, F, I, J, T).
UsuńPo drugie - troszkę mnie uprzedziłaś, bo właśnie taki pomysł miałam z głosowaniem :) Chciałam w Wasze ręce oddać wybór literki :) Możliwe, że zrobię to właśnie na grudzień :)
Od dawna chcę przeczytać! Podobnie jak "Motyla" autorki. Pięknych i mądrych książek nigdy dość ;)
OdpowiedzUsuńO tak, zgadzam się z Tobą w 100% :)
UsuńMiałam w rękach i nie zabrałam z biblioteki, postaram się naprawić swój błąd :)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie coś dla mnie! Z miłą chęcią sięgnę :)
OdpowiedzUsuń