Autor: Dianne Dixon
Tytuł: Język sekretów
Wydawnictwo: Videograf II, 2011
Ilość stron: 301
Jak daleko można posunąć się w swojej zawiści i poczuciu krzywdy? Czy kara za popełniony błąd, może być jeszcze większym błędem? Przekonamy się o tym, czytając debiutancką powieść Dianne Dixon - "Język sekretów".
Początek powieści zapowiada się dość ciekawie. 33-letni Justin Fisher niewiele pamięta ze swego dzieciństwa, nie wie też jaki był powód tego, że żył z dala od swojej rodziny. Dlaczego tak wiele lat z jego życia, prawie całkowicie przesłonięte są lukami w pamięci? Wraz z żoną Amy i synkiem Zackiem przeprowadza się z Londynu do południowej Kalifornii. Tam próbuje dowiedzieć się prawdy o tym, co się z nim działo. Odwiedza swój rodzinny dom, lecz tam dowiaduje się o śmierci swoich rodziców. Mało tego, odwiedzając ich groby na cmentarzu, dokonuje przerażającego odkrycia. Jego oczom ukazuje się jeszcze jeden pomnik... jego własny. Data na nagrobku wskazuje, że został pochowany w wieku czterech lat. Co się stało 30 lat temu? Ile jeszcze tajemnic rodzinnych odkryje Justin? Dlaczego mimowolnie reaguje na imię TJ i kim jest kobieta o płomiennie rudych włosach, której wspomnienie nagle wydobywa się z zakamarków podświadomości Justina?
Książka ma w sobie coś z thrillera psychologicznego i mistery fiction. Jednak dla mnie to w większej mierze powieść w stylu "z życia wzięte", głównie traktujące o ludzkiej krzywdzie, samotności, zniewoleniu i lękach. To, co w moim odczuciu udało się autorce najbardziej, to nakreślenie poruszającego psychologicznego portretu dziecka porzuconego.
Całość dzieli się na dwie części. Jedna z nich przedstawia losy dorosłego już Justina, druga stanowi retrospekcję, w której głównymi bohaterami są Robert Fisher i jego żona Caroline, czyli rodzice Justina. Ostatnimi czasy coraz częściej można spotkać się w książkach właśnie z taką metodą, gdzie równolegle prowadzone są wątki z przeszłości i teraźniejszości, które zazwyczaj na końcu stykają się ze sobą, by dać pełny obraz wszystkich wydarzeń. Podoba mi się to, ponieważ mamy wgląd w całą sytuację z kilku perspektyw, czy to np. chodzi o morderstwo, czy rodzinne tajemnice. Często się więc zdarza, że występuje w takiej powieści kilku narratorów. Czasem jest tylko jeden - trzecioosobowy, lecz tak jak w przypadku "Języka sekretów" każdy rozdział jest opatrzony tytułem, który nosi imię jednego z bohaterów (lub dwóch). Najciekawsze moim zdaniem były rozdziały opisujące losy i uczucia Caroline Fisher.
Przyznaję, że "Język sekretów" nie wciągnął mnie w swoją fabułę tak, jak tego oczekiwałam. Mimo wszystko dotrwałam do końca. Myślę, że warto tę powieść przeczytać, ale nie sądzę, by na długo zapadła w pamięć. Przynajmniej moją.
Początek powieści zapowiada się dość ciekawie. 33-letni Justin Fisher niewiele pamięta ze swego dzieciństwa, nie wie też jaki był powód tego, że żył z dala od swojej rodziny. Dlaczego tak wiele lat z jego życia, prawie całkowicie przesłonięte są lukami w pamięci? Wraz z żoną Amy i synkiem Zackiem przeprowadza się z Londynu do południowej Kalifornii. Tam próbuje dowiedzieć się prawdy o tym, co się z nim działo. Odwiedza swój rodzinny dom, lecz tam dowiaduje się o śmierci swoich rodziców. Mało tego, odwiedzając ich groby na cmentarzu, dokonuje przerażającego odkrycia. Jego oczom ukazuje się jeszcze jeden pomnik... jego własny. Data na nagrobku wskazuje, że został pochowany w wieku czterech lat. Co się stało 30 lat temu? Ile jeszcze tajemnic rodzinnych odkryje Justin? Dlaczego mimowolnie reaguje na imię TJ i kim jest kobieta o płomiennie rudych włosach, której wspomnienie nagle wydobywa się z zakamarków podświadomości Justina?
Książka ma w sobie coś z thrillera psychologicznego i mistery fiction. Jednak dla mnie to w większej mierze powieść w stylu "z życia wzięte", głównie traktujące o ludzkiej krzywdzie, samotności, zniewoleniu i lękach. To, co w moim odczuciu udało się autorce najbardziej, to nakreślenie poruszającego psychologicznego portretu dziecka porzuconego.
Całość dzieli się na dwie części. Jedna z nich przedstawia losy dorosłego już Justina, druga stanowi retrospekcję, w której głównymi bohaterami są Robert Fisher i jego żona Caroline, czyli rodzice Justina. Ostatnimi czasy coraz częściej można spotkać się w książkach właśnie z taką metodą, gdzie równolegle prowadzone są wątki z przeszłości i teraźniejszości, które zazwyczaj na końcu stykają się ze sobą, by dać pełny obraz wszystkich wydarzeń. Podoba mi się to, ponieważ mamy wgląd w całą sytuację z kilku perspektyw, czy to np. chodzi o morderstwo, czy rodzinne tajemnice. Często się więc zdarza, że występuje w takiej powieści kilku narratorów. Czasem jest tylko jeden - trzecioosobowy, lecz tak jak w przypadku "Języka sekretów" każdy rozdział jest opatrzony tytułem, który nosi imię jednego z bohaterów (lub dwóch). Najciekawsze moim zdaniem były rozdziały opisujące losy i uczucia Caroline Fisher.
Przyznaję, że "Język sekretów" nie wciągnął mnie w swoją fabułę tak, jak tego oczekiwałam. Mimo wszystko dotrwałam do końca. Myślę, że warto tę powieść przeczytać, ale nie sądzę, by na długo zapadła w pamięć. Przynajmniej moją.
Moja ocena: 4/6
Mam tę książkę, kupiłam ją pod wpływem kilku pochlebnych recenzji. Zobaczymy czy też odbiorę ją jakoś powieść mało zajmującą czy jednak zaciekawi mnie na dłużej. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCzytałam ją jakiś czas temu i bardzo mi się podobała:)
OdpowiedzUsuńZaciekawiłaś mnie swoją opinią. Myślę, że książka mogłaby mi się spodobać. Choć przyznam, że okładka nie zwróciłaby mojej uwagi. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńJa również uważam, że okładka jest troszkę mało dopracowana. Nawet pokusiłabym się o zdanie, że w ogóle nie pasuje do tematyki.
Usuńbrzmi bardzo zachęcająco, lubię tego typu książki
OdpowiedzUsuńMyślę, że się skuszę :)
OdpowiedzUsuńJak będzie okazja przeczytam :)
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńczeka w stosiku na swoją kolej:)
"Poruszający psychologiczny portret dziecka porzuconego" - w całej rozciągłości zgadzam się z Twoją opinią, a teraz dla odmiany zapoznaję się z bezgranicznym oddaniem w stosunku do chorego dziecka. Obie skrajności z punktu widzenia rodzica wywołują u mnie ogromne emocje.
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać, kiedy i ja będę mogła zapoznać się z tą książką. Ostatnio czytam same kryminały i horrory, więc przyda mi się odmiana :)
UsuńRzeczywiście czeka Cię odmiana, "książka ściąga na ziemię do realnych problemów", jak dla mnie niesamowicie wzruszająca.
OdpowiedzUsuń