sobota, 2 czerwca 2012

"Bez mojej zgody" Jodi Picoult




Autor: Jodi Picoult 
Tytuł: Bez mojej zgody
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka, 2004
Ilość stron: 440


"Bez mojej zgody" to powieść o trudnych życiowych wyborach. Trudnych przez duże "T". O tym, że życie czasem stawia nas w sytuacji, w której musimy wybrać mniejsze zło, bo i tak będzie ktoś pokrzywdzony. Kwestią wyboru jest: kto to będzie?

Życie Anny Fitzgerald już od chwili poczęcia jest przeznaczone do konkretnego celu. Istnieje po to, by jej chora na białaczkę siostra, Kate, mogła żyć. Dzięki manipulacji genetycznej, poczęta w sztuczny sposób Anna, jest idealnym dawcą, ponieważ jej tkanki wykazują pełną zgodność z tkankami siostry. W wieku trzynastu lat ma za sobą wiele operacji, a także wielokrotne oddawanie krwi. W jej życiu często przewija się szpital, badania itp. choć tak naprawdę nie jest na nic chora. Kiedy staje się nastolatką, zaczyna sobie zadawać pytanie: kim jestem? Chce odnaleźć swoją prawdziwą tożsamość. Nie chce być już postrzegana przez pryzmat swej siostry i tego, co dla niej robi. W końcu podejmuje decyzję, która jest ciosem szczególnie dla matki, Sary. Zakłada przeciw rodzicom sprawę w sądzie o usamowolnienie w kwestii zabiegów medycznych. Znaczy to jedno: jej siostra Kate może umrzeć.

W powieści mamy tu do czynienia tak naprawdę z dramatem całej rodziny. Sara, pełna oddania matka, robi wszystko, by walczyć o życie swojego dziecka. Brian, nie do końca radzi sobie z tą całą sytuacją, więc coraz częściej ucieka w pracę. Jesse, żyje w cieniu chorej siostry, zaniedbywany przez rodziców, sprawia coraz więcej problemów wychowawczych, by tylko zwrócić na siebie uwagę, by przestać być niewidzialnym...   

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest to taki klasyczny wyciskacz łez. Po części to prawda, bo niejedna łezka zakręciła mi się w oku. I choć nie do końca podoba mi się zakończenie (każde inne byłoby chyba bardziej wiarygodne), to uważam, że powieść zmusza nas do głębszych przemyśleń i refleksji. Jako matka oczywiście pomyślałam, co by było gdyby... Gdyby to mnie spotkało, gdybym musiała patrzeć na powolne umieranie swojego dziecka. Dlaczego myślimy, że nas to nie dotyczy? Dlaczego to ma innych spotykać, a ja mam być tą szczęściarą, która do końca swoich dni będzie mieć przy sobie wszystkich, których kocha? Nikt nie jest w stanie przewidzieć tego, co ich czeka. Myślę, że każdy od czasu do czasu powinien się zastanowić, co w ich życiu jest najważniejsze, i za co powinniśmy dziękować Bogu.

Moja ocena: 6/6

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz