środa, 11 maja 2016

"Szeptucha" Katarzyna Berenika Miszczuk

Recenzja nieco z przymrużeniem oka ;)

http://www.matras.pl/szeptucha,p,246907


Autor: Katarzyna Berenika Miszczuk
Tytuł: Szeptucha
Wydawnictwo: W.A.B., 2016
Ilość stron: 416



Mieszko I nawet nie wiedział, jak nam namieszał w historii. A mogło być zupełnie inaczej - zamiast Rzeczypospolitej Polskiej mamy Królestwo Polskie, zamiast profesjonalnej medycznej opieki, możemy liczyć na ziółka i podejrzane nalewki proponowane przez wiejskie szeptuchy. Kiedy krowa z jakiegoś powodu zaprotestuje i nie da mleka, powinniśmy zakopać odpowiedni kamień na rozstaju dróg, bo przecież weterynarz nie poprosi krasuli, by się opamiętała. Co innego bóg! Ten to ma moc, która potrafi zdziałać wszystko, wystarczy go tylko odpowiednio zachęcić do pomocy, a najlepiej przekupić. Możemy również poszczycić się tym, że jako jeden z ostatnich krajów Europy Wschodniej mamy króla, a samo Królestwo Polskie jest niczym kraina mlekiem i miodem płynąca - bieda nie istnieje, a bezrobocie można uznać za pojęcie abstrakcyjne. I wszystko to przez Mieszka I, który postanowił, że... nie przyjmie chrztu. 

Namieszał nam ten nasz monarcha bardzo. Ale to jeszcze nic w porównaniu z tym, że przechadzając się spokojnie kieleckim deptakiem, możemy natknąć się na jakiegoś boga, a wędrówka po lesie może przynieść nam niespodziewane spotkanie z rusałką, utopcem lub gorzej - z wąpierzem, który swymi ostrymi jak brzytwa zębiskami wpije się w nasze ciało, wysysając krew do ostatniej kropelki. Możemy zatem podziękować za tę wątpliwą przyjemność Mieszkowi I. 

Mamy XXI wiek, nowoczesność i postęp technologiczny zaczyna mieszać się ze słowiańskim dziedzictwem. Niejedna sprytna szeptucha stosująca pradawne metody leczenia ludzi, może zyskać znacznie więcej niż tylko uznanie i podziw miejscowej ludności. Każda wizyta ma przecież swój cennik, więc nic dziwnego, że naprzeciwko starej, rozpadającej się chałupy służącej do przyjmowania "pacjentów", wyrasta słusznych rozmiarów, dobrze wyposażona i zupełnie niesłowiańska willa. Niestety, zawsze tak było, jest i będzie, że pielęgnacja urody nie należy do najtańszych.

Gosława, czyli po prostu Gosia za żadne skarby świata nie zamierzała zostać szeptuchą. Jako osoba, która wszelkie ludowe legendy traktuje tylko jako bajeczkę dla dzieci, nie była dobrym materiałem na pełnienie tej funkcji. Nie wierzyła w istnienie bogów, demonów i innych dziwnych stworzeń. Nie lubiła przyrody, brudu, robaków, bakterii, a przede wszystkim kleszczy. Można pokusić się o stwierdzenie, że cała nabyta wiedza na studiach medycznych zasadniczo jej bardziej zaszkodziła niż pomogła. Kiedy poznajemy Gosię - hipochondryczkę, stoi ona właśnie przed największym wyzwaniem w jej życiu, bowiem jako przyszła lekarka musi odbyć roczny staż u szeptuchy mieszkającej w Bielinach, małej podkieleckiej wsi leżącej w Górach Świętokrzyskich. I jak możemy się domyślić, ani trochę nie jest z tego powodu szczęśliwa.

Nieco naiwna i nierozgarnięta bohaterka, wnosi do powieści wiele humoru, przez co "Szeptucha" nabiera pewnej lekkości. Wiele trudności sprawia zatem odłożenie książki na bok i zajęcie się codziennymi sprawami. Tematyka utworu jest niesamowicie interesująca, ma w sobie wiele magii. Powrót do naszych słowiańskich korzeni i zgrabne przeniesienie ich do współczesnego świata uważam za wyjątkowo udany zabieg. Katarzyna Berenika Miszczuk otworzyła przed nami drzwi do zupełnie innego świata, do alternatywnej rzeczywistości, która przyciąga niczym magnes. 

Przyznaję, że jestem mocno oczarowana (albo zaczarowana?) tą powieścią. Jako że sama pochodzę z małej podkieleckiej wsi (niemalże wychowywałam się w cieniu naszego starego dęba "Bartka"), dam się ponieść temu oczarowaniu (zaczarowaniu) i poszukam jakiegoś magicznego kamienia, wezmę łopatkę, pójdę na rozstaje dróg i poczekam do wieczora, by go zakopać. I tym sposobem podziękuję bogom, albo samemu Mieszkowi I, że jednak nie przyjął tego chrztu :) Inaczej nie byłoby tak bardzo słowiańsko, tak bardzo interesująco, tak wciągająco. I pomodlę się, by nie trzeba było za długo czekać na dalsze losy Gosi i jej fantastycznych (dosłownie!) przyjaciół ;) 


Moja ocena: 5,5/6   




24 komentarze:

  1. Chciałabym przeczytać tę książkę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. KOCHAM książki tej pisarki! Po prostu KOCHAM! Z "Ja, diablica" na czele. <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytałam jeszcze "Ja, diablica", ale jeśli ta powieść jest tak dobra lub nawet lepsza niż "Szeptucha", to wcale nie dziwię się tej miłości :)

      Usuń
  3. Na mnie ta książka zrobiła równie duże wrażenie 😊 świetna lektura ☺

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam pytanie: czy autorka używa w książce nazwy Góry Świętokrzyskie? Mam nadzieję, że nie, bo byłoby to ogromne niedopatrzenie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale z jakiego powodu niedopatrzenie? Pytam, bo może ja coś pomieszałam...

      Usuń
    2. Jeśli założymy, że do Polski nigdy nie dotarło chrześcijaństwo, to ciężko jest uzasadnić nazwanie pasma górskiego od relikwii krzyża Jezusa :)

      Usuń
    3. Ach, o to chodzi! Wiesz co, nawet mi to nie przyszło do głowy, ale rzeczywiście masz rację. W tekście pojawia się ta nazwa i podczas czytania nie zwróciłam uwagi na ten szczegół. Oj, można Ci pozazdrościć tak logicznego i wnikliwego umysłu :)

      Usuń
    4. Może to dlatego, że mieszkam w miejscu, z którego dobrze widać Góry Świętoktrzyskie?... Szkoda jednak, że autorka (i wydawnictwo) to przeoczyła, zwłaszcza, że nie musiała dużo kombinować, bo zamiennie używa się nazwy Łysogóry. Ale z tego, co wiem, pani Miszczuk to lekarka, więc pewnie bardziej skupiła się na medycznej stronie swojej powieści.

      Usuń
    5. Rzeczywiście nazwa Łysogóry nawet bardziej by tu pasowała :) Ja również pochodzę ze świętokrzyskiego, ale mnie akurat ta nieścisłość nie rzuciła się w oczy. Jestem teraz bardzo ciekawa, gdzie mieszkasz :) Ja pochodzę z malutkiej miejscowości koło Zagnańska, ale Kielce też są bardzo bliskie memu sercu :)

      Usuń
    6. Pochodzę z byłego woj. radomskiego, ale studiowałam w Kielcach, a obecnie mieszkam w Starachowicach.

      Usuń
    7. O, to mamy coś ze sobą wspólnego, bo też studiowałam w Kielcach :) I trochę też mieszkałam, dopóki nie wyjechałam za mężem na Śląsk :)

      Usuń
    8. Załóżmy klub studiujących w Kielcach :)

      Wprawdzie wrzucałam Ci link do rece-,ale czekam na Twój udział:)
      http://czytelnicza-dusza.blogspot.com/2016/05/wielki-urodzinowy-konkurs-4-lata-bloga.html

      Usuń
    9. Niezły pomysł :) Trochę by się nas nazbierało :)

      A co do konkursu, już go wcześniej widziałam i zastanawiam się, czy nie spróbować swoich sił :)

      Usuń
  5. Słyszałam już o tej książce wieeeeele dobrego i Twoja recenzja to potwierdza :) Muszę na nią zapolować;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę się rozejrzeć za tą książką :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam :) Autorka miała naprawdę ciekawy i niebanalny pomysł, i do tego świetnie go zrealizowała :)

      Usuń
  7. Recenzja rzeczywiście z przymrużeniem oka, ale bardzo zachęca do spotkania z twórczością autorki. Książkę chciałabym kiedyś przeczytać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Szeptucha to jedna z książek, które bardzo chce przeczytać. Jako Słowianie mamy tak bogata tradycje i mitologii, że warto z niej korzystać i wplata w fabułę książek. Chociaż ostatnio czytałam "Drogę do Nawi" Duszyńskiego i jakoś nie do końca mnie uwiodla, mimo że tematyka podobna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko zatem zależy od ujęcia tematu przez danego autora. Propozycja Miszczuk jest bardzo lekkostrawna i przy tym bardzo ciekawa :)

      Usuń